Zelig-ski Zelig-ski
24
BLOG

Budujemy błotne mury

Zelig-ski Zelig-ski Kultura Obserwuj notkę 1

Budujemy wieże Babel lepiąc błotne mury   (403
W robocie nam pomagają złośliwe lemury
Kiedy huragany biją nasze domy gną się
Nie ma laski bożej mocy, żeby klątwę zdjąć tę

Przekleństwem naszego żucia ciąg pokoleniowy
Rodząc dzieci do szlachtuza na pasztet drobiowy
Dzieci jedzą mięso z ojców,  jak ojcowie z dziadków
Matka z synem do zamtuza idzie szukać spadku

Matka Boska sponad łóżek serdecznie boleje
Nad siermięgą swoich stryjów, aż ich krew zaleje
Kwiatki więdną przy kapliczce a my ginąc w szlei
Podobni  do świńskich ryjów mrzemy po kolei

Nikt nie widzi z bielmem w oku, jaka miłość wredna
Omotała w złym uroku, zakrywając sedna
Święty Boże z kołkiem w kroku, błogosław bąblami
Co krwawią się od pieniędzy, zmiłuj się nad nami

Zmiłuj że się ty potworze, nad swym głupim stadem
Zły pastuchu, co nas karmisz, swoim trupim jadem
Świat się rozprzągł na rozworze – jedzie w różne strony
Nie ma sensu słuchać matki, kochać cudzej żony

Oślepieni blaskiem złota budujemy mury
Wielkie kondygnacje z błota, wśród kosmicznej dziury
Bo zabrakło bogu w pięści żelaznego dłuta
Żeby zlepić z różnych części człowieczego putta

 Wielki bezsens w bożym oku, pilnuje chaosu
Żeby ognik buntu w mroku, nie odwracał losu
Bo zabrakło w bożej dłoni rzemiennego knuta
By wykroić z ludzkiej chrzęści ślemiączko do buta    

Bo musimy zgnić w kajdanach, masońskiej niewoli
Która niesie śmierć w kredycie z niespłaconej roli
Między Bogiem a hołotą wrze masońska praca
Kasta mądrych boskim prawem, głupców w humus wraca

Gdy urodzi się idiota, w plebejskiej domenie
To w masońskiej loży kaci, mają zatrudnienie
Tylko tyle przeżyć może durni pożytecznych
Żeby kasta demiurgów miała żywot wieczny

To zaś co widzimy z bliska nazywając bogiem
To zgnilizna trutowiska, co jest naszym grobem
Póki życia mam wystarcza wielbimy w przestrachu
Bo śmierć jak rycerska tarcza trzyma podłość w szachu

Gdy wchodzimy coraz głębiej w tajemnice bytu
Dostępując ad absurdum wolności zaszczytu
Władzy nad bezsensem świata, jak świńskie koryto
W którym kaftan bezpieczeństwa z pajęczyny szyto

Ani mason ani żebrak w rozgrywce ostatniej
Nie wywinie się malignie z absurdalnej matni
Która zapisana w genach zgina wszelkie żądze
Do poziomu skurwysyna, który plwa w pieniądze

Bo mężczyźnie dano władzę prawem przyrodzonym
By naturę członkiem wielbić, spazmować i kląć
I prastarą kurwę Nanę we śnie wytęsknionym
W trawertynie piersi rzeźbić, w ciemne łoże wziąć

Budujemy szklane domy dla dziwki z alfonsem
Udających dobrych ludzi pokój miłujących
Budujących Europę bez złodziejskich granic
Dostęp władzy formujących dla perfidnych samic

Kiedy nam zezwala prawo by kustodie brać
Wtedy może mąż kaprawy nagą prawdę prać
By pojednać ziemię z niebem jak zrobił to Bóg
Kiedy schylił łeb kudłaty do kobiecych nóg

Naga prawda w pełnej mocy w której kutas staje
Mąż doznaje jej co nocy płodząc urodzaje
Bez potencji jego spermy łan nie zrodzi ziarna
Nie wypuści dżdżu z kawerny kobiecość mocarna

To jest prawda uporczywa z której kos się śmieje
Ale malarz nie drgnie ręką póki kur zapieje
Nie położy plamki farby póki chuj nie stanie
W mózgu trzepnie nasyceniem barwy zmartwychwstanie

Też poeta nie wymyśli głoski bogoburczej
Póki seksualny pędzel nie pobudzi twórczej
Uskrzydlonej szpetnej myśli niebiańskich kokonów
Bomby w ręku terrorysty i podpory tronów

W sumie na nic nasza wiedza i cośmy widzieli
Psa ubiją, świnie zjedzą, siądą przy niedzieli
A my z nimi zaświadczymy przed obliczem sądów
Że to wszystko jest omamem zgrai dziwolągów

Zelig-ski
O mnie Zelig-ski

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Kultura