Nenia 20.
Przeklinając urodzenie miłosierne z trupiej matki
Soląc rany niestrudzenie małowierne boskie winy
Zdycham jak pies prawowiernie modląc się do surojadki
I przymilam filuternie do koszernej pępowiny
Po co mnie przynieśli diabli na ten padół obesrany
Z trupim mięsem, z podłym księdzem w hipotece zapisanym
Gdzież podzieję przaśną winę za onanizm długoletni
Co w nerwicy miał przyczynę kiedy diabeł grał na fletni
Za co mnie Bóg piekłem straszy kiedym się opłatkiem łamał
Wszystko poszło na sermater – nie potrzebniem ludzi kłamał
Stara pinda owałaszy posadzi na klozet water
Niepamięcią łeb wymłóci żem wszystkie zasady złamał
Zanim zdążę spłacić kredyt polip wchłonie mnie koszerny (653
Zapracuję na mój niebyt wylizując liszaj spermy
Choćbym szperał, choćbym ściskał nie odzyskam mojej hermy
Choćbym śmierci wszy wyiskał nie oszczędzę sampiterny
Uwięziony w klatce ciała ze strażnikiem wągrem, pryszczem
Nie ucieknę z ropą z ucha od umowy hipotecznej
Co do grosza wycykała moje siły mediumiczne
Moja żona całkiem sucha jak wór sieczki długowiecznej
Wesz złapana na kożuchu, pryszcz na nosie moim szwagrem
Wągier w uchu dobrym wujkiem, nie mam bliższych krewnych wrogów
Katechetka mnie po brzuchu poświęconym maści sadłem
Śmierć mnie dotknie swoim kujkiem, wyrwie z mocy mistagogów
Nie poskromię Capuletów za wzniecony nocą ogień
Nie zatańczę na balkonie z różą w zębach z ich megierą
Choć nie boję się sztyletów, przecież się nie wadzę z Bogiem
Śmierć mnie maca po ogonie z przywiązaną karabelą
Pożegnałem moje kąty, spakowałem krasnoludki
Gdzie się podział, nikt nie zgadnie, w krwawe szmatki owinięty
Wyskrobany bobok piąty, co mi wróżył śmierci skutki
Gdy mi głowa z karku spadnie, wreszcie będę wniebowzięty
I dopiero wtedy wreszcie Przedwiecznego kopnę w dupę
Żeby mnie nie wymiśkował księżym kłamstwem wyklechne
Kiedy mi powała zgniła z moim chorym kręgosłupem
On mi obiecuje szuja dziewice konsekrowane
Za bluźnierstwa niepojęte sobiepańskiej neurozy
Za peany wniebowzięte dla plugawych luminarzy
Przenajświętszym sakramentem w mocy prenatalnej grozy
Jak zwyczajnym ekskrementem śmierć kenozą mnie oparzy
Inne tematy w dziale Kultura