Czarne światło świetlówek zabija kantami
Od których boleśnie rosną w kroczu twoje straty
Groźne z otworzonych brzuchów wycieka strugami
A ty musisz od krwi własnej płacić pierwsze raty
Smród posoki cieknie stolcem pełne groźnych duchów
Gdy macica smarowana przeklina jodyną
Ludzki łachman się wyłania z rozerwanych brzuchów
Pośród flaków i podrobów, które w wieczność płyną
Śnisz od nowa swoje życie w łonie nowej matki
Diametralnie inne światy niż kroplówka soli
Aż wyrzuci cię macica na światło ceratki
Żebyś chłeptał puste akty swej nowej niewoli
Śmierć ze światłem co prowadzi swój sklepik wymienny
Warsztat co nie remontuje części używanych
Bóg ósmego dnia stworzenia oddal w pacht gówienny
Grabarzom swój folwark panien z ciała rozebranych
Wampir, osinowy kołek, woskowa gromnica
Biała Pani w odrzwiach stoi i cierpliwie czeka
Zmartwychwstały nie pozwala dotknąć swego lica
Wyłączony jest z przeklętej rodziny człowieka
Jakże dojdzie ślepa dusza do złotej komnaty
Kiedy Weda zaszpuntuje żrółła boskiej Sommy
Tylko gównem w Kobierzynie urojone światy
Może wysmarować siebie w celi oświecony
Diabeł co niewiele może przeszkodzić paruszy
Siedzi w kącie i odmawia reqiem scad in pace
Światu co się w ludzkich rękach nieustannie kruszy
I za karę wykonuje syzyfowe prace.
Inne tematy w dziale Kultura