Mieszkańcy Szczecina dołączyli do demonstracji rolników przeciw represyjnemu prawu żywnościowemu w Polsce. Ze wszystkich krajów Europy u nas jest ono najsurowsze.
Stanowi ono, że nie wolno kupić pewnych produktów bezpośrednio od rolnika/wytwórcy, który nie prowadzi firmy. Należą do nich dżemy, konfitury, soki, przetwory domowe, przeciery, mąki, kasze, mięsa surowe (poza drobiem, zajęczakami i dziczyzną), wędliny, pasztety, oleje, mleko i przetwory mleczne, domowy chleb, domowe nalewki, cydry, wina. Innymi słowy, ich sprzedawanie jest nielegalne, a rolnicy nie mogą właściwie uprawiać swojego zawodu i zarabiać na utrzymanie siebie i rodzin.
No tak. Zakazują sprzedaży tych produktów, ponieważ taka forma jest zbyt tania. Nie ma jak jej opodatkwać. Poza tym, teraz producent musi uzyskać dla swoich produktów różnego rodzaju atesty, które mają świadczyć o zdrowości tych produktów. Często dochodzi tu do łapówkarstwa, zwłaszcza gdy jakiemuś producentowi nie chciało się dbać o jakość produktu. Wtedy to na rynek może zostać wpuszczony towar, który przez nieudolność jego producenta może spowodować u kogoś zatrucie.
Wracając do sprawy.
Do protestujących rolników dołączyli też mieszkańcy Szczecina. Portal niezalezna.pl ustalił, że trwa walka o zmianę regulacji sprzedaży lokalnej tak, aby polscy rolnicy, tak jak rolnicy w innych krajach UE, mogli sprzedawać swoje produkty legalnie, bez groźby surowych kar.
W ramach manifestacji zachodniopomorscy rolnicy prezentują swoją dobrą, bezpieczną, tradycyjną i ekologiczną żywność, którą obecne prawo uznaje za nielegalną. Jak zaznaczają, ma to służyć ostrzeżeniu konsumentów, że wkrótce na rynku spożywczym będzie dostępna tylko wysokoprzetworzona, przemysłowa żywność.
Komu zależy na tym aby najlepszej jakości żywność nie była dopuszczona do sprzedaży co prowadzi do tego, że rolnicy tracą podstawowe źródło utrzymania a konsumenci nie mają dostępu do dobrej jakości żywności?
Takie oto pytanie stawiają rolnicy. Wspiera ich też Międzynarodowa Koalicja dla Ochrony Polskiej Wsi - ICPPC.
Drodzy państwo. Możliwe, że jakieś przetwórnie żywności dały w łapę aparatowi państwa.
Producenci powinni mieć wybór czy sprzedawać żywność przetworzoną czy nie. Jak również czy sprzedawać ją bezpośrednio u siebie czy nie oraz czy ma mieć ona jakieś atesty czy nie. A aparatowi państwa wara od tego.
Jednak to jest możliwe tylko w państwie czysto wolnorynkowym.
Producenci będą też wtedy bardziej dbać o wysoką jakość i niskie ceny żywności, co zwiększy konkurencyjność i przyciągnie klientów. Będzie to bardzo pozytywna motywacja do dalszego rozwoju działalności gospodarczej.
Jeśli chodzi o dbanie o jakość. Mam tu na myśli m.in. karmienie zwierząt gospodarskich paszą bez szkodliwych substancji (lub chociaż zawierającą te, które ze wszystkich dostępnych na rynku są najmniej szkodliwe) i nawożenie roślin (owoce, warzywa, zboża).
Jeśli czyjaś żywność ewidentnie komuś zaszkodzi, inni klienci stracą zaufanie do owego producenta i pójdą do konkurencji. Jeśli na dodatek producent umyślnie zataił informacje o potencjalnej szkodliwości spożycia czegoś, będzie większa możliwość wyciągnięcia konsekwencji prawnych. Media z pewnością przydadzą się w nagłaśnianiu takich spraw, chociażby dla zwiększenia oglądalności. Toteż groźba napiętnowania przez opinię publiczną będzie pewnym ostrzeżeniem dla producentów żywności.
Owszem, teraz też można usłyszeć o przypadkach nieudolności jakiegoś producenta żywności. Zwłaszcza w internecie, ale nie każdy ma internet. Starsze pokolenie korzysta raczej z telewizji. Te prywatne bardziej zwracają uwagę na wartość merytoryczną nadawanych informacji, ale te publiczne są zalane bezproduktywnymi przepychankami polityków, czy jakimiś ich konferencyjkami, które wcale nie poprawiają sytuacji w Polsce.
Skłoni to producentów do umieszczenia odpowiednich informacji (jeśli wcześniej tego nie robili) na produktach lub ich opakowaniach (np. że dana kukurydza jest GMO, że dany kurczak był karmiony tym, a tym, itd.).
Ale wróćmy do tematu.
W normalnym państwie część pieniędzy zarobionych na produkcji żywności (bo wiadomo, część pójdzie na potrzeby własne i współpracowników - jeśli produkcją żywności zajmuje się firma wieloosobowa) pójdzie wyłącznie na inwestycję w rozwój działalności gospodarczej.
Teraz wszystko jest odwrócone do góry nogami. Na przykład, bardzo często wysoka jakość pociąga za sobą wysoką cenę, toteż nie każdego stać na dany produkt. I jest zmuszony kupować coś dużo gorszej jakości, bo jest to tańsze.
Jeszcze jedno. Jeśli w państwie czysto wolnorynkowym jakiś producent sam chciałby przebadać swoje produkty pod kątem szkodliwości spożycia ich, z pewnością będzie mógł to zrobić za pośrednictwem jakiejś prywatnej firmy zajmującej się tym.
Źródło informacji o proteście: http://niezalezna.pl/50904-nie-kupimy-prawdziwego-jedzenia
Fot: Bev Lloyd-Roberts / http://niezalezna.pl/50904-nie-kupimy-prawdziwego-jedzenia
W I D E O T E K A .
B I B L I O T E K A .
Zapraszam również do odwiedzania mojej strony na Facebooku
Lewico, a kysz
Inne tematy w dziale Rozmaitości