Oglądałem dzisiaj fragmenty briefingu ministra Jerzego Millera po jego powrocie z Moskwy. Minister Miller, z racji wieku reprezentujący pokolenie wychowane na magnetofonach szpulowych i radiomagnetofonach marki "Kasprzak" stanął w pewnym momencie przed trudnym zadaniem wytłumaczenia młodym dziennikarzom z pokolenia MP3, na czym polegała rejestracja dźwięku na tego typu archaicznym sprzęcie i co mogło spowodować zakłócenie w zapisie jednej z czarnych skrzynek. "Ten rejestrator to stara technologia, taśma magnetofonu szpulowego. Gdy zapis doszedł do końca szpuli i miał nastąpić revers, przez moment taśma zaczęła biec w nieco innym tempie i nie byliśmy pewni, czy nagranie jest dokładne" -tłumaczył cierpliwie minister dziennikarzom chyba nieco zdumionym tym, że w XXI wieku taki sprzęt jest jeszcze w ogóle używany.
Przypomniał mi się od razu stary dowcip. Na korytarzu wagonu sypialnego w pociągu przemierzającym bezkres Związku Radzieckiego spotyka się dwóch pasażerów. Przedłużającą się ciszę przerywa jeden z nich.
- Dokąd jedziesz?
- Z Moskwy do Władywostoku. A ty?
- Z Władywostoku do Moskwy.
Znowu chwila milczenia i wreszcie pierwszy z pasażerów mówi z nieukrywanym podziwem: Wot kakaja tiochnika!
Inne tematy w dziale Rozmaitości