Budowa dróg i linii kolejowych, nowoczesny port w Gdyni, Centralny Okręg Przemysłowy. Gdyby nie wybuch wojny, II RP mogła wyrosnąć na europejską potęgę zbrojeniową, motoryzacyjną i morską.
W 1919 r. na zaproszenie Ignacego Paderewskiego Polskę odwiedził Herbert Hoover, przyszły prezydent USA. Zobaczył, że tysiące dzieci nie mają co jeść i w co się ubrać, a tysiące rodzin straciły dach nad głową. Wezwał wówczas swoich rodaków do szybkiej pomocy, która uratowała masę ludzi przed śmiercią głodową. Przy okazji takich interwencji, prowadzonych głównie przez Amerykanów, świat zwrócił uwagę na to, że najbardziej zniszczonym regionem Europy po Wielkiej Wojnie jest odrodzona Polska.
Działania zbrojne toczyły się na 90 proc. ziem wchodzących w skład II Rzeczpospolitej. W gruzach legło 500 tys. budynków mieszkalnych, 1,2 mln zabudowań gospodarczych, 2 tys. budynków publicznych, 2 tys. świątyń różnych wyznań i 6,5 tys. szkół. Zniszczeniu uległo 390 dużych i ponad 2 tys. małych mostów. 60 proc. dworców kolejowych nie nadawało się do dalszego użytkowania. Ucierpiał przemysł. Fabryki w większości ograbiono z maszyn (był to przede wszystkim rezultat ewakuacji wojsk rosyjskich w 1915 r.).
Taka była sytuacja wyjściowa odrodzonej po 123 latach niewoli Polski. Niepodległe państwo istniało tylko niespełna 21 lat i choć nie stało się potęgą ekonomiczną, odniosło wiele spektakularnych sukcesów gospodarczych. Do najważniejszych należą: budowa nowych linii kolejowych, dróg, a przede wszystkim Gdyni i Centralnego Okręgu Przemysłowego. Te imponujące inwestycje dowodzą, że jako naród jesteśmy w stanie rozwijać się w najmniej sprzyjających warunkach.
Gdynia ‒ polskie okno na świat
Budowa Gdyni była spełnieniem polskiego snu o oknie na świat. II RP mogła formalne prowadzić bezpośredni eksport i import towarów przez gdański port morski, tyle że władze Wolnego Miasta Gdańsk na różne sposoby utrudniały korzystanie z tego prawa. W 1920 r. doszło do konfliktu z Niemcami m.in. w sprawie zablokowania przeładunku broni do Polski w czasie wojny z Rosją i zawijania polskich okrętów wojennych. Dlatego zapadła decyzja o zastąpieniu dawnego głównego portu Rzeczypospolitej ‒ stosowną ustawę Sejm uchwalił 23 września 1922 r. Wybór padł na kaszubską wieś rybacką Gdynia, w której według wykazu z 1921 r. mieszkały tylko 502 osoby. Pięć lat później, kiedy miejscowość uzyskała prawa miejskie, było ich już 12 tys. Krótko przed wybuchem II wojny światowej Gdynię zamieszkiwało 127 tys. osób.
Skąd ten przyrost? Szybkie tempo budowy portu wymagało ściągnięcia do pracy tysięcy ludzi, zarówno Kaszubów, jak i mieszkańców innych regionów, nazywanych przez miejscowych bosymi Antkami. Niektórzy osiedlili się tu na stałe. Narodowa inwestycja przyciągała do Gdyni nie tylko inżynierów i budowlańców, ale też przedsiębiorców, rzemieślników, kupców i sklepikarzy. A gdy zaczęły tutaj powstawać instytucje publiczne, banki, poczta, sąd i szkoły, pojawili się również urzędnicy, prawnicy i nauczyciele. W większości byli to przybysze z głębi kraju i to oni zmienili oblicze Gdyni ‒ w 1936 r. na tysiąc mieszkańców przypadało tylko 144 miejscowych.
Co do samego portu ‒ pierwotnie miał on charakter tymczasowy i służył wojsku i rybakom. Decyzję o jego rozbudowie i wykorzystaniu również do celów handlowych przyspieszyła polsko-niemiecka wojna celna, która wymusiła szukanie nowych rynków zbytu dla polskiego węgla. Już w 1926 r. czarne złoto ze Śląska płynęło stąd do Skandynawii i Wielkiej Brytanii. W 1933 r. po raz pierwszy przez Gdynię przeszła większa masa towarowa niż przez Gdańsk. Pod koniec lat 30. port zajmował powierzchnię 897 hektarów, dysponował portową siecią kolejową, 57 magazynami i 93 urządzeniami przeładunkowymi. Do jego rozwoju przyczynił się m.in. Eugeniusz Kwiatkowski, który jako minister przemysłu i handlu w latach 1926-1930 zdobył ogromne fundusze, dzięki którym Gdynia stała się jednym z największych i najnowocześniejszych portów na Bałtyku i rozwijała się jako nowoczesne miasto.
Spóźniona inicjatywa: COP
Rozmach gdyńskiej inwestycji imponuje tym bardziej, że realizowano ją wbrew wielu przeciwnościom. W połowie lat 30. Polska znajdowała się w ciężkiej sytuacji gospodarczej. Dopiero wychodziła z recesji wywołanej światowym Wielkim Kryzysem. Produkcja przemysłowa nie wróciła do poziomu sprzed 1929 r. Porywanie się w tej sytuacji na kolejne epokowe przedsięwzięcia mogło wydawać się szaleństwem. Inaczej widział to minister Kwiatkowski, który w lutym 1937 r. przeforsował swój program uprzemysłowienia II RP. Było on w dużym stopniu odpowiedzią na spadek poziomu życia na przeludnionych terenach wiejskich. Według optymistycznych szacunków liczba „zbędnych” pracowników w rolnictwie wynosiła 2,5 mln, a wedle pesymistycznych obliczeń było ich niemal 9 mln. Miasta nie chciały wchłonąć tych „nadliczbowych” chłopów, bo same borykały się z dużym bezrobociem. Lada moment mogło dojść do wybuchu niepokojów społecznych. Rząd musiał działać.
Eugeniusz Kwiatkowski uznał, że najlepszym wyjściem będzie zwiększenie zatrudnienia w przemyśle. Tak narodziła się idea Centralnego Okręgu Przemysłowego (COP), obejmującego 15 proc. obszaru II RP, a zamieszkiwanego przez 18 proc. populacji kraju (prawie 6 mln). W 46 powiatach ówczesnych województw: lwowskiego, krakowskiego, kieleckiego i lubelskiego, o łącznej powierzchni prawie 60 tys. km kw. powstało kilkadziesiąt nowoczesnych fabryk oferujących dziesiątki tysięcy miejsc pracy. Ich profil produkcyjny odpowiadał przede wszystkim potrzebom wojska. Inwestycje pochłonęły ponad 400 mln zł w przemyśle i kolejne ponad 150 mln zł w infrastrukturze. Jak duża była to kwota, uzmysławia małe porównanie: wszystkie wydatki budżetu państwa w roku budżetowym 1937/38 wyniosły 2411 mln zł, a wszystkie wydatki inwestycyjne oblicza się na 995 mln zł. Większość zaplanowanych na cztery lata obiektów (1936-39) ukończono w ciągu trzech lat.
Zgodnie z założeniami nowe zakłady zapewniły pracę na terenach dotkniętych największym bezrobociem, a budowa infrastruktury towarzyszącej podniosła poziom cywilizacyjny tych ziem. Nie zrealizowano jednak celów związanych z wojskowością. Polska armia tylko w 10 proc. mogła skorzystać z produkcji fabryk COP, bo pełne ich uruchomienie planowano na lata 1941-42.
Zadowolony z postępu prac minister Kwiatkowski przedstawił jesienią 1938 r. zarys 15-letniego planu inwestycyjnego, w ramach którego w COP miały powstawać kolejne fabryki zbrojeniowe i motoryzacyjne. Aktywizowana miała być produkcja rolnicza. Ambitne plany przekreślił wybuch II wojny światowej.
MK
Upadek socjalizmu i czas rozwoju gospodarki rynkowej przyniósł obywatelom Rzeczypospolitej powszechny dostęp do wielu gałęzi gospodarki oraz stworzył duże szanse dla rozwoju prywatnej przedsiębiorczości. Chłonność rynku na dobra i usługi ułatwiła obywatelom tworzenie i rozwijanie własnych inicjatyw. Prywaciarze stali się symbolem wolności i dążenia do dobrobytu.
Blog poświęcony zagadnieniom związanym z rozwojem polskiej przedsiębiorczości, pokazuje, jak kształtował się polski biznes. Publikacje dotykają realiów czasów II RP oraz PRL-u. Przedstawiamy wiele historycznych ciekawostek, pozwalających lepiej zrozumieć charakter oraz specyfikę przemian w polskiej gospodarce. Znaleźć tu można także informacje dotyczące konkretnych przedsiębiorstw, grup zawodowych oraz inwestycji i handlu, a także dawnych, znanych przedsiębiorców, których sylwetki do dziś stanowią niezwykłą inspirację.
Partnerem bloga jest sieć Żabka.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura