Wiedz, że żrąc kiszki z ciałem zdechłej świni
Stajesz się świnią przez jej taksonomię
Z lubieżnym ryjem syryjskiej bogini
Gojem skazanym na wieczną sodomię
W te dni ponure wśród zgniłej posoki
Lezie do nikąd zmęczona biedronka
Chude robaki kryją swe odwłoki
Kania polując zabija skowronka
Zgniła poziomka w trawie wzdycha smutno
Zaś chytry panurg chce za wszelką cenę
Sprzedać na targu jej spleśniałe futro
Żeby choć trochę przedłużyć istnienie
A ty się modlisz do bladego słońca
I ogryzasz do kości sczerniałą pałubę
Która przybliża czas twojego końca
Wśród krwi ofiarnej zamieniając w hubę
Musisz kraść i zabijać niewolników czasu
Bo nie przeżyjesz tu nawet godziny
Skoro wstąpiłeś do gadziego lasu
Obojętny na bezsens Pierwotnej Przyczyny
Pomnij na winę synów Adamowych
Bo przyłożona już do pnia siekiera
Musisz zabijać bez powodów nowych
Bo bez twej płodnej zbrodni świat umiera
Inne tematy w dziale Kultura