Kilkanaście albo i więcej notek temu ostrzegałem, że podczas rządów Prawa i Sprawiedliwości może dojść do powtórki sytuacji politycznej z roku 2007. Że opozycja może zachowywać się tak, jak w tamtej sytuacji. Organizować marsze, awantury, prowadząc nieustanną, całodobową nagonkę na rządy prawicy. Że nie będzie miała nic od zaoferowania Polakom poza jednym argumentem: odsunięciem PIS od władzy (przypominam, że PO zaczęła mówić o programie w zasadzie tuż przed i po wyborach). Teraz patrząc na emocje, jakie towarzyszą opozycji są niemal identyczne, jak te sprzed 10 lat. Wtedy ówczesny szef PO Donald Tusk i całe mainstreamowe media nie zamierzały ustąpić. Dzisiaj jest podobnie.
Zgromadzenia opozycji, Komitetu Obrony Demokracji przed Pałacem Prezydenckim i przed Sejmem jednoznacznie pokazują, że PO, Nowoczesna, PSL i wszystkie, antypisowskie partie postanowiły postawić wszystko na jedną kartę: albo teraz takimi awanturami i wiecami przejmiemy władzę w Polsce, a wyborcy przekonani naszymi argumentami pokażą, że Kaczyński stracił mandat społeczny do rządzenia albo będziemy musieli obejść się smakiem i być w opozycji przez następne 3 lata i jakoś pokazywać swoje pomysły na Polskę, o które trudno. Zarówno Schetyna, jak i Petru postanowili wybrać tą pierwszą drogę. Być może boją się, że jeśli by zdecydowali się na ten krok później, to ich popracie społeczne byłoby mniejsze. Słowa na wiecach o utracie przez PIS mandatu do rządzenia są kłamstwem, bowiem taki mandat uzyskuje się w wyborach i wyborach się go traci. A nie dzieje się to wtedy, kiedy ogłosi to Petru czy Kijowski. Trzeba też podkreślić, że Platforma ( w mniejszym stopniu Nowoczesna) przy dużym, niestety kłamliwym udziale mediów głównego nurtu wpoiła nie tyle swoim wyborcom, ale i pewnej części społeczeństwa, że tylko ona jest w stanie rządzić, że jest ona stworzona do rządzenia, a sprawować władzę może w najlepszym razie tylko układ elit III RP. Widać przy tym wyraźnie, że PO nie umie być w opozycji, nie ma na ten czas pomysłów, że to typowa partia władzy. W tamtym okresie Tusk też w opozycji wytrzymał krótko.
O ile wtedy opozycja organizowała głównie marsze, teraz dochodzi do prowokacji i prób strać z przeciwnikami politycznymi. Tutaj należy przywołać osobę, która udawała rannego czy pobitego przez "pisowca" lub utrudnienia pracy posłom PIS i dziennikarzom z TVP. To już jest brudna wojna, mająca znamiona wojny domowej, która nie ma nic wspólnego z dobrymi obyczajami, o które KOD czy inni apelowali. Zachodzi też pewna obłuda; wytyka się prezydentowi, że milczy w tym sporze, a jego działania nazywa marionetkowymi. W czasie kiedy swój urząd pełnił B. Komorowski, Kaczyński mówił tak samo o nim. Wtedy był wyszydzany i wyśmiewany oraz mówiono, że Komorowskiego wybrał naród, a on nie chce uznać wyniku. Teraz mamy sytuację identyczną zupełnie jednak nie pamiętając o takich porównaniach.
Niestety trzeba powiedzieć, że i PIS doprowadził do takiej sytuacji. Wspominałem kilka razy o dziwnych pomysłach niektórych członków PIS. Często są one ryzykowne, głupie i niepotrzebne (np. premie dla posłów) i kompletnie nie są teraz dla Polaków najważniejsze. PIS jednak ryzyko podejmuje nie zdając sobie sprawy w konsekwencji. Upór chyba niektórych ludzi sprawia, że te pomysły są jednak forsowane. Rządzący powinni jednak wyciągnąć wnioski i nie wdawać się w takie spory, które i im i Polsce kompletnie nie służą.
Inne tematy w dziale Polityka