Przyjęła się jednak inna nazwa "schetynówka" nie odpowiadająca zakresowi kompetencji ministra o tym nazwisku. Pan Schetyna Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji woli swoim nazwiskiem zdobić zadania nie leżące w jego domenie - budowę dróg lokalnych i regionalnych. Ten fakt jest doskonałą ilustracją zjawiska szerszego, nie tyczącego się tylko obecnego rządu - zjawiska centralistycznego populizmu.
Zasadą (konstytucyjną) jest i być powinna pomocniczość. Kompetencje w zakresie dróg lokalnych ma gmina i powiat; rzeczą właściwą jest zapewnienie im odpowiednich środków, by owe kompetencje władze lokalne spełniły. Brak środków jest przy tym największą barierą w dobrym wypełnianiu zadań lokalnych. Nie można bowiem gminom i powiatom zarzucić nieudolności, czy niechęci do zajmowania się drogami. Może nie wszędzie powstać biblioteka (nie wszyscy radni są czytelnikami), nie zawsze buduje się mieszkania komunalne czy ośrodki zdrowia. Ale za złe drogi wyborcy surowo ukarzą; w czasach gdy prawie każdy ma samochód zaniedbania tego tematu są niewybaczalne. Wójtowie i starostowiei stają zatem na głowie, by pozyskać środki na załatanie swoich dróg. Liczba wniosków w tych sprawach o środki pomocowe ponad dziesięciokrotnie przekracza dostępną pulę.
Nie ma więc żadnego uzasadnienia, by centrum rządzące dodatkowo sztucznie stymulowało takie działanie. Można, powiedzmy, taką zasadność odnaleźć w programie budowy boisk czy zakupu książek do wiejskich bibliotek. Nie wszędzie bowiem takie sprawy traktowane są priorytetowo, a zdrowy styl życia oraz dostęp do dóbr kultury przekładają się na dobro całej narodowej społeczności. Tam więc, gdzie trzeba zachęcić, czasem pożyteczna okazuje się interwencja centrum. Powtórzmy jednak - nie ma potrzeby takiej zachęty do budowania dróg. Potrzebne jest doinwestowanie budżetów samorządów, zwłaszcza, że w okresie kryzysowym boleśnie uderzyć może w część z nich spadek dochodów własnych (podatku od nieruchomości, udziału w CIT).
Dodajmy tu, że brak pieniędzy na drogi lokalne wynika także z ponoszonych przez samorządy kosztów dotowania zadań leżących w sferze rządu. Przyzwyczaili się już wszyscy, że samorząd dokłada do subwencji oświatowej. Gdyby nie to w Polsce wracałby analfabetyzm - subwencja pozwala na kształcenie w klasach 40 osobowych. Gminy nie mają także wyjścia i łożą na inne zadania rządu, w tym na owe komisariaty pana Schetyny. Sumę nakładów ponoszonych przez samorządy na sferę bezpieczeństwa publicznego szacować można na 1,5-2 mld zł rocznie. W tym mieści się budowa i remont policyjnych komisariatów, kupno radiowozów i benzyny do nich, zakup sprzętu specjalistycznego, wyposażenia biurowego, instalowanie monitoringu wizyjnego, a nawet refundacja kosztów zatrudnienia policjantów.
Dwukrotnie więc większą kwotą samorządy dotują pana Schetynę, niż pan Schetyna drogi nazywane swoim imieniem. Tak to wygląda w rzeczywistości; niestety zupełnie inaczej w telewizji.
Uczy się więc ludzi, że ich własna, lokalna aktywność nie ma sensu; przekonuje, że nie są wstanie sami sobie pomóc i w ramach wspólnoty samorządowej dbać o wzajemne zaspokajanie podstawowych potrzeb zbiorowości. Wychowuje się w duchu znanym z okresu carskiego - my nie ważni, ważny jest Dobry Pan, który może łaskawie nam coś da. Naszą rolą jest pokornie antyszambrować kornie się kłaniając.
Tak to więc bywa. Niby osobistość liberalna, europejska, pełna zasad z Deklaracji Praw Człowieka; ale morda azjacka jej z kołnierza sterczy i odejść nie chce. Taka, psia - mać genetyka.
Jarosław Kapsa - częstochowianin, publicysta specjalizujący się w tematyce samorządu terytorialnego, doradca Prezydenta Częstochowy, w latach osiemdziesiątych działacz opozycji, poseł OKP i UD w Sejmie 1989-1991.