Nenia 19.
Żałując za stare grzechy, nad nowymi już nie płaczę (651
Świadek rzezi niewiniątek nad Herodem nie sobaczę
I doznaję tej pociechy, co mi daje stokroć wiotka
Na tej łące pełnej łątek, gdzie śmierć dusi noworodka
Przyjaciółka mej starości, melancholi sekatura
Przyrządza mi młoda siksa mleczny wywar wilczej kory
Gdy przychodzi do mnie w gości, kobiecością mnie rozczula
Żebym się do krucyfiksa – spuścił spermą do jej nory
Nie chcę jawić skurczów prącia na clitoris w iskrach życia
Pobudza mnie do obchodu świata aż do krańca ziemi
To płodzenie nieustanne odradzającego gnicia
Marchwi, rzepy i szpinaku pięknej śmierci wśród zieleni
Bezdomnego ojca lament, prośba człowieka biednego
Powoduje wielki zamęt, w stajni kozła przedwiecznego
Kiedy luksusowa jędza wstrząsa dreszczem frenetycznym
A śmierć stara kurwa nędza, swędzi w gwizdku genetycznym
Zwykłym kłamstwem przepełniony jak nóż ostry sprężynuję
Świętość od świętości zbrodnię zbrodnia pożycza i kusi
Moje płody poronione czarną hańbą konsekruje
Aż się wreszcie od podłości dusza miłością udusi
Idę przez ugory świata z pustą torbą cenobity
Z krzywą laską i muszelką z kurwą i jej żigolakiem
Co ukradnę na jarmarku napiję się okowity
Moje życie razem z psami cedzę dziurawym durszlakiem
Truposz leży na oborze, sterczy jak weselna kita
Szczur ogryza kości w norze, Bóg się diabłem mile wita
Wreszcie znajdę swoje łoże, wrócę znowu do embriona
Płynąc przez wzburzone morze, śmierć przytuli mnie do łona
Inne tematy w dziale Kultura