1. To było wspaniałe zwycięstwo – co bardzo łatwo udowodnić: kosztem zaledwie 100 000 zabitych cywilów, 16 000 poległych żołnierzy oraz zniszczeniu do fundamentów stolicy Polski wraz z jej wielowiekowym dorobkiem materialnym udało się zabić aż 2500 Niemców, spalić im około 10 pojazdów pancernych i zestrzelić jeden samolot. Hitler był bardzo niezadowolony, kiedy się o tym wszystkim dowiedział.
2. To było moralne zwycięstwo – tak jest, bez wątpienia. Brak wymiernych korzyści to przecież najbardziej istotny rezultat każdej zaplanowanej operacji. Dzięki 100 000 zabitych cywilów, 16 000 poległych żołnierzy oraz zniszczeniu do fundamentów stolicy Polski wraz z jej wielowiekowym dorobkiem materialnym udało się bez pudła dowieść, że moralna racja była po naszej stronie.
3. Kosztem zaledwie 100 000 zabitych cywilów, 16 000 poległych żołnierzy oraz zniszczeniu do fundamentów stolicy Polski wraz z jej wielowiekowym dorobkiem materialnym udowodniliśmy światu, że III Rzesza była państwem niemoralnym. Bez powstania warszawskiego świat miałby cały czas wątpliwości.
4. Powstanie wybuchło, aby ochronić ludność – to także udało się perfekcyjnie: 100 000 ochranianych cywilów zginęło, ci, którzy przeżyli ochronę utracili cały swój majątek. Wielu cywilów było tak wdzięcznych za akowską kryszę, że – aby nie nadużywać opieki – uciekało za linie niemieckie, czasem próbując siłą rozbierać stojące na drodze barykady. W ramach troskliwej opieki ludności cywilnej oddziały powstańcze używały wówczas wobec tejże ludności cywilnej broni. Można powiedzieć, że w takiej sytuacji ludność miała prawo czuć się chroniona przez obie walczące strony.
5. Powstanie wybuchło, aby utrudnić towarzyszowi Stalinowi jego skrajnie wrogie projekty wobec Polski, dlatego Polacy zamiast walczyć z towarzyszem Stalinem zaczęli walczyć z Niemcami, którzy wówczas walczyli z towarzyszem Stalinem. Logiczne.
6. Powstanie wybuchło, aby odpłacić okupantom za pięć lat bezkarnego zabijania Polaków – to także oczywista prawda, bezkarne zabijanie się skończyło, czego dowodzi śmierć 2500 Niemców zabitych podczas zabijania 120 000 Polaków. Stosunek strat 1 do 48 dał Niemcom mocno do myślenia.
7. Nie tylko Niemcom – towarzysz Stalin, przerażony polskim zwycięstwem, ze strachu nie włączył Polski do ZSRS jako 17 republiki.
8. A propos towarzysza Stalina – ten łajdak nie potrafił walczyć, nie miał pojęcia o sztuce wojennej. Sztabowcy AK przyjęli, że Sowieci rzucą wszystkie siły na Warszawę, a ten niedorozwój z Kremla, zamiast realizować plany AK, zawrócił z osi natarcia swoją 2 Armię Pancerną rozkazując jej zdobywać Lublin. Warszawa towarzysza Stalina nie interesowała, co dowodzi jak wyżej.
9. Latem 1944 front wschodni miał długość około 50 kilometrów, czyli rozpościerał się jedynie w okolicach Warszawy. Tu rozstrzygały się losy II wojny światowej. Rozpoczęta 20 sierpnia sowiecka ofensywa na Rumunię, która doprowadziła w ciągu tygodnia do pozbawienia III Rzeszy dostępu do najważniejszych pól naftowych, nie miała większego znaczenia. To przez Warszawę wiodła najkrótsza droga do Berlina, który leżał w Niemczech, a więc Niemcom benzyna nie była do niczego potrzebna, bo już byli na miejscu.
10. 1 sierpnia 1944 pod Warszawę podeszła Armia Czerwona. Cała. No, może cały 2 Front Białoruski. No dobra, tylko 2 Armia Pancerna. Tak czy inaczej przewaga Sowietów była tak duża, że Niemcy powinni byli się natychmiast poddać. No, ale Szkopy – podobnie jak towarzysz Stalin – nie znają się na wojaczce i nowoczesnych metodach prowadzenia działań zbrojnych, więc zamiast skapitulować podjęli walkę i spuścili łomot niezwyciężonej Armii Czerwonej.
11. Perfidny towarzysz Stalin kazał zatrzymać natarcie, na co w głowach niektórych publicystów i historyków istnieją dowody. Niestety nawet XXI-wieczna technika jest na razie bezradna i nie ma dostępu do głów tychże luminarzy, stąd trudno z ich czaszek wydobyć materialne potwierdzenie owego „rozkazu zatrzymującego ofensywę”.
12. Anglo-Amerykanie to także perfidne kanalie – zamiast przybyć z odsieczą, zadowolili się kroplówką w postaci rzadkich zrzutów, narzekając przy tym nieprzyzwoicie, że ponoszą straty. To była wojna, więc straty są oczywiste, tak samo, jak sojusznicze obowiązki. Moralnie alianci niewiele różnią się od Sowietów i hitlerowców.
13. Alianci nie tylko żałowali zrzutów, ale i nie przywieźli Brygady Spadochronowej, żeby ją desantować na płonące dachy warszawskich kamienic. Tak samo nie oddali do dyspozycji AK polskich dywizjonów myśliwskich, a przecież stratedzy z Armii Krajowej przygotowali pasy startowe na ulicach poprzecinanych barykadami. To idealne miejsca na operacje lotnicze.
14. Idealne dlatego, że nie udało się z jakiegoś dziwnego powodu zdobyć lotnisk na Okęciu i Bielanach. Bohaterskie natarcie na Okęcie zakończyło się zniszczeniem sił powstańczych (90% strat, co dowodzi skrajnego bohaterstwa atakujących), niewiele lepiej było na Bielanach (tam chyba było mniej bohaterstwa, bo straty były niższe).
15. A, właśnie, bohaterstwo. Jak wiadomo, to cecha główna dwumiesięcznych walk w Warszawie. Prawdę mówiąc po co były jakieś plany, skoro sprawę załatwia się męstwem. Rezultaty są wówczas nieistotne, taki Kircholm czy Kłuszyn może się schować, tam Polacy wygrywali chamskim doświadczeniem, nudnym wyszkoleniem i obrażającą każdego prawdziwego bohatera taktyką.
16. No i najważniejsze: co prawda bohaterstwo załatwia sprawę, lecz plany Komendy Głównej Armii Krajowej także udało się w stu procentach zrealizować. Jak to wieszczył w lipcu 1944 informator NKWD Okulicki: Krew będzie się lała potokami, a mury będą walić się w gruzy. Ktoś mniej uświadomiony lub pozbawiony hurrapatriotycznej wiedzy zapewne założyłby, że Okulicki snuje marzenia o walkach na ulicach Berlina, o przelewaniu niemieckiej krwi i burzeniu murów tego miasta, no ale znaj proporcjum, mości panie. Polska i Polacy mają osobiste, mesjanistyczne obowiązki wobec świata, wolą sami zginąć pod gruzami swojej stolicy, zamiast zabijać wrogów i niszczyć wraże miasta. Jeśli nadal tego nie rozumiesz, kretynie, to jesteś ruską onucą.
Inne tematy w dziale Polityka