Dla Duńczyków odkrycie grobu Haralda I Sinozębego (922-987) w Wiejkowie koło Wolina jest porównywalne z potencjalnym odkryciem w Polsce zaginionego grobu Mieszka I. Na początku września 300 milionów widzów na całym świecie obejrzy niezwykły odcinek serii CNN "Świat cudów Questa", w którym jedna z świetnie rozpoznawalnych twarzy CNN - Richard Quest wciela się w wywodzącego się z Wolina owego duńskiego króla wikingów. Szwedzki archeolog Sven Rosborn dowodzi, że słynna pogańska szkatuła z Kamienia Pomorskiego (zwana też relikwiarzem św. Korduli) i złoty medalion Haralda Sinozębego z jego grobowca w Wiejkowie na Pomorzu, to bardzo wymowne dowody, że przed tysiącem lat Polska znajdowała się w głównym nurcie wikińskiej historii Europy. Król Harald żył w świetnej komitywie z Bolesławem Chrobrym, który wydał za mąż za syna Haralda - Swena Widłobrodego, swoją siostrę Swiętosławę - Storradę w roku 996. Obaj władcy, wikińskim zwyczajem, zapewne upili się na umór na tym hucznym, królewskim weselu.
Tematem odkrycia grobu Haralda Sinozębego przez Svena Rosborna i Tomasza Sielskiego zainteresował Richarda Questa słynny duński projektant mody Jim Lyngvild zainspirowany opublikowaną niedawno książką Rosborna na ten temat. Lyngvild jest współpracującym z kopenhaskim Muzeum Narodowym wielkim znawcą i miłośnikiem sztuki wikińskiej. Na Richardzie Quest'cie wielkie wrażenie zrobiła wizyta w połowie sierpnia b.r. we wzniesionym w stylu wikińskim drewnianym Zamku Kruka ("Ravnsborg") na Południowej Fionii Jima Lyngvilda. Sam słynny projektant osobiście przyjechał do Wiejkowa by na własne oczy zobaczyć miejsce pochówku Haralda Sinozębego i u stup kościoła złożył wiązankę kwiatów
Zapewne do niezwykłego odkrycia "zaginionego" grobu Sinozębego by nie doszło, gdyby nie mieszkająca w szwedzkim Malmö pochodząca z Polski 11-letnia Maja Sielska. Pewnego grudniowego dnia 2014 roku w swoim podręczniku do historii znalazła ona zdjęcia monet, które jej zdaniem przypominały pokryty patyną medalion w pudełku z guzikami babci, które rodzina Sielskich przywiozła z Polski. Gdy ów medalion przyniosła ona do szkoły, nauczyciele poradzili rodzinie Sielskich kontakt z muzealnikami. Ci początkowo stwierdzili jedynie, że ten pokryty niezrozumiałymi napisami przedmiot o wadze ponad 25 gramów, nie jest monetą, a złotą blaszką. Dopiero specjalizujący się w epoce wikingów archeolog Sven Rosborn z Uniwersytetu w Lund, rozpoznał w tym odlanym ze złota medalionie dar grobowy, z którym został pochowany w 987 r. na Pomorzu Zachodnim słynny wikiński król Danii – Harald Sinozęby. O tym, jak niebywale cenne jest to znalezisko świadczy fakt, iż złoty medalion rodziny Sielskich obecnie przechowywany jest w skarbcu jednego ze szwedzkich banków. Jest to najcenniejszy eksponat pochodzący z okresu wikingów wszechczasów – ubezpieczono go na sumę 3,5 mln dolarów.
Obecny ceglany budynek kościoła w Wiejkowie koło Wolina został wybudowany przez tutejszych luteran w 1841 r. nad ukrytą pod ziemią kryptą średniowiecznej świątyni. Nie miano wówczas świadomości, że odkryty podczas budowy pochówek zawierający wikińską broń, wyroby ze złota i srebra należał do monarchy. Grobowiec zawierał największy znany na świecie skarb złotych ozdób z epoki wikingów. Teraz wiemy, że w grobie Sinozębego znajdowało się co najmniej 4,6 kg złotej biżuterii, a ponadto kilka kilogramów srebrnych monet. Przedmioty złote w epoce wikingów były zarezerwowane wyłącznie dla władców, jako widoma oznaka królewskiego, czy też książęcego statusu. Oznacza to, że jest to największy znany archeologiczny depozyt złotych przedmiotów na ziemiach polskich.
Sven Rosborn przytacza treść zapisków pastora z Wiejkowa, który opisuje moment odkrycia kipiącego złotem i srebrem królewskiego grobowca w tym pamiętnym dla mieszkańców roku 1841: "Heinrich - jedenastoletni chłopiec wchodzi i przeszkadza nam w spotkaniu. Mówi, że właśnie wszedł do grobu i ma przy sobie złotą biżuterię. Kiedy zeszliśmy na dół, nasze buty ugrzęzły w błocie i mieliśmy trudności z przejściem w kierunku rogu krypty, na który wskazywały dzieci. Dokładnie tam, gdzie spadły kamienie, można było zobaczyć czarną, ciemny otwór w ścianie, tak mały, iż do wnętrza mogło się wczołgać tylko dziecko. Wkrótce mężczyźni poszerzyli dziurę wybierając najpierw warstwę głazów, a potem kolejną, która była pod spodem. Ta warstwa wydawała się znacznie starsza. W miarę powiększania się dziury zdaliśmy sobie sprawę, że dolna warstwa kamieni zasłaniała wąskie przejście, a kiedy oświetliliśmy je naszymi latarniami nieco dalej pojawiły się strome, kamienne schody. Mały Heinrich powiedział nam, że schody prowadziły do małej komnaty z owalnym sklepieniem i, że to właśnie tam odnalazł on złote przedmioty. Jeden z mężczyzn wczołgał się do środka, inni chcieli iść za nim, ale on krzyknął, że owalna przestrzeń jest tak mała, że zmieści się w niej tylko dwóch mężczyzn. Wnętrze krypty okropnie cuchnęło, żaden z mężczyzn nie odważył się zanurzyć nóg w wodzie, która przypomina odrażającą czarną zupę gotowaną na zgniłych roślinach i jelitach. Byłem jednym z ostatnich, którzy weszli do krypty i wtedy zobaczyłem, że jest to mała komora zbudowana z nieprzetworzonych kamieni o różnych rozmiarach. Była to bardzo prymitywna konstrukcja, ale ten wygląd był zwodniczy, ponieważ pomimo swojej prostoty kamienne mury były niezwykle solidne. Postrzegałem tę konstrukcję jako znacznie starszą niż fundament z lat dwudziestych XII wieku zbudowany z obrobionych równych bloków. Spalone kawałki drewna, które znaleziono później, gdy kontynuowano prace porządkowe, również wskazywały, że kiedyś w tym miejscu znajdował się drewniany budynek, który prawdopodobnie został zniszczony w pożarze.
Kiedy wszyscy, jeden po drugim, wczołgali się przez korytarz i pojawiło się pytanie, kto zanuży się w brudnej i cuchnącej wodzie, aby sprawdzić, czy na dnie nie nie ma tam jakichś cenniejszych przedmiotów. Nikt nie był przygotowany do takiego poświęcenia, a ostatecznie to nasz mały Heinrich znowu musiał zanurzyć się w obrzydliwej wodzie. Nie bał się ani nie czuł wstrętu poruszając się w szlamie. Heinrich po kolei wybierał z błota kolejne sztuki złotej biżuterii, kilkaset małych monet, srebrne pręty i kawałki złotego drutu". Mieszkańcy Wiejkowa nie zgłosili władzom pruskim tego niezwykłego odkrycia i wiele ze znalezionych tu złotych przedmiotów uległy rozproszeniu. Dopiero po z górą 170 latach dzięki rodzinie Sielskich i archeologowi Svenowi Rosbornowi dowiedzieliśmy się o tym zadziwiającym odkryciu. Przyniesiony do szwedzkiej szkoły złoty medalion był własnością kościoła w Wiejkowie aż do 1945 r., kiedy to tutejszy pastor przekazał go wraz z innymi znaleziskami członkom rodziny Sielskich. Była to zapłata za pomoc ludności niemieckiej zaraz po zakończeniu II wojny światowej.
Dla Duńczyków Pomorze było traktowane jako część Wielkiej Danii (która obejmowała także południe Szwecji, Holsztyn, Meklemburgię i Estonię)). Wyraża to dobitnie pośmiertny łaciński napis na nagrobku króla Waldemara I Wielkiego, pochowanego w 1182 r. w duńskim Ringsted. Brzmi on tak: Hic iacet Danorum rex Waldemarus, primus Sclauorum, co można przetłumaczyć jako: „Tu leży król duński Waldemar, władca Słowian”.
Czy Bolesław Chrobry i Harald Sinozęby, władcy tworzących się państw: polskiego i duńskiego znali się osobiście? Czy składali sobie wizyty w Jelling i w Gnieźnie? Jest to bardzo prawdopodobne - o wyjątkowo bliskich wzajemnych relacjach tych władców mówią skandynawskie sagi. Więcej o ważnej roli Skandynawów w państwie Mieszka I piszę w książce "Polska wikingów cz.1".
Marek Kryda
O skandynawskich elitach państwa Piastów autor książki "Polska wikingów" mówi w Radiu Kraków
Marek Kryda – (ur. w 1958 r.), mieszkający w USA popularyzator nauki, publicysta i dziennikarz współpracujący z Focusem Historia, Przekrojem, wp historia i Archeologią Żywą. Autor książki popularno-naukowej o początkach państwa polskiego „Polska wikingów cz. I” (2019), członek Brytyjskiego Towarzystwa Archeologicznego, założyciel Stowarzyszenia Normanistów Polskich.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura