molasy molasy
2540
BLOG

"Dorzynanie" to nie "dożynanie" czyli o ortografii politycznej

molasy molasy Polityka Obserwuj notkę 4

Wymienione w tytule słowa wprowadził do polskiego języka politycznego Radek Sikorski, czołowy polityk "partii miłości" czyli Platformy Obywatelskiej. Mówiąc w 2007 r. o zwolennikach Prawa i Sprawiedliwości, stwierdził, że "trzeba dorżnąć tę watahę". I od tego momentu słowa "dorzynanie"/"dożynanie" zaczęły żyć własnym życiem. Gdyby policzyć notki na Salonie24, w których się one pojawiają, to wypadłoby chyba, że są tak samo często używane. Jedna połowa blogerów pisze o "dorzynaniu", natomiast druga - o "dożynaniu". 

Słowa te nie oznaczają już tylko tego, co w ramach "polityki miłości" Sikorski chciał zrobić z pisowcami. Blogerzy S24 wymyślili takie zwroty jak: "dorzynanie watah z AK", "dorzynanie serbskich watah", "dorzynanie Ulmów", "dorzynanie Polski", "dorzynanie Grecji", "dorzynanie II RP", "dorzynanie na dożynki", "dorzynanie Piskorskiego", "dorzynanie budżetów samorządów", "dorzynanie branży piwowarskiej". W notkach pojawiają się także takie terminy jak: "dożynanie ostatnich polskich kapitalistów", dożynanie Schetyny", "dożynanie muzyki poważnej", "dożynanie Sienkiewicza", "dożynanie zarazy", "dożynanie podatnika". Jeden z blogów nosi tytuł "Dożynanie watahy". 

Kłopoty blogerów z prawidłową pisownią są prawdopodobnie spowodowane w znacznym stopniu tym, że komputerowe edytory tekstów uznają zarówno "dorzynanie" jak i "dożynanie" za poprawne. Istotnie w Nowym Słowniku Ortograficznym PWN są wymienione oba te słowa. Zatem z pozoru wygląda na to, że można pisać zarówno "dożynać" jak i "dorzynać watahę". Jednak jest to interpretacja błędna. Czasowników tych nie można używać zamiennie, bo odnoszą się do innych czynności.

Według Słownika Poprawnej Polszczyzny PWN "dorzynać" ma trzy znaczenia. Nie ulega wątpliwości, że autorom tekstów politycznych chodzi o to, które znajduje pod nr 3. w słownikowej definicji: "dobijać ranne zwierzę, rzadziej człowieka" × k t o ś dorzyna c o ś, rzad, k o g o ś: Dorzynał świnię". "Dorzynać" ma identyczne znaczenie co "dorżnąć", a czasowniki te różnią się jedynie tym, że pierwszy to forma niedokonana, zaś drugi - dokonana. Pochodzą one od "rżnąć". Do tej samej rodziny wyrazów należą "rzeź" i "rzeźnia".

Natomiast "dożynać" wraz z "dożynkami" i "żniwami" pochodzi od "żąć". Odnosi się do ścinania zboża lub trawy. Definicja słownikowa brzmi następująco: "k t o ś dożyna c o ś, rzadz. c z e g o ś: Dożyna owies, rzadz. owsa".

Zgodnie z powyższymi określeniami słowo "dorzynać" ma wydźwięk negatywny, bo oznacza zabijanie człowieka lub zwierzęcia, natomiast "dożynać" - pozytywny, bo dotyczy zbierania plonów. Mnie pierwsze z nich kojarzy się z tryskającą krwią umierającej istoty, natomiast drugie - ze żniwami i pachnącym świeżym chlebem. Zatem cytując wypowiedź Sikorskiego na temat wyborców PiS-u, jego zwolennik powinien pisać o "dożynaniu watahy", natomiast jego przeciwnik - o "dorzynaniu watahy". Jest to oczywiste, bo ten pierwszy uważa, że jest to czynność pozytywna i Polsce potrzebna, natomiast ten drugi jest zdania, że wytępienie pisowców nie rozwiąże żadnego problemu naszego kraju. Jeśli zatem wszyscy użytkownicy blogosfery prawidłowo rozumieliby znaczenie tych dwóch słów, to przez wybór odpowiedniej pisowni autor mógłby wpływać na ocenę zasadności "dorzynania/dożynania pisowskiej watahy" przez czytelnika!

Powyższy passus to oczywiście żart. Rzecz w tym, że większość blogerów oraz czytelników ich notek nie zdaje sobie sprawy z różnic znaczeniowych słów "dorzynać" i "dożynać". Autorzy używają tych słów intuicyjnie, bez refleksji nad ich znaczeniem i bez sprawdzenia prawidłowej pisowni w słowniku. Ci, którzy piszą "dożynanie watahy", robią błąd ortograficzny. Nowy Słownik Ortograficzny PWN nie pozostawia tu żadnej wątpliwości, bo informuje, że "dorzynać" należy używać, gdy tę czynność wykonuje się np. nożem lub piłą, natomiast "dożynać" dotyczy zboża.

Czynnikiem decydującym o pisowni jest to, czy czynność odnosi się do istoty żywej (człowiek, zwierzę) czy też do rośliny. W pierwszym przypadku zawsze piszemy "dorzynanie". Nie zgadzam się w tym przypadku z sugestią Małgorzaty Kozłowskiej, która w zamieszczonym na portalu polityka.pl tekście "Dożynanie czy dorzynanie czyli co z tą watahą" sugeruje, że gdyby zabijanie zwierzęcia trwało długo, to dopuszczalna byłaby pisownia "dożynanie". Tyle, że w tym przypadku oznaczałoby to sadystyczne pastwienie się nad nim. "Gdybyśmy ową zwierzynę 'dożynali' (przez "ż"), najprawdopodobniej zajęłoby się nami Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami i policja, bo byłoby to zwykłe maltretowanie żywego stworzenia i nosiło znamiona czynności powtarzalnej" - napisała Kozłowska. 

Tego typu rozumowanie wynika z tego, że, jej zdaniem, czynnikiem różnicującym znaczenie tych tak samo brzmiących słów jest powtarzalność: "dożynanie" oznacza, że czynność co jakiś czas się powtarza, natomiast "dorzynanie" - odnosi się do czynności jednorazowej, szybko wykonanej. "Dożynki kojarzą się z powtarzalnością, bo przecież trawa za jakiś czas odrośnie" - napisała Kozłowska. Niestety jest to rozumowanie błędne, ponieważ czasownika "dożynać" używa się najczęściej w odniesieniu do ścinania zboża, a ono nie odrasta. Wprawdzie czynność żęcia zboża powtarza się co roku, lecz jest to inne zboże. Trzeba je zawsze najpierw jesienią lub wiosną zasiać, po to, żeby latem skosić i zebrać. W tym sensie tak samo powtarzalna jest co roku rzeź świń, które rosną tak jak zboże 6-10 miesięcy.

Przypuszczam, że pomyłka pani Kozłowskiej, która jest z wykształcenia filologiem polskim, spowodowana była tym, że pochodzi ona z miasta i nie zna się na rolnictwie. Ośmieliłem się wejść z nią w polemikę, choć jestem z wykształcenia historykiem z tego powodu, że w ramach zajęć ze specjalności edytorskiej miałem podczas studiów przedmiot "Kultura języka polskiego". Ćwiczenia odbywałem w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. No i wiem na czym polega powtarzalność cyklów produkcyjnych w rolnictwie, bo pochodzę ze wsi.

Polemika z panią Kozłowską wydawała mi się konieczna, bo niektórzy blogerzy, powołując się na jej tekst, świadomie piszą o "dożynaniu watahy" pisowców jako czynności wciąż się powtarzającej. Uważam, że nie ma żadnych podstaw językowych do stosowania takiej pisowni.

Zatem, żeby nie było żadnych wątpliwości, bo może nie wszyscy dobrze mnie zrozumieli, gdyż wśród większości czytelników inteligentnych trafiają się również lemingi. Pisze się "DORZYNANIE WATAHY"! Przecież Sikorski użył czasownika "dorżnąć", który - jak napisałem wyżej - jest tożsamy z czasownikim "dorzynać" (pierwszy to forma dokonana, drugi - niedokonana). Polszczyzna to piękny język. Nie kaleczmy jej! 

Na zakończenie chciałbym wyrazić nadzieję, że już wkrótce Sikorski i inni politycy PO przestaną forsować "politykę miłości", w ramach której używają takich słów jak "dorzynanie watahy". Wolę zwykłą politykę, której immamentną cechą jest oczywiście spór i konflikt, ale rozstrzygany w sposób cywilizowany, bez użycia noża czy piły mechanicznej. 

Tekst Małgorzaty Kozłowskiej dostępny jest pod adresem: www.polityka.pl/kraj/analizy/1510018,1,dozynanie_czy_dorzynanie_czyli_co_z_ta_wataha.read 

molasy
O mnie molasy

"JEDYNIE PRAWDA JEST CIEKAWA" - Józef Mackiewicz

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka