Przegłosowana dzisiaj w Parlamencie Europejskim dyrektywa ACTA 2 chroniąca prawa autorskie wywołała wśród internautów, ale i nie tylko wielkie oburzenie. Wszystko rozbija się o słynne "prawa autorskie" i o wykorzystywanie ich dzieł w przestrzeni publicznej , głównie internetowej. Zwolennicy twierdzą, że w końcu powstało prawo chroniące dzieła twórców, przeciwnicy twierdzą, że to koniec internetu jaki znamy. Ja w swojej opinii bardzo przybliżam się do drugiej grupy. Na pewno prawa autorskie są ważne; nikt zapewne nie chciałby, aby były one pomijane. Jednak można było to zrobić w inny sposób, usiąść w grupie ekspertów z różnych krajów europejskich, twórców i wypracować odpowiednie rozwiązania. Sięgnięto natomiast po wyjście najprostsze czyli to, co było zawarte w dużej części w ACTA 1. Przeczekano tylko kilka lat tak, aby opinia publiczna trochę sprawę wyciszyła i z powrotem do niej wrócono. Bo przecież po co się męczyć, skoro można skopiować coś, co było. Jedyna różnica jest taka, że ACTA 1 nie była wymysłem PE, ale samo sedno tej dyrektywy sprzed kilku lat zostało w tej dzisiaj przyjętej zawarte. Jednak mam kilka swoich spostrzeżeń co do tego dokumentu.
Po pierwsze: droga od przyjęcia ACTA przez PE do wejścia tego w życie jest całkiem długa. Nie oznacza to, że za tydzień lub dwa nie będzie internetu lub będzie on funkcjonował w zmienionej formie. Dokładnie nie znam drogi legislacyjnej, ale nie wiem czy teraz nie zajmie się tym Rada Europejska bądź KE, a w ostatecznym ciągu dopiero parlamenty krajowe. Bądź odwrotnie. Niemniej jednak jest sporo czasu na jej przyjęcie i modyfikacje przez państwa członkowskie, co już Polska zapowiedziała. Nie jestem także pewien czy któreś z krajów tego nie odrzuci, co może sprawić, że w przypadku braku jednomyślności, ACTA nie wejdzie w życie.
Po drugie: twórcy o których mówi się dużo i oni robią największy szum w tej materii. Trochę przyznam ich nie rozumiem w ich zachowaniu. Bowiem teraz, gdy spora część z nich ma swoje profile, swoich zespołów na np. Youtube cz Facebooku i tam zamieszcza swoje utwory (także przedpremierowe), to nie słyszę jakoś krzyków, że nie mają z tego żadnych profitów. Przecież oni zamieszczają je dobrowolnie, nikt ich do tego nie zmusza, i oni sami chcą podzielić się swoją twórczością z fanami. Było tak przez lata i nie wiem czemu raptem teraz to im przeszkadza. Zresztą istnieją serwisy i portale, które pobierają pieniądze od internautów np. Spotify czy strony z filmami jeśli chodzi o tę branżę, także sądzę, że w sporej mierze odpłatność istnieje. Jest to natomiast kwestia dobrowolności, a teraz po przyjęciu ACTA mógłby to być przymus. Jednakże w oparciu o już istniejące płatności, twórcy mogliby się dogadać z serwisami i uzgodnić pewną opłatę. Zresztą po muzykach mogą po swoje prawa zgłosić się filmowcy i krąg zainteresowanych poszerza się. Nie wiem czy PE zdawał sobie sprawę, że otworzył Puszkę Pandory. Należy wspomnieć też o twórcach jako o także zwykłym odbiorcy, szarym Kowalskim. Bo przecież sporo z nas, internautów zamieszcza swoją twórczość np. wpisy, blogi filmy na YT etc i w mojej ocenie też powinni idąc tropem ACTA, objęci tym prawem. Nie wiem czy to jest przewidziane, ale w tym tumulcie pamięta się chyba tylko o sławnych ludzi kultury, a zapomina o zwykłych odbiorcach, którzy na podstawie dyrektywy mogą rościć sobie opłaty za swoje dzieła. To może oznaczać wielki bałagan, ale może być tak, że PE "umyje" od tego ręce. Jak zawsze. Bo nie o to im chodziło
Po trzecie: jak wiadomo, wszelkie prawo jest tak tworzone, aby zwykły obywatel tego nie zrozumiał. W niektórych przypadkach, jest tak, że gdy przychodzi do wcielenia w praktyce, to zaczynają się problemy i wychodzi jego niedoskonałość. Zwolennicy ACTA 2 bardzo ładnie "opakowali" swój produkt myśląc naiwnie, że głupi ludzi , je zaakceptują, że oni przecież chcieli dobrze. Ale chyba zapomnieli, że internauci są o wiele bystrzejsi i wiedzą (ale i pozostali też), że teoria sobie, a praktyka sobie. Niestety, w przypadku ACTA może być tak, jak to ilustrują jego przeciwnicy. Popularność internetu z całą pewnością będzie spora, ale może maleć, a na pewno zmaleje popularność stron z muzyką, filmami. Każdy będzie się bał wchodzić na daną stronę w obawie czy nie będzie musiał płacić, a nieświadomy może spotkać się z autorem w sądzie za wykorzystywanie jego dzieł bez jego zgody poprzez np. jedno przypadkowe kliknięcie. Uważam, że i dużym odbiorcom typu YT czy Facebook też nie jest to na rękę, bo oznaczałoby spadek popularności i przychodów. A na to nigdy chyba się nie zgodzą.
Po czwarte: internet został wymyślony pierwotnie dla potrzeb wojska, ale szybko zorientowano się, że może to być świetny wynalazek dla szarych ludzi. Wiele informacji, gier, filmów, muzyki, zakupy i cała masa innych rzeczy jest czymś, co najlepsze można wymyślić dla ludzkości. Nadrzędną zasadą było dla niego zawsze wolność, dobrowolność i świadomość, że mimo istniejących niebezpieczeństw np. w postaci stron dla dorosłych, każdy wie, gdzie wchodzi i robi to na własną odpowiedzialność. Także w kwestii wychowania dzieci przez rodziców ws. internetu, pozostawiono wolną furtkę wierząc, że rodzice sami będą wiedzieli najlepiej. Pozostawiono im sprawy np.blokowania niektórych stron, ale bez ograniczania wolności tego medium. To, co robi Parlament Europejski, jest tego zaprzeczeniem, a jednocześnie pokazaniem, że to on wie, co dla internautów ważne. Bo może zdarzyć się tak, że od praw autorskich się zaczyna, a kończy na powolnej cenzurze internetu.
Najmocniej jeżeli dojdzie do takiej sytuacji "oberwie" Wikipedia i podobne serwisy. Tam każdy kto redaguje dane pojęcie, temat jest i może czuć się twórcą. Dlatego może dojść do tego, że tak bardzo popularny na świecie portal po prostu przestanie istnieć, bo każdy będzie bał się posądzenia o wykorzystanie czyjejś wiedzy bądź dzieła. Mogą zacząć znikać blogi i ich komentowanie, a różnego rodzaju serwisy każdy prawie komentarz może posądzić o np. polityczny, rasistowski czy homofobiczny. Do wyboru, do koloru. Europa i Świat teraz i kilka lat wcześniej stworzyli prawo tak mętne, aby dowolnie je naginać. Po prostu zastosowano wyjście "po najniższej linii oporu", a to nie wyjdzie z całą pewnością na dobre.
Uważam, że ta procedura nie wpłynie na popularność Koalicji Europejskiej, która ją poparła, bowiem sporo osób i mediów proopozycjnych mało o tym mówi i chyba nie zdaje bądź nie chce zdawać sprawy, co czeka internet.
Inne tematy w dziale Polityka