Odcinek dalszy odcinka 8 ½ - o wzniosłości moralnej zawodu a nawet misji bycia prostytutką, której praca, jak praca kapłana, ma służyć uwzniośleniu i uświęceni ludzkości. Przy czym wyższość prostytutki nad kapłanem polega na jej osobistym spełnianiu najświętszej ofiary, pojednania „wszystkiego z wszystkim”, jak podczas ofiarowania Chrystusa na ołtarzu, gdy „ta” kobieta, jest „tą ofiarą” za pojednanie płci, męskiego z żeńskim, niskiego z wysokim, wulgarnego z wzniosłym, a zarazem jest golgotą i ołtarzem.I jeszcze jeden ważny aspekt ma kurwa, której nie posiada kapłan: kurwa jest upadłym, odrzuconym i splugawionym przez nas Chrystusem.
Powyżej powiedziano, że prostytucja to zawód; bo odbycie udanego stosunku (za pieniądze) z klientem wymaga fachowych umiejętności, techniki warsztatowej, warunków i zdrowia. To jest konkretny fach jak każdy inny, a nawet bardziej niż fachowy, bo często wymaga od kurwy artyzmu i kunsztu najwyższego lotu.
Trzeba jednak oddać Jeschui sprawiedliwość, że robił (z tą i z innymi „upadłymi” kobietami), co mógł w granicach skromnych możliwości. Przecież nie mógł dokonać bolszewickiej rewolucji, w której pieniądze byłyby zlikwidowane, a wszystko by się odbywało pod równościowy, jak w kołchozie, strychulec i kobieta nie musiałaby się oddawać za pieniądze, chcąc przeżyć i nie umrzeć z głodu. Gdzie kobieta mogła by się oddawać za darmo, dla przyjemności, temu, kto się jej naprawdę podoba, jak chciał tego brodaty Marks i Engels. Chrystus był konserwatystą i konserwatorem kapitalizmu, więc, molens volens, musiał pobłogosławić kurestwo. Toteż nie mogąc im wyczarować pieniędzy, często przymykał oko na ich kurestwo, a one go za to szczerze kochały. Było widać, że oprócz regularnej poważnej politycznie misji zbawiania Izraela, prowadzi obok instruktarz i szkółkę, jak się ustawić w tym kurewskich fachu, żeby zachować spokój sumienia i nadzieję na osiągnięcie bożego Królestwa, w którym ani żenić się ani pobierać nie będą. Ani rodzić dzieci. Będzie, więc to wieczny siabes, w którym wśród wina, łakoci, muzyki i nieróbstwa będzie wielkie poróbstwo.
Zbawiciel świata i upadłej ludzkości robił, co mógł, żeby bronić uświęconą przez opinię społeczną kurwę, przed faszystowską władzą, porównując prostytutkę do światła. Do światła, które oświeca ciemności fałszu bigotów, cynizm kapłanów, przewrotność polityków, perfidię bankierów… Często o kurwach mówił, jako o świętych. W kazaniu na górze, w którym wygłosił osiem błogosławieństw, wszystkie błogosławieństwa odnoszą się do rzezimieszków, dobrych łotrów i kurew, bo w tym czasie tylko tacy za nim chodzili, jako uczniowie. Kapłani, ziemianie, kupcy, mieszczanie gorszyli się jego nauką i nie wierzyli mu, że jest synem bożym, bo nie pragnęli i nie wierzyli w społeczna sprawiedliwość. Jezus był dla nich niebezpiecznym komunistą. Toteż chodzili za nim tylko ci, co łaknęli sprawiedliwości, wyrzutki społeczne i kurwy. To o nich jako o ludziach pokoju, cichych i pokornego serca, o łaknących sprawiedliwości mówi Jezus że do nich należy królestwo niebieskie. I nie tylko niebieskie, bo i tu na ziemi. To kurwy mają być szfarkami tego królestwa jako kobiety najuczciwsze w rozdawnictwie miłości. Jezus zakończył to kazanie ośmiu błogosławieństw porównaniem kurew do soli i do światła. „Wy jesteście solą ziemi; bo jeśli sól zwietrzeje, czymże ją nasolą? Na nic więcej się nie przyda, tylko aby była wyrzucona i prze ludzi podeptana. Wy jesteście światłością świata; nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapalają też świecy i nie stawiają pod korcem, lecz na świeczniku, żeby świeciła” Mat 5.13-15
Z nauki Jezusa wynika, że jeśli mówił o kurwach, zwanych przez ludzi nierządnicami, jako o kobietach czystego serca, to znaczy, że seks w kurewskim wydaniu nie jest grzeszny ani brudny, lecz wręcz odwrotnie, oczyszczający jak rytualna kąpiel i uzdrawiający duchowo. Ale to musi być zawodowa kurwa, wyuzdana i lubiąca się pieprzyć dla rozkoszy, taka, co nie oszukuje klienta na orgazmie. Jeśli mówi: daj mi jeszcze albo daj mi głębiej, to nie oszukuje, tylko robi to ze spontanicznej szczerości. Taka jest warta wszystkich pieniędzy, nie tak jak nasza ślubna żona, zimna suka, która patrzy, aby zbyć i nawet nie udaje orgazmu. To jest dopiero wredna kurwa!
Ba, w kazaniu na górze, Jezus się okazał prawie opiekunem prostytutek i dobrotliwym alfonsem. A nawet kuplerem; takim jak my wszyscy, bo, chcąc nie chcąc, dosłownie, czerpiemy, pośrednio zyski z prostytucji literalnych cór Koryntu; jak i w przenośni, z kurestwa naszych żon, żon naszych sąsiadów, naszych bliźnich, naszych rządów; i światowego, pobłogosławionego przez Watykan, rządu. Powiedziałem, Chrystus był kuplerem, bo przecież żył również na koszt swych zwolenniczek i bogatych kobiet, a one biorąc, bez szemrania, udział w społecznej, kapitalistycznej wymianie towarowej, w celu uzyskania pieniędzy, prostytuowały się jak każdy porządny konserwatysta.
Chociaż z drugiej strony, nic tu się nie zgadza, bo przecież w chwili śmierci krzyżowej obiecał Dobremu Łotrowi, że wraz z nim, pierwszy będzie w Raju, czyli zostanie pierwszym obywatelem nieba, a prostytutce oświadczył, że będzie jej wybaczone, bo wiele umiłowała. Więc cóż to za król niebieski, w którego królestwie mieszkankami są prostytutki a łotrzy ministrami? Widocznie coś z nami jest nie w porządku, widocznie coś nie porządku jest z naszym rozumieniem rzeczywistości.
I tu, w tym, leży wyjaśnienie, prawdziwych powodów uzdrawianie przez Jezusa kalek i paralityków, członków staro-kapitalistycznego (wypada powiedzieć, antycznego kapitalizmu) społeczeństwa. Egzegeci podnoszą fakt, że ozdrowieńcze efekty działania Jezusa są skutkiem zmazania i odpuszczenia grzechów u chorych i kalek. Jezus uważał, że choroba jest skutkiem egzystującego w człowieku grzechu i gdy się mu go odpuści, nastąpi ozdrowienie. A cóż się stanie, gdy kaleka znów będzie zdrowym, ale głodnym mężczyzną, bez pracy, pieniędzy i majątku, bo pieniądze zagarniają żydowscy bankierzy a majątek sprytne i silne kanalie? Będzie musiał kraść i zabijać, albo w sposób bolszewicki organizować rewolucję proletariacką przeciwko kapitalistycznej władzy. Chrystus to wiedział i dlatego nie rozmnażał w cudowny sposób pieniędzy wśród biedaków, jakby im mówił, uzbrójcie się w widły i siekiery, i idźcie po złote monety do banku; uzbrójcie się w miecze i wypędźcie Rzymian, a potem zróbcie reformę rolną, a mnie ogłoście królem, który usankcjonuje prawem wasze grzechy przeciwko kapitalistycznej własności prywatnej. Taką wymowę miało Jezusowe odpuszczanie grzechów, które znaczyło odpuszczenie rozboju i usprawiedliwienie rabunku na bogaczach, żeby rozdawać „królestwo” pośród biednych. Nie jakieś tam fiu-bździu mesjańskie po śmierci, jakieś królestwa na drugim świecie, ale konkretne zaopatrzenie emerytalne i opieka zdrowotna jak w każdym porządnym, bolszewickim ustroju. Jeśli działając w tym zbożnym celu, zabijecie swoich przeciwników – mówił Jezus – to grzechu nie ma. Bo Prawo mówi: nie zawiążesz pyska młócącemu wołu.
Nie wiem, kto mówił powyższe słowa, jakieś obce, schrypłe i stłumione, jakby gadał jakiś trup. W pokoju było już ciemno, jakaś druga w nocy, on już chyba spał, ale nad jego ciałem przykrytym prześcieradłem, unosiła się jakaś mglista plama poświaty. Nie wiem, co to było, ale ktoś mówił, chyba nie on, tylko ktoś za niego, jakaś ciemna siła, co w nim siedział, a mnie zdzierała trwoga. Pomyślałem sobie, że jeśli ma tak wyglądać piekło albo niebo, jak on przedstawia „Dobrą Nowinę”, to ja, nie chcę umierać, ale też nie chcę żyć, nie chcę się tam dostać, żeby brać w tym udział. To gdzie jest diabeł? Jeśli Bóg jest diabłem?
Inne tematy w dziale Rozmaitości