"Metropolita krakowski abp. Marek Jędraszewski w homofobicznym kazaniu w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego cytował utwory Józefa Szczepańskiego "Ziutka", powstańca i żołnierza AK. Przytoczył m.in. słynną "Czerwoną zarazę". - Ten wiersz nie ma nic wspólnego z tym, co abp. Jędraszewski mówił - komentuje brat Szczepańskiego, który rozważa podjęcie kroków prawnych wobec duchownego."
[http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,25068235,abp-jedraszewski-cytowal-wiersze-jozefa-szczepanskiego-brat.html]
Media kiedyś informowały, obecnie jedynie uprawiają propagandę. Przykład powyżej: "homofobiczne kazanie" to nie informacja, lecz ocena. No, ale po wydawnictwie Ministerstwa Propagandy nie należy więcej się spodziewać.
Co innego jest zabawne/zatrważające: jakieś bydlaki podsunęły 79-letniemu starcowi pomysł podejmowania "kroków prawnych" za zacytowanie wiersza. Uzasadnienie tego pomysłu jest jeszcze bardziej absurdalne:
"Według niego Jędraszewski naruszył jego dobra osobiste "przypisując powstańcowi nienawiść, do której ten nie byłby zdolny"."
Tak, nie chodzi o kwestie prawa autorskiego (co także byłoby nonsensem), utwór nie jest bowiem objęty majątkowym prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza że można go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać. Chodzi o przypisywanie powstańcowi nienawiści, jako że - można domniemywać - nienawiść uprawiał Jędraszewski.
Czy autor wiersza był wolny od nienawiści? Nienawiści rozumianej jako silną niechęć do kogoś/czegoś? No to zacytujmy parę zwrotek, bez strachu, że dziadek zechce i teraz podjąć "kroki prawne":
Czekamy ciebie, ty potęga tłumu
zbydlęciałego pod twych rządów knutem,
czekamy ciebie, byś nas zgniotła butem
swego zalewu i haseł poszumu.
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu,
morderco krwawy tłumu naszych braci,
czekamy ciebie, nie żeby zapłacić,
lecz chlebem witać na rodzinnym progu.
Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco,
jakiej ci śmierci życzymy w podzięce,
i jak bezsilnie zaciskamy ręce,
pomocy prosząc, podstępny oprawco.
"Życzymy ci śmierci" - no, jeśli to nie jest nienawiść, to co nią jest? Znęcanie się nad staruszkiem nie jest godną rozrywką, więc rozbiór innych wysłowień p. Szczepańskiego można sobie darować.
A teraz najważniejsze: co niby w kazaniu arcybiskupa było "nienawiścią"? Zdaniem funkcjonariuszy Ministerstwa Propagandy, starających się narzucić swoje zdanie ogółowi, nienawiścią było ostrzeżenie przed "tęczową zarazą". To homofobia, nienawiść, dyskryminacja i tym podobne automatyczne wyzwiska z notatnika neomarksistowskiego agitatora. Neomarksiści nawet nie próbują udawać, że interesuje ich wymiana myśli, dyskusja, rozważania za i przeciw, waga argumentów. Nie, oni już nie zachowują żadnych pozorów: każde krytyczne wobec lgbtqwerty sformułowanie, to "homofobia" i "nienawiść". Nie można niczego powiedzieć, ba, nawet zapytać (casus Kjinstry) nie po linii, każde słowo nie będące pochwalnym wobec sodomitów i gomorytów spotyka się z natychmiastowym brutalnym kontratakiem. Kontratakiem złożonym ze stałego zestawu klątw, a nie racji i argumentów. To jest właśnie tęczowy totalitaryzm, przed którym słusznie ostrzega Jędraszewski.
Reakcja normalnych ludzi może być tylko jedna: nie możemy sobie pozwolić, by agresorzy weszli nam na głowy. Nie ma żadnej kwestii, żadnego problemu "ruchu lgbtcośtam". Nie jest sprawą publiczną, a tym bardziej polityczną to, co ludzie robią ze sobą w sypialni. To nie są sprawy do roztrząsania i robienia przy tym mądrych min. To są sprawy ściśle prywatne, intymne, ekshibicjonizm "lgbtitakdalej" nie powinien nikogo interesować.
I tego się trzymajmy. Ani kroku w tył.
Inne tematy w dziale Polityka