Czy pierwszym pismem, które używano nad Wisłą, było skandynawskie pismo runiczne? Na drzwiach spichlerza z Gostwicy na Sądecczyźnie jest namalowana runa ALGIZ – w skandynawskiej tradycji przedchrześcijańskiej, magiczny znak ochronny. W pogańskim alfabecie runicznym zwanym Fuþarkiem starszym, ta runa uznawana była za wyraz graficzny najbardziej potężnego zaklęcia, oznaczającego „zabezpieczenie i ochronę”. Od niepamiętnych czasów, mieszkający w Gostwicy Lachowie Sądeccy, podobnie jak mieszkańcy Skandynawii, uznawali tę literę pisma runicznego za potężny symbol ochronny. Jego zadaniem było ochraniać przed piorunami, ogniem czy złodziejami zgromadzone w spichlerzu, ciężko wypracowane dobro.
Gocki grot włóczni z III w. n.e., nazywany grotem z Kowla. Fot. Wikipedia, Domena Publiczna
W roku 1858, podczas orki na polu we wsi Soszyczno (ukr. Сошичне) koło Kowla na Wołyniu, odkryto niezwykły grot włóczni, pokryty archaicznym pismem. Krewny zarządcy lokalnego majątku ziemskiego, Aleksander Szumowski, próbował bez skutku zainteresować „grotem z Kowla” naukowców w Kijowie (1859), w Krakowie i Warszawie (1862). Przełom nastąpił dopiero 18 lat po odkryciu z Soszyczna – w roku 1876 informacje o znalezisku publikują wydawane w Warszawie „Wiadomości Archeologiczne” (Tom 3). Niezwykłość tego gockiego żelaznego grotu z III w. n.e. (o długości 15,5 cm i 3 cm szerokości), polega na tym, że podobnie, jak gocki grot z Rozwadowa-Stalowej Woli nad Sanem, na jego powierzchni wyryta została czytana od prawej do lewej, inkrustowana srebrem, runiczna inskrypcja o treści TᛁᛚᚨᚱᛁDᛊ (tilarids), co tłumaczy się jako „dążący do celu”. Było to skandynawskie magiczne zaklęcie, które miało wspomóc „moc rażenia” tej broni. Ponieważ owe zaklęcie ma zakończenie -s, stało się jasne, że właścicielami obu "wspartych magiczną mocą" włóczni byli Goci.
Według mitologii Skandynawów pismo runiczne miało boskie pochodzenie. W tamtych czasach runami zajmowali się wyłącznie wtajemniczeni. Narody skandynawskie przypisywały runom nadprzyrodzoną moc, wierząc, że mogą one chronić od grotów i strzał, rozpędzać chmury, uzdrawiać chorych, wskrzeszać zmarłych, wzbudzić miłość lub nienawiść. Istniały runy, które wyryte na mieczu czy włóczni miały zapewniać zwycięstwo, niektóre chroniły od rozbicia na morzu i te rzeźbiono na dziobach łodzi, jedne przynosiły nieszczęście, inne zaś uchodziły za źródło pomyślności (według C. Pruszyńskiego). Staroskandynawskie słowo rúna oznacza tajemnicę, tajemne znaczenie. W tamtych czasach panowało przekonanie, że pismo runiczne oraz zapisywane przy jego pomocy zaklęcia, były przekazane uzdrowicielom (szw. läkare - stąd polski "lekarz") przez skandynawskich bogów. Ci „wybrańcy bogów” mieli posiąść umiejętność posługiwania się tymi tajemnymi znakami, co nazywano ráða rúnom. O przywiązaniu do wróżb Germanów i użyciu pałeczek z symbolami magicznymi do wróżb pisał Tacyt (ok. 56 – ok. 120 r. n.e.) w swojej Germanii (10): „Jak nikt inny przywiązują wagę do wróżb i wyroczni. Zasada wyroczni jest prosta: gałązkę odciętą z drzewa owocowego tną na kawałki, po czym, umieszczając na nich pewne znaki, rozrzucają je przypadkowo i byle jak na białej tkaninie. Następnie kapłan plemienia, jeśli rzecz jest publiczna, albo ojciec rodziny, jeśli prywatna, wzywa bogów i spoglądając w niebo podnosi jeden po drugim trzy z nich, interpretując je stosownie do wyrytych uprzednio znaków. Jeśli są nieprzychylne, nie zasięga się ponownie rady w tej sprawie aż do końca dnia, jeśli zaś dają pozwolenie, szuka się jeszcze potwierdzenia we wróżbach. Znają i tu wróżby z głosów oraz z lotu ptaków; co zaś osobliwe - słuchają również przepowiedni i ostrzeżeń koni. Żywi się je na koszt publiczny w owych lasach i gajach, białe, nieskalane żadną pracą dla człowieka; zaprzężonym do świętego wozu towarzyszy kapłan z królem albo naczelnikiem plemienia, wsłuchując się w ich parskanie i rżenie. A żadna wróżba nie jest od tej bardziej wiarygodna, nie tylko wśród ludu, lecz także wśród możnych i kapłanów. Ci bowiem uważają siebie za sługi bogów, konie - za ich powierników. Istnieje jeszcze inna praktyka wróżb, które przepowiadają im wynik ciężkich wojen. Jeńca z tego ludu, z którym toczy się wojna, jakimś sposobem pochwyconego, stawiają do walki z wybranym spośród swoich współplemieńców. Każdy walczy ojczystą bronią, a zwycięstwo jednego lub drugiego przyjmują za przepowiednię”.
Najstarszy znany zapis runiczny na świecie pochodzi z drugiej połowy II wieku n.e. Przedmioty z napisami pochodzącymi z tego najwcześniejszego okresu, np. miecze, groty włóczni, grzebienie czy też sprzączki do pasa, były darami wotywnymi złożonymi w ofierze skandynawskim bogom na stanowiskach bagiennych w Vimose i Illemose na wyspie Fionia w Danii (w Norwegii odkryto grot z zadziorami z tego kresu w miejscowości Øvre Stabu). W Polsce najstarszym znaleziskiem zapisów runicznych jest odkryty w Rozwadowie-Stalowej Woli wspomniany wcześniej grot włóczni z zadziorami, datowany na schyłek III w. n.e., na którym utrwalony został runiczny napis w brzmieniu KRLUS.
Goci – obraz Évariste’a Vital’a Luminais (1821–1896), Wikipedia, Domena Publiczna
Czy pierwszym pismem, które używano nad Wisłą, było właśnie skandynawskie pismo runiczne? Na to wskazuje wiele znalezisk. Jeżeli odwiedzimy kiedyś skansen w Nowym Sączu, to zwróćmy uwagę na znajdującą się tutaj niezwykłą wiejską budowlę. Jest nią drewniany spichlerz z Gostwicy - wsi zamieszkałej przez Lachów Sądeckich. Na drzwiach tego spichlerza z 1861 r. namalowana jest skandynawska runa ALGIZ – w skandynawskiej tradycji przedchrześcijańskiej magiczny znak ochronny. W pogańskim alfabecie runicznym zwanym Fuþarkiem starszym, ta runa uznawana była za wyraz graficzny najbardziej potężnego zaklęcia, oznaczającego „zabezpieczenie i ochronę”. Od niepamiętnych czasów mieszkający w Gostwicy Lachowie Sądeccy, podobnie jak mieszkańcy Skandynawii, uznawali tę literę pisma runicznego za potężny symbol ochronny. Jego zadaniem było ochraniać zgromadzone w spichlerzu przed piorunami, ogniem czy złodziejami, ciężko wypracowane dobro. W Gostwicy runa ALGIZ chroniło zboże – w tym czasie największe bogactwo rodziny wiejskiej, a także narzędzia i inne wartościowe przedmioty, które przechowywano w spichlerzu.
To zadziwiające, jak skutecznie archaiczne skandynawskie pismo runiczne potrafiło na ziemiach polskich obronić się przed zapomnieniem. Dowodem na to są fascynujące znaki (tzw. znamiona) bartne, które aż do wieku XIX używane były na polskiej wsi, jako znaki własnościowe, którymi bartnicy oznaczali eksploatowane przez siebie pszczele barcie. Najstarsze wzmianki o znakach bartnych pochodzą ze średniowiecza. W źródle pomorskim z XIII w. zawarta jest informacja, że granica pewnych dóbr wiodła do oznakowanej znakiem bartnym sosny, na której znajdowała się stara barć.
Białowieski bartnik Filimon Waszkiewicz. Fot. Jan Karpiński, zbiory Białowieskiego Parku Narodowego
Stefan Żeromski pisał w "Wietrze od morza" o "herbach bartniczych, z ojca na syna nauką i zwyczajem idących, a rytych na wypracowanych podkłodach". W XIX wieku bartnictwo było skutecznie wypierane przez pszczelarstwo. W Królestwie Kongresowym zostało ono formalnie zlikwidowane carskimi ukazami z lat 1835 i 1837. Te właśnie carskie rozporządzenia spowodowały, że znamiona bartne nie były odnawiane i znikały wraz z wycinką drzew nimi oznaczonych.
U góry: Skandynawska runa ALGIZ jako znak bartny w XVIII-wiecznej Polsce. Na dole: Identyczna runa wyryta na stelli kamiennej w Szwecji. Fot. Domena Publiczna
Skandynawska runa ALGIZ jako znak bartny w XVIII-wiecznej Polsce. Fot. Domena Publiczna
Największy polski znawca herbów szlacheckich - Franciszek Piekosiński (1844 - 1906). Fot. Domena Publiczna
Twórcą teorii o powstaniu szlachty polskiej w wyniku podboju Skandynawów, był profesor Franciszek Piekosinski (1844 - 1906). Według tego autora ("Heraldyka polska wieków średnich"), kształt znaków znajdujących się na najdawniejszych pieczęciach rycerskich, pochodził od run skandynawskich. Ta hipoteza o runicznym pochodzeniu herbów polskiej szlachty znalazła wielu zwolenników. Nawet przeciwnicy tej teorii uznawali, że nie można całkowicie wykluczyć wpływu run na kształtowanie się herbów szlacheckich ”gdyż w niektórych wypadkach można się dopatrzyć naśladownictwa pisma runicznego” – pisał Z. Wdowiszewski. Prawie czwarta część polskich herbów rodowych ma godła (figurę na tarczy herbowej) pochodzące od przedheraldycznych, kreskowych znaków własnościowych, analogicznych do znaków bartnych. Tak powstały: księżyc, gwiazda, podkowa, rogacina, chorągiew czy też łękawica. Jeżeli dodamy tu krzyż (w różnych jego odmianach) oraz miecz, otrzymamy grupę podstawowych figur, dzięki którym można utworzyć ponad 40 polskich herbów.
Prof. Piekosiński pisał: „Koniec przeto ósmego wieku jest właśnie tą chwilą, kiedy kilka nadłabskich plemion lechickich przybyło w okolicę między Odrę a Wartę, i dało początek państwu polskiemu. Dowódcy tych plemion żyjąc w najbliższem sąsiedztwie z Normanami duńskimi, przejęli od nich rycerskie zwyczaje i znaki runiczne jako znaki chorągiewne. Z temi znakami przybyli oni do Polski i zatrzymali je przez wieki, mimo iż znajomość run wskutek utraty sąsiedztwa z Normanami, musiała wkrótce zatrzeć się zupełnie. (...) W okresie późniejszym, kiedy szlachta przyjmowała herby na modłę zachodnioeuropejską, znaki te miały przeobrażać się w postać późniejszych herbów." Owe charakterystyczne, nigdzie indziej niespotykane figury na polskich herbach, były dla prof. Piekosińskiego ewidentnie i niezaprzeczalnie prastarymi magicznymi znakami, rytymi na kłodach drewna, broni, urnach pogrzebowych i glinianych naczyniach. Są to skandynawskie runy, symbole kultowe i znaki magiczne.
F. Piekosiński pisał dalej: "Przez tych kilka wieków jednak, zanim te runy w heraldyce polskiej, jako herby zaszczytne miejsce znalazły, przechodziły one kilka faz przeobrażenia, z których każda swój charakterystyczny stempel na nich wycisnęła. Apostołowie chrześcijaństwa gorliwie tępili wszelkie zabytki pogaństwa. Do takich należały niewątpliwie runy, które nie tylko, że były alfabetem narodów podówczas jeszcze pogańskich, ale miały nadto swoje osobne mistyczne znaczenie. Ale run tych niepodobna było ze znaków chorągiewnych dynastów polskich usunąć. Były one przecież dla nich najdroższym klejnotem, jedynym symbolem ich hetmańskiej władzy, znamieniem ich dynastycznego pochodzenia. Apostołowie chrześcijaństwa więc musieli tu zastosować tę samą praktykę, jaką do innych dla nowej religii nieszkodliwych, a ludowi miłych obrzędów pogańskich stosowali, to jest, że dozwalali i nadal wykonywania tych obrzędów, jednak im nadawali cechę obrzędów chrześcijańskich. Pozostawiono więc i runy nadal dynastom polskim, jako godła chorągiewne, lecz na znak, że to mają być odtąd godła chrześcijańskich rycerzy, opatrzoną została każda runa krzyżem chrześcijańskim.”
Więcej o zabytkach kultury skandynawskiej w Polsce w książce "Polska wikingów" KUP "POLSKĘ WIKINGÓW" CZ. I
Marek Kryda o roli Skandynawów w powstaniu Polski w Radiu Dla Ciebie Posłuchaj: Wieczór RDC: wokół książki „Polska Wikingów”
Marek Kryda – (ur. w 1958 r.), mieszkający w USA popularyzator nauki, publicysta i dziennikarz współpracujący z Focusem Historia, Przekrojem, wp historia i Archeologią Żywą. Autor książki popularno-naukowej o początkach państwa polskiego „Polska wikingów cz. I” (2019), członek Brytyjskiego Towarzystwa Archeologicznego, założyciel Stowarzyszenia Normanistów Polskich.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura