Nenia 22. (Carmina burana)
Nenia 22. (carmina burana)
Dziękując żonie za prezent, że mnie wypędziła z domu (654
Żem się nażarł ziemi tłustej po ćwierćwieczu małżeństwa
Został mi z plecaka brezent i tryper z brudnego sromu
Dzięki śmierci miodoustej zamknę oczy bez przekleństwa
Chcę do grobu wziąć koronę, choćby z kolca dzikiej wiśni
Listek żeby grać w zielone, stos pieniędzy z liści klonu
Kupię za to wywar z maku, może dobre mi się przyśni
Dom na liściu tataraku i klucze do nieboskłonu
Wybaczając matce grzechy z moim ojczymem kaprawym
Przeklinając pępek w brzuchu i komórki macierzyste
Wywaliłem na bebechy jezusowi z sercem krwawym
całą nędzę ropy w uchu na obrusy przezroczyste
Po stuleciu w nędzy życia, już nie mogę więcej kłamać
Na tych skurwysyńskich grobach na cmentarzach sadzić bratki
Być kapłanem od inferno i rozumy ludzkie łamać
To nie może być możliwe żeby w dupie rosły kwiatki
Stopy już mam namydlone, żeby w piekle być czyściutki
Nocą czternastego nisan smarowałem nadrem pięty
Wszystkie lonty podpalone tlą się wokół ptasiej budki
Aż pijacy w Gralu na dnie znajdą napój niepojęty
Zrodziły mnie ludzkie diabły, bo w anioły już nie wierzę
Żyłem z nimi po bratersku, w kłębowkisku żmij rodzonych
Które z ręki mojej jadły, niebezpieczne ludzkie zwierzę
Ukochałem zamiast zabić, córki w świecie rozkurwionych
Lecz nie będę pił cykuty, octu z żłócią pomieszanych
By porazić w mięśniach kości przybijanych gwoździem krzywym
Za zbawienie świńskiej buty w krzyżu intabulowanych
Bożej łaski i miłości z pobłażaniem litościwym.
Moje długi już zamknięte, diabeł weźmie do spalenia
Wiatr rozwieje moje ślady bez nadziei odtworzenia
I na wieki niepojęte w nicość niepamięci włoźy
Niech przepadną jak złe jady, śmierć swą pieczęć na nich złoży
Inne tematy w dziale Kultura