Nenia 24. (wg. carmina burana)
W stadzie dzikich wyjców żyję, w industrialnym zoologu (662
Gdzie się kłębią ludzkie żmije wykształcone w Dekalogu
Ale nawet na pogrzebie w elizejskim światłocieniu
Nie znam ciebie, nie znam siebie, nie znam śmierci po imieniu
Biorę udział w podłym życiu, do podłego boga wzdycham
Który stwarza światy podłe, jakby pijak w karczmie kichał
Dziwną miarkę ma w użyciu, kiedy mierzy me podłości
Kiedy się pokornie modlę dodaje mi swoje złości
Podtrzymuję silną wolą to łajdactwo w tym bardachu
Gdy z roboty w burdel wracam robić z kurwą konsystorze
Którą wszystkie kości bolą w dupie z nerwowego krachu
Wszystkie dziury skrzętnie macam afirmując dzieła boże
Moja żona konkubina gdzieś się w nocy zapodziewa
Odnajduje ją na dworcu przy pociągu zapomnienia
A ja czkawką listy piszę, że mnie jasna krew zalewa
Czuję ssanie w pustym stolcu w którym nie ma już sumienia
Wziąłem maturzystkę z grzywką, bo mówiła, że mnie lubi
Żyłem biednie, pisząc z flaszką, odczuwając solidarnie
Bóle porodowe z dziwką, która wkrótce mnie poślubi
Trupa z przetrąconą czaszką, zanim śmierć mnie nie zagarnie
To śmierć nowo poślubiona podsuwa mi suche biodra
Przysięgając ewangelii miłość ślubi mi wieczyście
Na dachu się śmieje wrona srając w moje liche dobra
Że pieniądze diabli wzięli, które dałem uroczyście
Grabarz weźmie mnie na szufli, razem z oborowym gnojem
Jakbym nie był członkiem trzody chlewnej i jej zwykłym gojem
Nadam się pod grzybnię trufli, gdzie się parzą leśne cielce
Śmierć najwyżej dla wygody w oczy wbije mi widelce
Ociemniały widzę Boga jak z diabłami bimber pije
Z głębokości wołam kozła z osmalonym w piekle zadkiem
Grabarz z flaszką w uroczysku dół gliniasty dla mnie ryje
Nie chce mówić co się stanie z moim rozkradzionym spadkiem
Kwiatki kwitną, zioła pachną, wiatr wiruje na rozdrożu
dolewając brent do piwa szynkarz zatruł mi wątrobę
chciałbym zażyć szczęścia z Kachną, zamiast wisieć na nadprożu
lecz niestety, spolegliwa śmierć mi przyszła suszyć głowę.
Inne tematy w dziale Kultura