Odcinek 4.4 – (Wyznanie po elektrowstrząsach, podsłuchane przez lufcik w drzwiczkach do separatki i spisane przez pielęgniarkę)
Zostaliśmy wypędzeni do piekła, ale nieuczciwy, diabelski Bóg nam tego nie powie. Nie powie nam tego również diabeł, bo nie ma czasu, ma swoje kłopoty. Nie wiemy wprawdzie, czym są te kłopoty, ale muszą być naprawdę poważne, na skalę kosmiczną, skoro diabłu nie zależy na szukaniu wśród ludzi sojuszników, jakby ludzkie siły nie mogły mu nic pomóc. Chodzi tu przecież o niewyobrażalny rząd wielkości. O być lub nie być ogromnych energii, przepastnych sensów, w których człowiek pomimo geniuszu, nie może mieć udziału. O jak wielki rząd wielkości tu chodzi, pokazał Auschwitz. Jeszcze się dobrze nie rozwinął, nie wykrystalizował, nie pokazał, czym naprawdę jest, a już podniósł się krzyk oburzenia małych ludzkich glist, na próbę ujawnienia, czym jest konflikt formujący ten świat. Podniósł się krzyk, że Żydów mordują, jakby wymordowanie tych Żydów nie było warte zdobycia wiedzy z rajskiego Drzewa Wiadomości Dobrego i Złego. Być może to pozwoliłoby wrócić człowiekowi do Edenu i ocalenie z drogi rozkładu. Przecież poznanie prawdziwych mechanizmów istnienia świata, jest sine qua non istnienia człowieka. Istnienia w wieczności. Istnienie drobnego pyłku materii nie jest proste, a co dopiero człowieka. Dokładne opisanie termodynamicznego stanu cząsteczki gazu jest niemożliwe z powodu zbyt wielu zmiennych, a co dopiero ludzkiego zachowania. Tym niemniej, jeśli człowiek nie chce zginąć od pioruna, powinien wynaleźć piorunochron. Takim piorunochronem był i jest Auschwitz i inne podobne instytucje, w których kalibrowano i kalibruje się nadal, prawdę i pytano, i pyta się, czym jest człowiek. Takie obozy jak w Auschwitzu powinny być zakładane, co chwilę, bo gra jest warta świeczki; żadne koszty nie są za duże, jeśli gra idzie o przetrwanie ludzkości. Ludzkość może trwać w wieczności tylko na zasadzie boskiej egzystencji i tę szansę należy pomnażać i wykorzystywać, bijąc i dręcząc dzieci od maleńkości aż po grób – co zresztą się dzieje, bo również i mały pięcioletni człowiek jest naszym śmiertelnym wrogiem, życzącym nam śmierci, żeby nas szlag trafił, gdy mu nie kupimy ulubionej zabawki.
Poprzednim razem wyznałem, że zło i dobro są częściowe i mogą być fragmentaryczne, w jednych miejscach „dobre” w innych „złe”, że można być częściowym człowiekiem, częściowo w ciąży etc. Otóż nie można! Ja rozumiem, że takie poglądy są lansowane i odpowiadają wyzyskiwaczom i współczesnym kapitalistom, którzy zrzucają z siebie odpowiedzialność za nędzę i zło tego świata, ale trudno, każdy, kto widzi, „jakim jest koń” i że „ryba psuje się od głowy” musi przyznać, że to mądrzejszy powinien prowadzić głupszego, a każdy kapitalista, biorąc się do przemysłu, przebudowy, biznesu jest mądrzejszy od prostaka, któremu wmówiono, że świat nie może się obejść bez pieniędzy. Bowiem kapitalista wie, że nie jest to sprawa pieniędzy (lecz kredytu zaufania). Powtarzam, zło nie jest sprawą pieniędzy i mylili się pierwsi chrześcijanie przypisując Chrystusowi pogląd, że zło powstaje z pomnażania pieniędzy. Zło (nie ma nic wspólnego pieniędzmi) jest całkowite albo go nie ma. Dobro jest zupełne i niewątpliwe, albo nie jest dobrem tylko oszustwem. Podobnie jest z człowieczeństwem i człowiekiem. Albo i się jest całkowicie kimś, kim się jest! Albo… gdyby człowiek zdał sobie sprawę z tego, czym jest z zupełności, bo by nie zniósł tego, tylko by się musiał powiesić. Coś tak wstrętnego i podłego, nie ma prawa istnieć na tym świecie! Ale hola, hola! W większości przypadków jest tak, że kapitalista, jak pisał Sartre, wybiera świadomie kondycję łajdaka i on nawet, gdy sobie zdaje sprawę, kim jest, to nie jest u niego powodem do moralnego wstrząsu i samobójstwa, natomiast ta sprawa dotyczy milionów robotników, wyrobników, pozbawionych jakiejkolwiek nieruchomej własności i innych biedaków. Gdyby oni zdali sobie sprawę, kim są, że są wstrętnymi moralnie płazami, że są zrównani z jaszczurką, która żyje bez domu, między kamieniami, że są bezdomnymi psami, chwilowo sypiającymi to tu to tam, w przypadkowej sieni, pożywiają się odpadkami wyrzuconymi na przypadkowym podwórku, to umysł normalnego człowieka nie zniósłby tej świadomości, że właściwie on, jest „tym, czym jest”, umysłem podłego człekopodobnego gada i by szybko, i zdecydowanie doprowadził do samozagłady. Cóż z tego, że częściowo za jego podłe położenie egzystencjalne są winni bogacze i kapitaliści, którzy już zawłaszczyli ziemię, zanim on się urodził nagi i bezdomny, skoro nie ma siły i odwagi porwać się na nich i schwycić ich zębami za gardło.
Sartre rozumiał to dobrze, że kapitaliści nie są winni zła dlatego, że gromadzą i używają pieniędzy ale dlatego, że wybierają taką kondycję, która jest kwintesencją zła i powoduje zło tego świata. Ja nie jestem od oceniania Pana Boga, czy zrobił dobrze stwarzając ten świat takim, jakim jest, w którym gdy ktoś się staje kapitalistą, żeby nakarmić swoją rodzinę, automatycznie staje się katem pozostałej części ludzkości i winien jest wisieć na sznurze. To jest przecież jakiś obłędny, nierozwiązywalny, zbrodniczy paradoks.
Inne tematy w dziale Rozmaitości