Wydana nareszcie po polsku praca niemieckiego historyka Hannsa von Krannhalsa pt. „Powstanie warszawskie 1944” ma już ponad 50 lat, niemniej zestarzała się w niewielkim stopniu. Autor, były oficer Wehrmachtu, jako jeden z pierwszych Niemców otwarcie opisał zbrodnie dokonane na ludności cywilnej w pierwszych dniach sierpnia na Woli. Beznamiętnie i rzeczowo zrelacjonował przebieg walk, surowo ocenił postępowanie oficerów Komendy Głównej AK.
Obowiązującą w Polsce politycznie poprawną wersją tej nieszczęsnej awantury definiuje jedynie słowo „bohaterstwo” (plus synonimy), odmieniane przez wszystkie przypadki. Praca von Krannhalsa nie przypadnie do gustu apologetom czynów bezsensownych, ponieważ wymiar tego „bohaterstwa” redukuje poprzez obiektywną ocenę jakości niemieckich sił zwalczających powstanie. Awantura w Warszawie trwała 63 dni, ponieważ Niemcy na początku nie mieli czym powstania zgnieść, a następnie, po dotarciu do miasta posiłków, sytuacja niewiele się zmieniła, jako że odsiecz składała się z oddziałów o niewielkiej wartości bojowej. Sukcesy Niemcy osiągali tylko wtedy, gdy do akcji sporadycznie wchodziło prawdziwe wojsko, czyli związki 9 Armii, a nie policyjna zgraja von dem Bacha-Zelewskiego.
Niemcy byli przygotowani na wybuch powstania. Już od 26 lipca sztab 9 Armii zarządził wzmocnienie czujności dla obsad obiektów wojskowych, jednocześnie przekazując ostrzeżenie Policji Bezpieczeństwa. Niemieckie siły policyjne także nie dały się zaskoczyć, ponieważ już o godzinie 13 1 sierpnia zostały postawione na nogi alarmem:
Można zatem w sposób uzasadniony stwierdzić, że Powstanie Warszawskie nie miało waloru ani powszechnego, ani taktycznego zaskoczenia, lecz natrafiło na przygotowanego, uzbrojonego, zaalarmowanego i wyczekującego przeciwnika […]
Tym samym Powstaniu Warszawskiemu zabrakło owych klasycznych elementów, które są niemal niezbędne do udanego powstania.
Następnie von Krannhals cytuje polskiego historyka emigracyjnego Poboga-Malinowskiego (jako że tak surowa ocena nie przystoi niemieckiemu):
"Dowództwo, wydając rozkaz natarcia w takich warunkach, składało tylko dowód brawurowej beztroski w szafowaniu młodą, bohaterską, wspaniałą krwią, wykazywało i tu zdumiewający zanik poczucia odpowiedzialności i przenosiło na karty narodowej historii nie tylko swój tragiczny w skutkach błąd w kalkulacji, ale i ten jeszcze swój niewybaczalny grzech wobec młodego pokolenia i całego narodu”.
Kolej na ocenę działań powstańców pierwszego dnia walk:
Podsumowując wyniki pierwszych działań bojowych, należy stwierdzić, że nigdzie w Warszawie powstańcy nie zdobyli silniejszego niemieckiego punktu oporu. Nie zdobyto żadnego mostu, żadnego lotniska ani nawet pomocniczego lądowiska. Nie zniszczono żadnego ważnego sztabu ani żadnego czasowo nie unieruchomiono, nie opanowano żadnej ważniejszej centrali łączności. Prawie nigdzie nie powiodło się zdobycie ważnego wojskowego obiektu przez zaskoczenie […] dyletanckie polskie natarcie […] z ciężkimi stratami zatrzymywało się na przedpolu.
W skrócie stan ten należy nazwać słowem klęska. Już po pierwszych godzinach walki było oczywiste, że powstanie jest niepowodzeniem. Później nie było lepiej:
Abstrahując od […] błędnych ocen ogólnego położenia, braku dostatecznego uzbrojenia oraz dobrze funkcjonującej łączności […] szczególną uwagę zwraca widoczny w polskim dowództwie brak koncepcji działania. […] Wydaje się, że nigdy nie brano pod uwagę utworzenia operacyjnie możliwych punktów ciężkości […] Plan walki […] zawierał obszerny spis życzeń tego, co starano się zdobyć […]
W skrócie stan ten należy nazwać nieodpowiedzialną ignorancją. Oficerkowie z KG AK nie dorośli do planowania i przeprowadzania dużych operacji wojskowych.
Dlaczego zatem to wszystko tak długo trwało? Ano dlatego, że 1 sierpnia w Warszawie Niemcy (w sensie armia i policja) dysponowali 13 000 żołnierzy, nie stanowiących zwartej siły. W dodatku jedynie ok. 5000 z nich stanowiło jakąś wartość. Ta słabość sprawiła, że:
…2 sierpnia 9. Armia uczyniła zbyt mało dla stłumienia powstania (czego z braku sił nie mogła zrobić), przeoczyła moment, kiedy to mogła jeszcze zdławić. Ta niemiecka bezczynność 2 sierpnia 1944 roku spowodowała bezsensowne wydłużenie się powstania […]
Jakość korpusu von dem Bacha podsumował następująco generał baron von Lüttwitz, dowódca 9 Armii:
"Nie należało oczekiwać, że własne wojsko SS-Obergruppenführera von dem Bacha odniesie tutaj decydujący sukces. Wojsku temu brakowało odpowiedniego bojowego doświadczenia oraz dyscypliny, przede wszystkim zaś dowódcy nie dorośli do tego rodzaju zadania."
Słabi Niemcy wygrali, pomimo nieustającego „bohaterstwa” powstańców. Wygrali niewielkim kosztem: von Krannhals podaje straty na poziomie 2000 zabitych i 9000 rannych, przy polskich 16 000 zabitych powstańcach i 150 000 cywilów. Pojawia się więc pytanie, które może Niemcowi się nie narzuca, lecz które polski czytelnik obowiązkowo powinien sobie zadać: warto było?
Inne tematy w dziale Kultura