Odcinek drugi zrobiony z drugiego, spisany z notatek zrobionych na marginesach odręcznie, niewyraźnym pismem, długopisem i czerwonym ołówkiem
W czasie gdy „Eile” Kwaśniewski robił swój inteligencki „Przekrój”, podczas gdy na wsi chłopi zdychali pod ciężarem dostaw obowiązkowych a krakowski inteligent kadził władzy ludowej, włączając się w tworzenie dyktatury proletariatu, ja nieopierzony buntownik, gdziekolwiek wchodziłem do redakcji, z moimi anarchistycznymi wierszami, kudłaty dwudziestolatek, z których dobiegał wrzask ściskanej inteligencką śrubą hołoty -– tam wyrzucali mnie jako grafomana na mordę. Do teatru też się pchałem z niewygodnymi pytaniami, od kiedy zaczynamy realizować komunistyczną wolną miłość – bo miałem już dość bicia konia z braku kobiet chętnych do wolnej miłości - od kiedy będziemy jeździć pociągami za darmo - od kiedy inteligenci będą się zmieniać co jakiś czas z robotnikami przy łopacie? I nie otrzymywałem odpowiedzi.
Mówili mi w redakcjach, żebym nie przychodził, bo się mną interesuje służba bezpieczeństwa i mogę im napytać biedy. Już dzwonili z cenzury, pytając – mówili mi, niby w „zaufaniu”, chcąc mnie nastraszyć - dlaczego się ze mną zadają. Urzędnicy z ministerstwa kultury proponowali przysłać milicjanta, żeby mi zabrał, starą maszynę do pisania.
Że mówię nie na temat?
Chcę wytłumaczyć, dlaczego się mylę, dlaczego nie pamiętam, że jestem pedagogiem. A kim miałem być, skoro matkę nie było stać na łapówkę dla komisji egzaminacyjnej na wydziale medycyny. Chciała mnie wkręcić na prawo, ale ta łapówka była jeszcze wyższa? Słyszałem, że dobrze było zostać dentystą, ale tam trzeba było podwójnie zapłacić, żeby przepchać przez sito egzaminacyjne córkę lub syna. Co za bogobojne uniwersyteckie kurestwo. Pan się dziwi, że pluje na profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, panie prokuratorze? Za pana też rodzice zapłacili łapówkę, żeby mógł pan prawnikiem, jakże pan może mówić o swojej uczciwości?
Podczas stanu wojennego, kiedy ukrywałem się w Hucie Lenina, a może to był jakiś obóz koncentracyjny, kto was tam wie, mając fałszywy dowód osobisty, co dzień po kilka razy przepowiadałam sobie fałszywy życiorys, zgodny z danymi w sfałszowanych dokumentach.
Jak już wspomniałem, zaczynałem od zdawania na kilka uczelni naraz i usiłowałem studiować (o Boże, co za nudy) jednocześnie kilka różnych fakultetów. Tak mi zależało na czasie. Taki byłem ciekawy i zachłanny na wiedzę, żebym ją żarł dosłownie jak wilk owce. Dostałem kilka indeksów, uczęszczając naraz na różne wykłady, latałem po aulach jak z pypciem. Chciałem wiedzieć, o czym tam gadają, co to za mądrości mają do powiedzenia tu i ówdzie, z czego składa się ta „nauka” i za co biorą pieniądze te udające mędrców, „ucone”, zdziadziałe łby w biretach. Na widok tych stosów nieprzeczytanych przeze mnie książek ogranialo mnie prawdziwe przerażenie, że nie wystarczy mi na to czasu do końca życia i umrę głupi, jak się urodziłem. Sądziłem, naiwnie, że w tych książkach jest prawdziwa mądrośc i wiedza (która nasyci mój głód i uleczy moje słabości!), bo przeciez tylu myślicieli na raz nie może się mylic! Nie wiedzialem, że wszycy oni są oszustami!
Po kilku semestrach takiej gonitwy (po kolokwiach, seminariach i wykładach), zorientowałem się już mniej więcej, że wszystko pachnie lipą, wszystko to wymysły i twierdzenia, że musi być mądre, bo to „ten powiedział” (szwagier), a tamten zaś (szwagier szwagra) „tamto”, ten szwagier tamtego, jak Platon stryjem Arystotelesa, też mądre i trzeba go zacytować, bo to szwagier szwagra, uczony uczonego, swój swojego... A do tego byłem wykończony jazdami pociągiem między Katowicami a Warszawą, między Krakowem a Łodzią, między Akademią Ekonomiczną w Katowicach a Uniwersytetem Warszawskim i do Łodzi też trzeba było wstąpić, gdzie Jan Zygmunt Jakubowski mnie lubił. A to pan, mówił na mój widok, a skądże cię dziadu przyniosło? On już wiedział, że nic zemnie nie będzie. Szczególnie, gdy mu powiedziałem, że w Siemianowicach rządzi stary Hitler a w Krakowie promocji na ujocie i wyświęcania młodych księży w seminarium pilnuje Gestapo. No po to pilnuje, żeby się przypadkiem starym profesorom i biskupom przypadkiem nie odechciało tej zgrywy. Zgrywa i oszustwo musi trwać nadal, aż do końca świata.
Gdy ten Jakubowski tak pisał o tym Żeromskim i pisał, pisał i pisał, to nie chciał powiedzieć, że Żeromski nie chciał powiedzieć, że w 1920 roku trzeba zakończyć historię Polski. Aż tu teraz zakończyła się sama...
Po kilku semestrach takiego "studiowania", już rozumiałem dlaczego przestałem rozumieć o co chodzi. Szukałem prawdziwej, uniwersalnej nauki, a znalazłem sitwiarskie szajki. Ty pojedziesz na stypendium zagraniczne boś mi dała dupy, przepraszam pana prokuratora za wulgarne wyrażenie, ale to powiedział pan profesor, ja tobie załatwiłem nagrodę głównego kompozytora, tyś mnie zrobił klakę, boś moim zięciem, ciebie zrobię profesorem bo posuwasz moją córkę, o kurwa!
Gdyby pan wiedział, kto to powiedział, jaki mistrz kompozytorstwa polskiego i sława światowej symfoniki pomagającej w przemycaniu przez komunistyczne granice krakowskich wyrobów ze złota. Partytury nowoczesnej kurwistyki! Już mówię na temat! Przepraszam, nie bijcie, już nie będę przeklinał.
Rozumiecie chyba, panowie prokuratorzy, że po pewnym czasie mi przeszło, nie chodziło mi przecież o to, żeby być magistrem i kierować robotnikiem rolnym w pegeerze przy wyrzucaniu gnoju.
To musiało być gdzieś około `72 roku, gdy zapisałem się na prasoznawstwo, czy też może na bibliotekarstwo, już dokładnie nie pamiętam, jak się nazywało to badziewie, kiedy się zmęczyłem kontestacją i życiem w hipisowskiej komunie. Dobrze, że nie złapałem syfa, ale to chyba wtedy przerzuciłem się na pedagogikę, po rozmowie ze znajomym dyrektorem szkoły, że potrzebuje pedagoga, wychowawcy świetlicy i on zatrudni mnie od zaraz. Nie muszę już chodzić w dziurawych butach, zawsze zarobię parę groszy, a ponieważ nie ma dużo roboty, będę miał sporo czasu na pisanie swoich buntowniczych powieści.
Tak się złożyło, że trafiłem na starego, dobrotliwego „dziadka”, promotora. Nie bój się, mówił, nie zrobię ci krzywdy, nie bój się tego „magistra”, damy ci go bez zwłoki, bo chcemy cię wykastrować z buntowniczych myśli. Dla nas, uczonej hołoty, najniebezpieczniejsi są ci bez tytułów. Magistrzy nie wywrócą świata do góry nogami.
Już wracam do tematu. Pozwólcie mi jednak odpowiadać opowiadając. Tylko w ten sposób mogę sobie przypomnieć fakty z przeszłości. Tak mnie nerwica tłucze, tak mi depresja mózg wyżarła, że tylko opowiadając, to co mi samo przychodzi do głowy, mogę jakoś się skupić i dobrać się do zasobów pamięci. A teraz w dodatku opanował mnie bezwład nóg i robi mi się niedobrze.
Inne tematy w dziale Rozmaitości