Za chwilę rozpocznie się oficjalna kampania wyborcza (tak naprawdę od czasów wyborów samorządowych w 2018 trwa jedna wielka kampania wyborcza która zakończy się dopiero wyborami prezydenckimi na wiosnę 2020 roku) przed tymi najważniejszymi wyborami - parlamentarnymi. To one zdecydują o przyszłości na najbliższe 4 lata.
W tym czasie gdy PiS już dawno rozpoczął na poważnie przygotowania, w tym samym czasie partie opozycyjne nadal nie wiedzą w jakiej konfiguracji pójdą na wybory.
PO na czele z Grzegorzem Schetyną najchętniej poszliby w szerokiej koalicji od lewackiej Wiosny po rzekomo konserwatywny PSL. Oczywiście taka koalicja nie jest możliwa, nie da się pogodzić interesów partii o tak różnym światopoglądzie. PSL-owi nie podoba się potencjalny start w wyborach nie tylko z lewacką Wiosną ale też z postkomunistycznym SLD. Nie ma co się dziwić, gdyż większość wyborców którzy w wyborach parlamentarnych z 2015 zagłosowali na ludowców, teraz większość została w domu a niewielka część nawet zagłosowała na PiS.
Przykładowo: jeśli partia A ma 10% poparcia a partia B ma 5% poparcia to jeśli stworzą koalicję AB to nie znaczy że będą miały 15%, a zamiast tego np. 13%, gdyż jakiejś części elektoratów obu partii może nie podobać się ta koalicja. Dlatego w wyborach do Parlamentu Europejskiego przegrała Koalicja Europejska.
Zamiast tego PSL wolałoby aby opozycja poszła w dwóch blokach - lewicowym (Wiosna, SLD, Razem, Zieloni) i centrowo-liberalnym (PO, Nowoczesna, PSL) po to aby łatwiej można było wypracować program wyborczy, żeby elektoraty się nie odejmowały. Automatycznie po wyborach gdyby mieli razem 231 mandatów to zapewne utworzyliby koalicję rządową.
Może dziwić upór Platformy żeby iść w szerokiej koalicji skoro w każdym wariancie przegrywają a musieliby podzielić się miejscami z innymi partiami; w mniejszej koalicji nie musieliby oddawać miejsc na liście tak dużo. Być może Schetyna wie że nie wygra wyborów ale chce być hegemonem opozycji. Być może celem takiej koalicji może być niedopuszczenie aby PiS uzyskał większość konstytucyjną (ale jest to bardzo mało prawdopodobne nawet gdyby opozycja poszła oddzielnie, gdyby PiS miał chociaż 276 głosów czyli możliwość odrzucenia weta prezydenta byłby to sukces dla tej partii)
Oczywiście to przedstawienie sytuacji potencjalnych list wyborczych do Sejmu. Natomiast do Senatu ze względu na to że obowiązują tam jednomandatowe okręgi wyborcze zapewne opozycja zjednoczy się i wystawi jednego kandydata, co jednak zaprzecza narrację PSL-u o swoim konserwatyzmie.
Inne tematy w dziale Polityka