Jaki wpływ na zachowanie człowieka ma to co wpajano mu w dzieciństwie? Duży! Wiadomo, że nie da się ustrzec dziecka przed wszystkim. Jednak im bardziej rodzice zwracali uwagę na jego wychowanie, edukację i swoje własne relacje z nim, tym większe szanse, że da się je uratować, gdyby wpadło w kłopoty (np. zaczęłoby brać narkotyki).
Pewien mój znajomy ma przyjaciela, który z nim walczył przeciwko komunistomm, aktóry. obecnie jest już w podeszłym wieku i wymaga drobnej pomocy przy wysiadaniu z pojazdów.
Pewnego dnia obydwóm Panom przytrafiła się bardzo przykra sytuacja, którą mój znajomy
opisał na swoim profilu na Facebooku (link do wpisu na jego profilu z dnia 9.12.2013).
Otóż 9 grudnia obaj Panowie jechali autobusem do Opola. Kontroler biletów oskarżył owego przyjaciela mojego znajomego o blokowanie wejścia do autobusu i umożliwianie ucieczki kilku młodziakom, którzy jechali bez biletów i zaczął agresywnie się zachowywać w stosunku do obydwóch mężczyzn.
Mój znajomy zwrócił się o pomoc do pasażerów, by wezwali policję. Tymczasem pracownik ZTM popchnął go i mężczyzna upadł na ramię - na szczęście nie odniósłszy żadnych obrażeń. Z kilkunastu pasażerów zareagowała tylko jedna starsza Pani, która wezwała policję. Funkcjonariusze spisali mojego znajomego i jego przyjaciela, a całą sprawę podsumowali następująco, że "stare dziadki" powinny siedzieć w domu.
Znajomy skomentował to wszystko słowami:
Mimo, że komuna się oficjalnie skończyła - wciąż widoczna jest na każdym kroku. Są równi i równiejsi, policja niczym nie różni się od tych samych sk*** którzy jeszcze 40 lat temu złamali mi trzy palce u prawej ręki.
Ten pracownik ZTM to chyba miał jakieś kompleksy, że wyżywał się na niewinnych starszych ludziach. Natomiast policjanci zachowali się jak zwykłe chłoptysie, kozaczący przed słabszymi, a bojący się przestępców.
Postawa pasażerów też pozostawia wiele do życzenia! Przepraszam... przypomina mi to życiewięźniów w obozach hitlerowskich i stalinowskich. Wiadomo, sposób traktowania ich tam i warunki życia były straszne. Ludzie potrafili wyrzec się bliskich, by przeżyć. Toteż ja, która nie przeżyłam tego co oni, nie mam prawa ich potępiać. Jednak nawet w takich miejscach zdarzali się ludzie, którzy potrafili poświęcić się dla drugiego człowieka, czy dla wyznawanych przez siebie wartości - nawet w Oświęcimskim Zonderkomando, choć - nie można zaprzeczyć - tam było takich postaw najmniej ze wzgliędu na to na czym polegała praca tam. Niczego nie wymyśliłam, czytałam o tym trochę swego czasu.
Ale do czego zmierzam? Chodzi o to, że pasażerowie autobusu, którym jechali mój znajomy i jego przyjaciel, nie byli przez nikogo więzieni, nikt ich nie torturował. Dlatego dziwi mnie brak reakcji z ich (pasażerów) strony, poza postawą owej starszej Pani, która nie pozostała obojętna i pomogła.
Ale co się tu dziwić? Pewnie sądzili, że aparat państwa, tutaj w postaci policjantów, załatwi sprawę. A guzik! Nie dość, że nie pomogło, to jeszcze potraktowało p. Zamoyskiego i jego przyjaciela jak natrętnych petentów!
Ci dwaj Panowie spotkali się z niemal totalną znieczulicą, do której w dużej mierze przyczynia się lewicowy ustrój panujący w Polsce.
Dawniej więzi rodzinne i społeczne były silniejsze.
Po pierwsze, rodzice sprawowali pełnię opieki nad swoimi dziećmi. To oni nadzorowali ich wychowanie i edukacię. Wymuszało to na nich dbałość o jakość tego wszystkiego. Na przykład, jeśli jakaś szkoła ewidentnie nie spełniała oczekiwań, rodzice z dziećmi szli do konkurencji. Poza tym, musieli oni dobrze traktować swoje pociechy, bo w przeciwnym razie mogły one w późniejszych latach odpłacić im pięknym za nadobne. Dbałość rodziców o wychowanie i edukację dzieci sprawiała, że mieli w nich oparcie na starość. Co więcej, jeżeli jacyś rodzice rzeczywiście źle traktowali dzieci, to do akcji wkraczała dalsza rodzina, sąsiedzi, itp.. Jak jakaś osoba dała w zęby rodzicowi katowi, prawo musiało ją uniewinnić, bo stanęła w czyjejś obronie. Dzięki temu wszystkiemu poziom patologii był dużo mniejszy.
Po drugie, dzięki temu co opisałam wyżej, te dzieci - kiedy już dorosły - były zdolne do pomocy nie tylko bliskim, ale i obcym. Wsparcie to było również finansowe i materialne, gdyż podatki były dużo niższe, a dobra i usługi tańsze i lepszej jakości niż obecnie. Dzięki temu, jeśli ktoś ewidentnie potrzebował tego rodzaju pomocy, zwłaszcza gdy wpadł w tarapaty nie z własnej winy, wyciągano do niego pomocną dłoń. A jeśli ktoś rzeczywiście wyłudził ową pomoc, szybko go demaskowano.
Te czasy muszą wrócić!
Musi wrócić również nauczanie dzieci kiedy mogą, a kiedy nie mogą używać agresji. Jest ona jak alkohol. Kiedy potrafi się panować nad własnym ciałem i umysłem będąc pod wpływem, czyli przyłoży się komuś kto gwałci twoją ukochaną, itp. - to dobrze. Jednak jeśli, będąc pod wpływem, rozwala się ławki w parku, czyli pobije się kogoś tylko dlatego, że nie mógł ci pożyczyć pieniędzy, itp. - to takie zachowanie jest karygodne.
Teraz mamy kupę państwowych molochów, zajmujących się pomocą potrzebującym, w których też dostaje się pensję za pracę tam.
Przez to obywatele "są zwolnieni" z niej. Nawet jak ktoś chce z własnej woli pomóc komuś, to nie zawsze go na to stać przez wysokie podatki wysysane przez aparat państwa, m.in. na pomoc socjalną.
Co więcej, duża część pieniędzy wycieka gdzieś nielegalnie. Po pierwsze, część urzędników owychmolochów bierze dla siebie nadprogramowe sumy pieniędzy, nie wchodzące w skład ich pensji. Po drugie, część
potrzebujących tylko udaje takowych, a tak naprawdę są zwykłymi obibokami, którzy chcą wyłudzić pieniądze, chociażby na alkohol. Przez to brakuje pieniędzy dla tych, którzy naprawdę potrzebują, choćby emerytów, rencistów i inwalidów.
Również więcej ludzi niż kiedyś nie umie używać siły kiedy trzeba. Właśnie w taki sposób zachował się pracownik ZTM wobec mojego znajomego i jego przyjaciela.
W I D E O T E K A .
Inne tematy w dziale Społeczeństwo