Obchodzimy święta Wielkanocy. Jak co roku poprzedzały je tłumy w sklepach, tysiące ludzi ze święconkami w Wielką Sobotę, gdzie brylowali nawet ci, co z Kościołem nie mają za wiele wspólnego, a dzisiaj szybka wedle właśnie takich mało praktykujących osób poranna Msza Św. Wielkanocna oraz szybkie śniadanie, a następnie pozostałe, wielkanocne uciechy. Uważam, że dla mnie jako zwykłego Polaka i katolika, to już za dużo i czas zastanowić się nad obchodzeniem nie tylko Wielkanocy, ale ogólnie Świąt Katolickich.
Uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego to bardzo ważne wydarzenie o charakterze rodzinnym. Ale czy tak naprawdę mają z rodzinnym świętowaniem wiele wspólnego? Przyjrzyjmy się dokładnie: spotkanie przy śniadaniu wielkanocnym oczywiście o wcześniej, dokładnie zaplanowanej porze, kompletnie nie uwzględniających tych, co mogą się spóźnić więcej, bo każdy chce zjeść. Następnie po krótkim posiłku (gdyż jedzenia kupujemy jak zwykle za dużo) przy cyklicznie co roku w miarę ładnej i ciepłej pogodzie spacer bądź zabawy z rodziną na świeżym powietrzu (oczywiście nie w całym gronie, ale zwykle w mniejszym). A potem ciasto i powrót do domu, bo dzień jest przecież idealnie zaplanowany i dla rodziny czas już się skończył. Ogólnie tempo strasznie, za szybkie. A dodatkowo przy stole rozmowy o życiu, co kto wie lepiej, przekrzykiwanie się o to, kto ma lepsze życie (choć zdarzają się podczas takich spotkań momenty wzruszające, poruszające) etc. czyli w sumie nic ciekawego. Na spacerach możemy spotkać tzw. millenialsów czyli współczesnych, idealnych do życia ludzi, a także singli bądź bezdzietne lub z jednym dzieckiem pary, które będą podkreślać swoje wygodne i najlepsze życie. W takim trybie zatraca się możliwość spokojnego spędzenia czasu z rodziną, bez zbędnych dyskusji, a po prostu wytwarzania więzi czyli krótko mówiąc: po prostu "bycie". To dla katolika jest za dużo, za szybko, stąd to uważam także i dla mnie swoiste przytłoczenie tymi doczesnymi sposobami na święta i szybki powrót na odpoczynek i zagłębienie się w to, co naprawdę jest ważne. Mimo, że katolicy bardzo cenią rodzinę i bycie z nią, ale nie wytrzymują zateizowania całej otoczki świątecznej. Teraz panuje sądzę zdradziecka moda na to, że Święta katolickie to okazja do czasu wolnego, odchodzenia od wartości. Dawno twierdzę przekroczyliśmy granicę odpowiedniego świętowania Wielkanocy, ale i nie tylko, z której nie ma odwrotu. Celowo nie wymieniam wśród tych Świąt Bożego Narodzenia, bo uważam, że ze względu na porę roku, dłuższy wieczór i taką bardziej spokojną i bardziej rodzinną atmosferę, jeszcze ratują nas przed kompletnym przewartościowaniem idei Świąt katolickich.
Na razie brak pomysłów, jak wyjść z impasu przewartościowania obchodzenia świąt Wielkanocy i nie tylko, ale pojawia się moim zdaniem pewna sugestia: po prostu zlikwidujmy Święta katolickie jako dzień wolny. Wtedy katolicy, którym też będzie trudno, ale z czasem zaakceptują ten wybór, będą spokojnie uczestniczyć w obchodach np. po pracy, a ateistom czy tym nie praktykującym, nie będzie w smak w końcu pokazywanie katolików jako tych jedynych, co są najważniejsi w te Święta. Mogłoby być larum, ale może to ruszyłoby sumienia tych, co wypaczają nam prawdziwy charakter i wymowę tego wydarzenia. Tak czy siak, trzeba poważnie przemyśleć, co z tym zrobić.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo