Zelig-ski Zelig-ski
99
BLOG

zeznania psychiatryczne

Zelig-ski Zelig-ski Rozmaitości Obserwuj notkę 0

4) Odcinekpiąty! „Do cholery”(tak napisano zielonym długopisem – jakby go w ten sposób chciano zatytułować). Potem dopisek „do cholery” przekreślono i pod spodem dopisano:
„o „wzniosłości i Pięknie” „Pięknem”? (po norwidowsku?) – tak ktoś dopisał długopisem w nawiasie. Ja tylko przepisuję. Na tej kartce, wygląda na to, że zapisano dalszy ciąg opowiadania o sobie tego pacjenta. Opowiada rozwlekle, a oni zapisują – ale po co?
 
    Patrząc na sąsiada, myślałem sobie: „Czego chcesz od człowieka z krzywym nosem, wyrastającym z purchawkowatej gęby, czego chcesz od łysiejącej głowy, na cienkiej szyi? Nie wybrzydzaj zakichany esteto, to co, że los cię zmusił do oglądania jeszcze jednej pospolitej gęby, skoro nie stać cię na izolatkę z piękną pielęgniarką. Nie obrzydzaj sobie, że musisz leżeć obok brzydkiego człowieka, a zresztą, czy on jest brzydki, przyjrzyj mu się bezstronnie a dostrzeżesz w ni wiele niewymuszonego piękna. On nie ma takiego ostatniego wyglądu, ten wymoczek, przyjrzyj się: twarz pociągła, przystojna, wprawdzie porosła rzadką szczeciną, ale za to czoło wysokie, nos wcale nie zakląknięty lecz prosty, wyraźna, kształtna szczęka.
      Tamten, widocznie przeczuł, że o nim myślę, bo spojrzał na mnie smętnie, odwracając głowę na cienkiej szyi; kołnierzyk odstawał mu na chudej grdyce.
- Musimy tu razem leżeć, dopóki przeznaczenie mas nie rozłączy... – powiedziało mi się tak jakoś głupio; ot tak, żeby coś powiedzieć. 
 
       Na moje zagadnięcie uśmiechnął się pożółkłymi od tytoniu, ale równymi zębami.
- Pan wierzy w przeznaczenie? Bo ja wierzę? – odrzekł w zamyśleniu.
 Przyszedł tu z jakimś głupstwem, mówił, z zadyszką, a musi zostać dłużej, bo znaleźli mu w powiększonych węzłach chłonnych jakieś świństwo.
      Dyszał, kaszlał, charkał, mówił, że zbyt późno rzucił papierosy, wtedy do pokuty jak śmierć u dupy, zaśmiał się rubasznie i tak nie mamy nic do roboty, jak leżeć i się nudzić, to przynajmniej nie musimy już udawać „ę”, „ą”, „kawa z miotłą”. Ucieszyłem się, że nie trafiłem na sztywniaka, przynajmniej będzie można trochę pogadać. Oczy odpoczną od czytania tych głupich gazet.
 
        Potem leżeliśmy przez milcząc, każdy przeżywał nowe spotkanie zastanawiając się co powiedzieć. Przecież doktor zapowiedział nam leżenie kilka tygodni, dopóki nie dojdą co z nami jest, dając do zrozumienia, że w brzuchu może boleć nie tylko od skrofułów, czy od „ślepej kiszki”. Zresztą niewiele nas bolało, a właściwie wcale, podobno w moich markerach wykryto tyle przeciwciał raka wątroby, że dawno powinienem wykitować. Moimi zarazkami można by obdzielić pół szpitala. Poza tymi markerami, miałem kołatanie serca, powiększoną prostatę, bolały mnie jądra, gorączkowałem, słabłem, chudłem i wyglądało na to, że cały składam się z raka, a skoro zwymiotowałem żółcią wylądowałem na internie. Mój sąsiad miał jakieś cienie w klatce piersiowej i chcieli go wysłać na oddział płucny, ale z powodu smolistych stolców, też go dali do mojej sali.     
 
Przypuszczałem, że nasze miejsce jest na onkologii, ale niezbadane są wyroki Eskulapa.
 Przyjęto mnie na oddział koło południa i gdy wszedłem z moimi plastikowymi torbami na salę, on już leżał. Udawał, że śpi i ja też usiłowałem się zdrzemnąć.
Zelig-ski
O mnie Zelig-ski

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości