W mojej poprzedniej notce opisywałem to, co może być, zdarzyć się 4 czerwca tj. wczoraj podczas obchodów 30-lecia częściowo wolnych wyborów. Przedstawiłem sugestię, że zobaczymy jak będzie, ale sądzę, każdy każdemu pozwoli świętować bez jakiś większych przytyków, że nie razem etc. I rzeczywiście tak było, chociaż bez uszczypliwości, głupich okrzyków i bieżącej polityki się nie obyło.
Oczywiście słowa Wałęsy, wystąpienie Jaśkowiaka czy Tuska w paru segmentach były niepotrzebne i tylko podgrzewały emocje elektoratu platformerskiego, który tego słuchał, a nie jednały. Sądzę, że te słowa należy uznać albo powoli uznawać za coś w rodzaju uznania święta 4 czerwca w obecnych czasach jako początek drogi wyzwalania Polski spod dyktatury pisowskiej. Że w kraju jest ciężko, podobnie jak za komuny, że brakuje w Polsce wolności itp. Zachęcano jednym słowem, aby ludzie się połączyli w obalili to, co jest być może dla drugiej strony "nowoczesną komuną". Chociaż jak każdy rozsądny zauważy, aż takiego ucisku nie zaznajemy, gdyż inaczej w stolicy Pomorza nie byłoby takiego wiecu. Poza jednak tymi paroma wystąpieniami, nie było tak wcale źle i samo świętowanie obchodów 30-lecia, było radosne, a także w wielu miejscach bez odniesień do obecnej polityki.
Świętowali wszyscy, opozycja obecna i jej zwolennicy w Gdańsku, rząd i cała centralna reszta w Warszawie, a setki innych w całej Polsce. Każdy wspominał lub uczył wspominać to, co było 30 lat temu. Radośnie i miło. W różny sposób poprzez gry i zabawy historyczne, inscenizacje poprzez wykłady i panele dyskusyjne, a na koncertach kończąc. Były wypominania m.in. L. Wałęsy, że bez niego i jego najbliższych współpracowników i ich działań, nie byłoby wolności w każdej sferze, jaką teraz mamy (przynajmniej w sporej części). I że Kaczyński tego nie docenia i nie rozumie. Otóż uważam pomijając fakty, animozje pomiędzy oboma politykami, to nie byłoby tego przystanku na drodze do wolności jak można nazwać 4 czerwca 1989 r. gdyby nie wszyscy Polacy. Członkowie "S" i cała reszta. Wałęsa, Kaczyński, Mazowiecki, Frasyniuk i inni. Obojętnie jak można się nie lubić, każdy cegiełkę dołożył. Nie zawsze owszem była to "pozytywna" cegiełka, ale zawsze było to coś, nawet minimalnego, co sprawiło, że zrobiono krok na drodze ku demokracji. To, co później wyprawiali niektórzy jak chociażby Wałęsa czy Balcerowicz (który stworzyć podwaliny wolnego rynku, ale później jego pomysły nie były niestety trafione), odbija się cieniem na ich pozytywach, ale i o tych nie należy zapominać.
Ogólnie rzecz biorąc wspomnienie tego, co było 30 lat temu, się udało. Nie były to obchody, takie jak w 2014 r., ale nie było widać za bardzo podziałów. Były słowa o symbolu, o wielkim zrywie demokracji choć niepełnej, to zawsze.I nic temu nie przeszkodziło. I oby tak dalej.
Inne tematy w dziale Kultura