Zelig-ski Zelig-ski
24
BLOG

Mówiłaś...

Zelig-ski Zelig-ski Kultura Obserwuj notkę 0

Mówiłaś, że zwierzęcia nie ma
W rajskim ogrodzie dzikich bestii
Bardziej krwiożerczych od Golema
Morderczych w atomowej kwestii

Nie ma dzikszego od dziecięcia
człowieka bardziej nieludzkiego
pokalanego od poczęcia
przekleństwem rodu bydlęcego

Nieznany pobratymiec z buszu
Z pradawnych zwierząt z rytów skalnych
Daje nam świętość wilczych uszu
Bogów zwierzęcorytualnychł

Przybliża nas ku naszym czasom
Kłamstwa paruzji w świętojanach
Służąc narodom, ludom, rasom
Partogenezom w morskich pianach

Tymczasem nasza przyszłość trudna
Co nie przeżyje tysiąclecia
Planeta coraz bardziej ludna
Tonie w powodzi człeko-śmiecia

W smrodzie benzyny i szelaku
Dzieci się rodzą głupkowate
Ołtarze pełne ludzkich flaków
Wznoszą swe modły kostropate

A ponad nami niebo skisłe
Ubrane w ciemne piekła kręgi
Na sakramenty uroczyste
Chrztów i bierzmowań wieczne cięgi
 
Pilnuje kłamstwa Isagoga
Klejnot tradycji chrześcijańskiej
Skarbiec mądrości demagoga
Ukryty w nocy świętojańskiej

I nic nie można przemóc temu
Stwórcy Wszechmocy Przedwieczystej
Bo wzięło nasz los dwóch Golemów
W arendę wieczną zadzierżystych  

Nad nami wisi Gyne-Colos
Rój niewolników zgiętych w pół
Trzyma w pazurach Inkluz-Wolos
Zanim nas wrzuci w grząski dół

Tych dwóch ma w sobie każde bóstwo
I żyje po to, aby brać
Na biedne ludzkie ochędóstwo
Kładzie diabelską ciężką rać

Na nieboskłonie zwłoki wiesza
Światła smrodliwe z tej pożogi
którą stłamszona ludzka rzesza
ściele pod jego krwawe nogi

Na nieboskłonie mięso gnije
I smród roznosi skrzydło ptaka
Gdy bóg haustami gnoje pije
Chichocząc z ognistego krzaka

Co rano niebo coraz bledsze
Bo jakaś ręka błękit ściera
Obłoki od obłędu lżejsze
Przepędza wiatrem boski sknera

I patrząc na niebieskie łąki
Myślisz, kiedy się z nimi zetrzesz
Odnajdziesz jasnych włosów strąki
Płynąc jak łodzik przez powietrze

Muszą być gdzieś jej jasne loki
Któreś je gładził kiedyś skrycie
Widzisz je w dali, wśród pomroki
Którą jest twoje marne życie

Codzienność licha trzewia trawi
Ale wspomnienie nie umiera
Przecież w rozpaczy nie zostawi
Nadzieja coraz bliższa zera

I patrząc na niebieskie łąki
Myślisz, kiedy się z nimi zetrzesz
Znajdziesz od nowa smak rozłąki
Pełen smutności jak przedwieczerz

Zelig-ski
O mnie Zelig-ski

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura