Jimmy White coraz rzadziej pokazuje się na najważniejszych turniejach snookerowych. Już dawno wyleciał ze ścisłej czołówki rankingu, a to skazało go na konieczność startu w eliminacjach do wszystkich kluczowych imprez. A że White swoje lata ma, dokładnie 49, jest człowiekiem rozrywkowym i lubi pokera, to w efekcie tylko sporadycznie można go oglądać w telewizyjnych fazach turniejów.
White jest "etatowym", bo sześciokrotnym wicemistrzem świata. Mówi o tym z dumą, nigdy nie krytykując swoich rywali. Ma już coraz rzadziej spotykaną w tym środowisku klasę, na miarę Steva Davisa i Stephena Hendry'ego. Jego nazwisko najprawdopodobniej już nigdy nie pojawi się na pucharze w Crucible. W trakcie swojej długiej kariery wygrał 10 turniejów rankingowych. Dla snookerzystów z dolnej części rankingu, to marzenie. Dla kibiców White'a, o wiele za mało.
Ale snookerowy półemeryt znowu zaskoczył. Trochę niespodziewanie, bo po sezonie. Wszedł, prawie bez rozgłosu, do historii sportu. Choć na swój sposób bezczelnie. Na pokazowym turnieju w Dundalk w Irlandii, 28 maja, podszedł do stołu i rozbił bile wbijając od razu czerwoną. A po niej wbił maksa... Pierwszego maksa z rozbicia w historii zawodowego snookera. Szacun Jimmy.
I szacun dla kibica, który przytomnie włączył kamerę w telefonie.
http://www.youtube.com/watch?v=1vCYf_ZCWZM
Inne tematy w dziale Sport