Zelig-ski Zelig-ski
341
BLOG

Protokoły psychiatryczne - teczka ze szpitala w Kobierzynie

Zelig-ski Zelig-ski Rozmaitości Obserwuj notkę 0
Tekst, który zaprezentuję poniżej, przepisuję jak leci z tekturowych teczek do akt, jakich używają w prokuraturach i sądach, znalezionych na jednym z nielegalnych wysypisk śmieci, jakich jest pełno na obrzeżach Krakowa. Gdy się zorientowałem, że są to zapiski z rozmów jakiegoś lekarza, bądź lekarzy psychiatrów, przeprowadzanych z jakimś pacjentem w roku 2002-2003 w Szpitalu psychiatrycznym w Kobierzynie, to próbowałem je zwrócić szpitalowi a konkretnie złożyć w sekretariacie dyrekcji, ale mnie stamtąd wręcz przepędzono, z krzykiem, że to jakiś prowokacja, bo „tu się nie gubi żadnych dokumentów”. Dopiero gdy byłem za drzwiami, sanitariusz z doktorem wybiegli za mną z krzykiem, żeby mi „to” odebrać i mnie wylegitymować – „hej, wróć! coś ty za jeden!”, krzyczeli - a może i wsadzić do jakiejś izolatki, gdzie bym przed dłuższy czas bożego świata nie oglądał – albo wcale (bo doktorzy są jedynym zawodem, w którym mogą wysłać człowieka na drugi świat i napisać w papierach, że zgon nastąpił naturalnie, z winy pacjenta, z wypadki etc. Tylko nie z winy lekarza.
    
      W odruchu obrony dałem nogę, i chyba, dobrze zrobiłem, bo biegli za mną, wołając na odsiecz strażników, żeby mnie łapać (łapcie złodzieja!) dobre pięćset metrów, przelecieliśmy tak przez szpitalną bramę, jak wariat i pielęgniarze, potem jeszcze kawał  ulicą Kobierzyńską, aż ich zgubiłem w okolicach nowego Kościoła. Gonili mnie zawzięcie, a przecież nie wiedzieli co mam faktycznie w reklamówce. Natomiast w reklamówce miałem zaledwie dwie teczki, żeby się nie podźwigać, tachając całość.  Ma się rozumieć, że się więcej w okolicy Kobierzyna nie pokazałem omijając to miejsce przezornie z daleka i chyba się tam nie pokażę do końca życia.  
 
 
      Teczek, które znalazłem było 13, a każda zawiera od stu do dwustu kartek niechlujnego maszynopisu. Przyniosłem to do domu w dwóch pękatych reklamówkach.
      Przeczytałem z tego kilkaset początkowych kartek i uznałem, że są na tyle intrygujące, że szkoda by było, żeby nikt poza mną ich nie przeczytał.
 
Teczki są tekturowe szarego koloru, wiązane na tasiemki, żeby tworzyły książki. Przecież wszyscy wiemy jak wyglądają teczki z napisem „akta sprawy”. Wiele z nich ma wypisany czarnym, zielonym lub fioletowym flamastrem napis-tytuł:
 
PROTOKOŁY PSYCHIATRYCZNE – (wydaje się, że tytuł jest dopisany ręką składającego to zeznania). Tylko na jednej teczce napisano: MATKA TARAPATKA,nie wiem dlaczego. W pierwszej teczce zrobiono adnotację, że te „Protokoły” zanotowano podczas rutynowych badań poczytalności chorego, pod koniec 2003 roku. Teczka miała służyc (może służyła) komisji sądowo-lekarskiej, mającej zdecydowac, czy należy uznac chorego NN za czlowieka przy zdrowych zmysłach i dac mu wolnośc decydowania o sobie i chodzenia wolno wśród ludzi  jemu podobnych, po ulicach naszych miast. Nawiasem mówiąc, gdy się nad tym zastanawiam, dochodzę do wniosku, że ten przypadek może się łatwo przytrafic każdemu z nas, że nas złapią, zawiozą w katfanie bezpieczeństwa do wariatkowa i tam grono lekarskie będzie decydowac, czy jesteśmy zdrowi psychiocznie i czy można nas puścic wolno do zbiorowiska osobników chodzących po wolności, ale w istocie rzeczy warunkowo, bo przecież to zbiorowisko składa się z ludzi  podobnych nam.
 
      To tam się wykuwa, w szpitalach dla wariatów (w Kobierzynie, Toszku, Tworkach i Dziekance), wzorce, decyzje i oceny co jest normalne, i kto ma co myślec aby nie byc uznanym za niepoczytalnego.
 
     Zeznania NN podejrzanego o chorobę psychiczną (urojenia i wielokrotne rozszczepienie jaźni) spisane w postaci maszynopisu, podzielono, dla większej przejrzystości w rozdziały a tam gdzie to było możliwe dodano numery całostek i zafiksowano prowizoryczne śródtytuły. Niektóre kartki są numerowane, niektóre nie. Kartki które protokolant zapomniał numerować pisząc na maszynie, niektóre są numerowane ręcznie. Odnoszę też wrażenie, że część kartek jest numerowana fałszywie na chybił trafił i często tekst wychodzi nonsensownie, aczkolwiek, być może, takie nonsensy mówił pacjent NN, lekarzom podczas ich sesji terapeutycznej. Ja nic nie przeinaczałem.
Zelig-ski
O mnie Zelig-ski

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości