Człowiek jest religijny, nawet jeśli deklaruje ateizm. Nieustające powodzenie horoskopów, wróżbitów, jasnowidzów i tym podobnych specjalistów od uchylania tajemnicy nieznanego świadczy o tym znacznie dobitniej od pustoszejących kościołów. Współczesne religie: klimaktyzm, genderyzm, ideologia LGBTKPZRWCNSDAP okazały się zaledwie sektami wobec najnowszej - kowidianizmu.
Kowidianizm to regularna, powszechna religia. Ma swojego Boga o imieniu Sarskowdwa, ma swój Watykan o nazwie WHO, papieża, który jest tego WHO szefem, licznych proroków (w Polsce ów Mesjasz nosi nazwisko Niedzielski), tłumy kleru tytułowanego "ekspertami" oraz misjonarzy niosących dobrą nowinę (zwanych niegdyś, w mrokach antynaukowych czasów, dziennikarzami). Religia kowidianizmu ma swoje rytuały (codzienne studiowanie raportów kościoła zdrowia), obrzędy (maskowanie twarzy, przyjmowanie komunii w postaci szprycy), relikwie oraz totemy (maseczki, płyny dezynfekujące) i katechizm (wszystko, co powiedzą papież i jego eksperci jest dogmatyczną Prawdą). Brakuje jedynie Pisma Świętego, jako że sytuacja jest dynamiczna, stal słów dopiero się hartuje, aksjomaty są chwilowo płynne, zgłębić je mogą jedynie najwybitniejsi teolodzy. Ale spokojnie, "Mein Kampf" także nie powstało w jedno popołudnie.
Z kolei niewierzący to heretycy, wobec których należy podjąć sanitarną krucjatę i albo siłą nawrócić albo zmusić do przyjęcia wbrew swej woli wiary w najnowszego, czczonego na całym świecie bożka. Jeśli niewierzący się nie nawrócą, jeśli nie przyjmą komunii szprycy, to zginą w męczarniach - wszyscy, co do jednego. Szansę na zbawienie mają bowiem tylko beneficjenci wielokrotnych komunii, a nawet jeśli któryś stoczy się mimo wszystko w otchłań piekielną, to będzie miał łagodniejszy zgon i piękniejszy pogrzeb.
Inne tematy w dziale Polityka