rachunek sumienia
Przestańcie mnie już dręczyć irysy wiosenne
Swoim bielmem w ciemności, w którym stoją trupy
Muszę je wszystkie znosić, te widziadła senne
Aż ostygną i same odpadną jak strupy
Gdy cień twój mignie pod senną powieką
Skurcz serca mnie ostrzega trwogą
Że goniąc cienie zostanę kaleką
prędzej niż mogę zobaczyć się z tobą
Tyle miałem ku tobie pozorów szczodrości
Że ból nieznośny dławi wyrzutem sumienia
Że kłamałem w uczuciach aż do szpiku kości
A teraz żyć nie mogę pragnąc twego cienia
Zrozumiałem nareszcie, że dając do końca
Całego siebie w zimnej kropli potu
Ogrzewam serce więcej niż promienie słońca
Zmuszając dusze do wiecznych powrotów
Może gdyby nie było z mojej strony skąpo
Dozowanej pomocy w pozorach hojności
Moje serce by dzisiaj nie zarosło łąką
Zwyrodniałych tojadów ułomnej męskości
Wśród fałszywych zachwytów na twym sercu kładłem
Tanie błyskotki szychu, z byle czego kute
Dziś wstyd mnie pali i ściska imadłem
Za chwile szczęścia lichotą zepsute
Ale nic nie zginęło w potwornej czeluści
W której się rozpłynąłem żalem powolutku
Moja nieszczęsna pamięć nie chce mnie opuścić
Gdy twoje oczy patrzą pełne smutku
zostało tylko truchło tamtego wspomnienia
Gdy się tuliłaś do mnie miłością bezradna
wobec jadów czułości ukrytych w zieleniach
które niezdarnie tkała garbata Ariadna
Inne tematy w dziale Kultura