O tym, że dziennikarze" Rzepy", a teraz "Gazety Wyborczej" powinni rzetelnie i rozsądnie podchodzić szczególnie do artykułów o polityce ogólnokrajowej, pisałem już wczoraj w kontekście całej opozycji. I wspominałem, że będzie ze sprawy Falenty chciano zrobić kolejną "bombę" przedwyborczą, która ma zmieść PIS i pozwolić wygrać demokracji. I jak to mówią słowo się rzekło, jest i artykuł "GW" i od razu szereg domysłów. Ale nad domysłami rozwodził się nie będę, a w kilku zdaniach chciałem zająć się tym, co jest meritum. Czyli o liście Falenty do prezesa PIS.
Na początek wspomnę, że nie będę pisał o tym, że jak ma się jakiś dowód ws. karnej czy innego rodzaju prawnym procesie, to ten dowód przekazuje się do odpowiednich organów ścigania. A jak pamiętamy, Falenta miał na to sporo czasu i zastanawiające jest, czemu nie zrobił tego wcześniej. Wniosków może być kilka, ale jeden jest najbliższy prawdy: chodzi mu o szantaż i jednocześnie nie ma zaufania do wymiaru sprawiedliwości PIS i boi się, że ten dowód zostanie źle wykorzystany. Kwestia zastanawiająca, ale to odłóżmy.
W dalszych fragmentach możemy przeczytać, że Falenta zawsze chciał stać na straży tego, aby nie wyciekały z kraju pieniądze, a te trafiały do obywateli. Owszem może to i prawda, ale sprawa jest taka, że biznesmen ma coś na sumieniu i ten kontekst można w sumie odłożyć na bok; nie jest on zbytnio interesujący. Najbardziej interesujący w moim odczuciu jest fakt, że skazany pisze do prezesa, że on całą aferą podsłuchową przyczynił się do wyborczego zwycięstwa PIS w 2014 r. Tutaj jest szereg prawd i półprawd, które chciałbym uszeregować.
Po pierwsze: afera podsłuchowa ma miejsce w połowie 2014 r. Rządzi PO i choć taśmy wyciekły, ale i zachowanie ówczesne rządu na to zdarzenie, poparcie choć mniejsze, to nadal ma stabilne (30 kilka % do 40%).I tak jest do połowy roku następnego. Następnie, mamy wybory prezydenckie 2015 r. i poparcie dla Komorowskiego rzędu 70%. Te dane jasno wskazują, że nawet po ujawnieniu całej afery, nic nie wskazywało na to, że PIS wygra i to z taką przewagą, aby rządzić samodzielnie. Dopiero działania ówczesnego prezydenta, słaba kampania PO i trochę stagnacja rządu Ewy Kopacz, doprowadziły do klęski rządzących. Taśmy Falenty były tylko trybikiem, które ewentualnie zaczęły rozwalać ten cały układ. Owszem zgadzam się, że nie można tego argumentu lekceważyć, bowiem bez niego mogłoby nie być rządów prawicy, ale gdyby tylko to miało decydować, to PIS raczej byłby teraz w opozycji. W tle można dodać jeszcze wygrane w cuglach wybory samorządowe 2014 r. Nie sądzę, aby prezes czy politycy PIS (poza paroma osobami, które coś kompromitującego mogą powiedzieć np. Kostrzewski) na tych ewentualnych nagraniach mówili coś zdrożnego; mogliśmy się przekonać po sprawie Srebrnej, że Kaczyński tak łatwo nie daje się sprowokować. Gdyby było coś na rzeczy, to od razu prezes nerwowo był coś opowiadał, podobnie jak inni politycy rządzącej partii. Widzimy za to spokój i opanowanie, co w tym momencie jest szczególnie ważne.
Ale całości listu bym nie lekceważył. I to mogę doradzić PIS-owi. W każdym fragmencie może być coś ukrytego, tajemniczego. W tym przypadku także. Dlatego trzeba poczekać na rozwój rzeczy i za bardzo nie przejmować się histerią "GW" i nadaktywnością mec. Giertycha, który oferuje swoją pomoc. Te zdarzenia świadczą, że panika na opozycji jest spora i może pęknąć tak samo, jak ze spółką Srebrna. Ale tutaj jeszcze nie wiadomo jak będzie. Uważam, że raczej nic groźnego dla PIS.
Inne tematy w dziale Polityka