4 - Odcinek 4 – protokoły psychiatryczne
...wszystko jest jak z gumy, materia zachowuje się jak z gumy, jakże więc można gadać o stałości czasu i przestrzeni. Jakże można mówić o stałości naszych przekonań, sądów i doznań, kiedy wszystko się chwieje i dwoi w oczach, jak u pijanego konia.
Zachorowałem na całego, bladłem, chudłem, traciłem równowagę, szumiało mi w głowie, ciągnęło na wymioty, brzuch miałem wzdęty jak bania... Straszyli, że „po wątrobie”. Mówi się trudno - wykonałem badania, jak mi kazali i zgłosiłem się do szpitala, a oni znowu szpiczak mnogi, szpiczak mnogi; a może nawet i co gorszego; cieszyli się mrugając do siebie i zacierali ręce; kandydat na nieboszczyka! Patrzyli mi w oczy, czy jestem świadomy stanu zagrożenia, czy się bardzo boję i czy w tej sytuacji chętnie sięgnę do portfela, a ja z miną pokerzysty, jakby nigdy nic, udawałem, że będzie co ma być, a w ogóle to nie wiem o co chodzi.
Przecież mówię. Już powracam do tematu.
Nie wierzyłem w żadnego raka, taką miałem intuicję. Jednego czego się bałem, to tego, czy leżąc bezczynnie w doktorskich łapskach, nie zanudzę się bez ciągłego zapisywania kartek papieru, stukania swoich bzdur na laptopie, grzebania wśród zapisków i książek.
Nie wiem gdzie to było, tu w szpitalu, czy w domu kuzyna, w którym mam mały pokoik, w którym nie mieszka i go nie ogrzewa. W zimie cholernie zimno jak na dworze. Ale muszę wytrzymać. Tutaj gównami śmierdzi, ale chociaż jest ciepło.
Ba, gdybym był młody, przygadałbym sobie może jakąś pielęgniarkę, a może nawet brzydulę lekarkę, która żyje samotnie, bo jej żaden lekarz nie chce, ale w moim wieku...
Nie bijcie mnie, to boli (te słowa dopisano w nawiasie, widocznie, żeby pozostawic jakiś ślad, gdyby pacjent miał pretensję, w razie jakiegoś nieprzewidzianego przypadku, diabli wiedzą czego, okazji do wpadki jest mnóstwo, jak chociażby po każdych wyborach, przy każdej zmianie rządów, może się zjawic jakaś złośliwa komisja, która zechce wykopac dyrekcję, lub kogoś z gospodarstwa rolnego, żeby wsadzic szwagra na zwolnione miejsce po wrogu politycznym, to tu taki może wyskoczyc z oskarżeniem, że "mnie bito" i nigdzie tego nie zapisano, a tymczasem proszę bardzo, zgodnie z przepisami jest zapis na stronie takiej a takiej (wprawdzie w nawiasie), że faktycznie postraszono, bo był krnąbrny, nie chciał współpracowac, no, udrzono go lekko, bito lekko z krzykiem ale się nie bał, więc go mocniej, głową o podlogę, skurwysynu,będziesz cicho, jebany, bo cię zajebię, skurwysynu, ja ci dam kontestowac przeciwko naszemu Ojcu Świętemu, musisz przyjmowac co rano komunię świętą, gdy chodzi ksiądz z Panem Jezusem po salach wariatów, w ramach terapii religią, leczeniem snem, xanaksem, biciem, presingiem, zimną wodą, ja ci dam politykowac, gnoju, to cię krew nagła zaleje. Sprawdź czy skurwysyn jeszcze oddycha i polej go wodą. Tu nie Oświęcim, tu gorzej niż w Auschwitzu, zapamiętaj sobie, nikt się ciackał z tobą nie będzie, a jak trzeba to masz Zdzisiowi i Zbyniowi, pielęgniarzom z... ty już dobrze wiesz skąd (ja dobrze wiem, bo wiekszośc tutejszych pielęgniarzy to homoseksualiści), bo tu byli, tylko ty nie chciałeś im brac do buzi... więc masz obciągnąc fiuta i morda w kubeł. Ale to przecież wszystko zgodnie z przepisami, bo obsługa pielęgniarska ma prawo użyc siły fizycznej, kiedy tylko uzna za stosowne. A nawet, mówiąc między nami, zabic z obronie własnej i nic na zewnątrz, do policji (skorumpowanej z doktorami), do sądów, nie dochodzi. Wszystkiemu utrą mordę, taka zmowa milczenia morderców. Twierdzą, że inaczej wariatom nie daliby rady.)
Dajcie jakąś chustęczkę do nosa, krew zatamowac... no bo która chciałaby starego, siwego, w dodatku źle ostrzyżonego dziada? No jakże nie dziada, skoro po sześcdziesiątce. Toteż gdy przebrałem się w pidżamę i wprowadzony do szpitalnego pokoju przez brzydką, grubą salową (i starą), położyłem się grzeczniutko w łóżku dwuosobowej sali i do obiadu przez dwie godziny czytałem starą (zawsze czytam stare) gazetę.
Zresztą udawałem, że czytam, bo dopiero wtedy miałem okazję rozejrzeć się dokładniej dokoła, to jest, po pokoju z dwoma łóżkami, z dwoma blaszanymi szafkami i umywalką. Spojrzałem na sąsiada, raz i drugi, leżącego na sąsiednim łóżku, żeby stwierdzić, że indywiduum z wyglądu zupełnie nieciekawe i trzeba będzie wyciągnąć z plastikowej torby słuchawkowe radyjko, żeby się nie zanudzić na śmierć i posłuchać (z nudów) Radia Maryja.
Inne tematy w dziale Rozmaitości