Nazwa naszego portalu jednoznacznie może kojarzyć się z refleksją o przyszłości, z tym, jak budować polską wspólnotę polityczną i narodową w XXI wieku. Nie ulega dla nas jednak wątpliwości, że mądre budowanie przyszłości nie może abstrahować od rozumnej refleksji nad przeszłością narodu i państwa. Ostatnie lata udowadniają, jak refleksje te ważą na bieżących decyzjach politycznych.
W latach 90., w pierwszym dziesięcioleciu naszej nowej niepodległości dominowała w dyskursie publicznym teza, że państwo, czy też szerzej – władza publiczna, nie powinna zajmować się historią, jej oceną, hierarchizacją wartości z niej wynikających. Krótko mówiąc: polityk zajmować się miał jedynie przyszłością, pozostawiając historię historykom.
Myślenie takie przyniosło opłakane skutki:
- świat zapomniał, kto pierwszy skutecznie zaczął kruszyć okowy komunizmu; jego koniec w wymiarze symbolicznym skojarzony został z obalaniem muru berlińskiego, a nie bramą Stoczni Gdańskiej;
- świat zapomniał, kto wystawił w II wojnie światowej piątą pod względem wielkości armię aliancką przeciwstawiającą się hitlerowskim Niemcom, czego konsekwencją był jedynie symboliczny udział Polaków w międzynarodowych obchodach rocznicy lądowania wojsk sprzymierzonych w Normandii w 2004 roku, a polski prezydent na obchodach rocznicy zakończenia tej wojny w Moskwie w 2005 roku został posadzony w tylnym rzędzie i nie dopuszczony do głosu;
- świat zapomniał, jak wyglądała okupacja hitlerowska i sowiecka w Polsce, a w to miejsce zaczęły pojawiać się tezy o istnieniu „polskich obozów koncentracyjnych”.
Marek Cichocki w 2005 roku napisał, że „kolektywna pamięć o przeszłości jest tak naprawdę problemem politycznym. Zwykłe biologiczne ograniczenie ludzkiej pamięci, która sama może przetrwać nie dłużej niż 2 lub 3 pokolenia, powoduje, że staje ona w samym centrum politycznej uwagi każdego państwa i polityka, dla których nie jest obojętne, o czym obywatele pamiętają, a co zostaje przez nich zapomniane”. Przypomniał też opinię Hannah Arendt, że „państwo jest nie tylko wspólnotą dobrze i sprawiedliwie zorganizowanego działania, lecz także zorganizowanej pamięci”. Pamięci – dodajmy – nie tylko na użytek własnego narodu, ale też do prezentowania jej innym.
Te oczywiste, wydawałoby się, prawdy, zaczęły przebijać się do świadomości części polskich elit i świata polityki dopiero w tym stuleciu. Przełomowe było w tej sprawie powstanie i działalność Instytutu Pamięci Narodowej oraz 60 rocznica Powstania Warszawskiego w 2004 roku. Otwarcie muzeum poświęconego temu powstaniu, pojawiający się wraz z tym kult polskiej flagi, entuzjazm młodych ludzi, zwiększone zainteresowanie książką historyczną – wszystko to świadczyło o przełomie w tej sprawie. Być może nieprzypadkowo zbiegło się to w czasie z wejściem Polski do Unii Europejskiej, gdy Polacy mogli bliżej skonfrontować swoje doświadczenie z losem innych narodów i państw i częściej zaczęli zadawać sobie pytanie, kim są, czym mogą pochwalić się w coraz częstszych, nawet osobistych kontaktach z przedstawicielami innych narodów Europy. Zapragnęli zakończenia „kryzysu polonizmu”.
Dziś wydaje się już oczywiste, że polityka pamięci powinna być uprawiana przez władzę publiczną, w tym polski rząd. Stała się ona jednym z istotnych elementów programowych rządów Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego, realizowanych zwłaszcza w tym czasie przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego pod kierunkiem Kazimierza Michała Ujazdowskiego. Wydaje się również, że nie będzie ona lekceważona przez rząd Donalda Tuska. Świadczą o tym zwłaszcza jego wypowiedzi związane z koniecznością godnego przypomnienia całemu światu dwóch rocznic: 70-tej rocznicy wybuchu II wojny światowej na Westerplatte i 20-tej rocznicy obalenia komunizmu najpierw w Polsce, a potem w innych krajach Europy Środkowej. Obie przypadają na rok 2009. Polityka ta jest również konsekwentnie prowadzona przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, zwłaszcza w dziedzinie honorowania często zapomnianych „bohaterów naszej wolności”.
Mądre i długofalowe uprawianie polityki historycznej musi wszak opierać się na fundamencie instytucjonalnym. Takich inicjatyw powstało w ostatnich latach wiele. Wspomniane już Muzeum Powstania Warszawskiego, Muzeum Historii Polski, Muzeum Historii Żydów Polskich, Muzeum Józefa Piłsudskiego i II Rzeczypospolitej w Sulejówku, Europejskie Centrum Solidarności i nowe Muzeum Westerplatte w Gdańsku, Muzeum Ziem Zachodnich we Wrocławiu... To nie zamknięta lista. Na początek w naszym dziale postaramy się zaprezentować wszystkie te inicjatywy, ich zaawansowanie, ideę i cel. Pragniemy też zachęcić do dyskusji, a nawet polemiki z ich założeniami, które z pewnością mogą być cenne dla organizatorów tych instytucji.
W portalu Polska XXI będziemy też prezentować aktywność innych państw i narodów w tej dziedzinie, zwłaszcza Niemiec i Rosji. W ten sposób chcemy też udowodnić, że wzbudzając troskę o zbiorową pamięć nie jesteśmy osamotnieni, że dbają o to też inni i to w wymiarze, który może być dla nas kontrowersyjny, ale warto go znać.
Jarosław Sellin
Tekst opublikowany na portalu Polska XXI