Nasza przystojna husaria w krótkich spodenkach stratowała brazylijskich gauchos. Awans do kolejnej rundy mistrzostw blisko, wystarczy, że Ruscy powtórzą wynik bohaterskich Polaków.
I oto niektórzy mają problem. Problem następujący: „Komu kibicować?”
Narzucająca się odpowiedź – Rosjanom – jest nie do przyjęcia. Jak to, Kacapom? Ruskom? Putinowcom? Odwiecznym wrogom? I to jeszcze 17 września???
Tego typu dylematy są doskonałą ilustracją – jak to już lata temu określił wybitny emigracyjny historyk Władysław Pobóg-Malinowski -polskiego prymitywizmu w myśleniu politycznym.Istotne, wymierne korzyści mają mniejsze znaczenie od prymitywnych emocji, które utrudniają lub wręcz uniemożliwiają osiągnięcie tychże korzyści... W imię pustego afektu niektórzy mają skłonność do utrudniania sobie życia (i ułatwiania go wrogom). Jaki zysk można odnieść z „nielubienia” rosyjskiej drużyny?
Ludzie rozsądni nie kierują się odruchami warunkowymi, lecz zimną, bezwzględną rachubą. Wygrana Rosji z Brazylią daje nam awans i w lajcikowy, pozbawiony znaczenia sparing w ostatniej kolejce. Ten czas można wykorzystać na relaks, wypoczynek i przygotowanie się na cieniasów z drugiej grupy ćwierćfinałowej. Wygrana Brazylii komplikuje sytuację i zmusza naszą ekipę do stoczenia kolejnego śmiertelnego boju, w którym nawet zwycięstwo awansu dać nie musi. A jeśli da, to wraz ze zmęczeniem i ewentualnie kontuzjami.
Nad czym więc się zastanawiać? Gdyby podobną analizę przeprowadzili stratedzy z Komendy Głównej AK pod koniec lipca 1944, to do zagłady Warszawy by nie doszło. Gdyby równie głęboko zastanawiał się Beck, to w 1939 roku nie rozpoczynalibyśmy przegranej z miejsca wojny.
A zatem:Sborna, do boju, do boju, lejcie Brazylię!
Inne tematy w dziale Sport