Szczerze powiem: nie spodziewałem się takiej wolty prof. Antoniego Dudka. Po wymianie zdań z K. Nawrockim i krótkiej przerwie, naukowiec po raz kolejny zaskoczył. Uważam, że in minus. Postanowił bowiem odnieść się do zarzutów dot. Nawrockiego i apartament przy Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Dodatkowo stwierdził, że poznamy jeszcze kilka ciekawych wątków z prywatnego życia kandydata. Po tych słowach (nie wchodząc w szczegóły), można stwierdzić kilka rzeczy:
1. Martwi mnie, że prof. Dudek po raz kolejny nie potrafi merytorycznie odnieść się do kandydatury Nawrockiego na prezydenta. Zaczepia po raz kolejny o wątki poboczne, prywatne. Wydawało się, że autorytet naukowy będzie bardziej skłonny do wyciągnięcia z tej kampanii tyle, by przedstawić wyborcy obraz takiego polityka, który będzie najbliżej pełnienia służby wobec obywatela. Smutne, że wyszła zwykła albo zawiść albo złość, żal, że prezes IPN robi karierę i potrafił wybić się tak, by kandydować w wyborach.
2. Ta wypowiedź dla jednego z mediów świadczy dobitnie, oficjalnie o tym, że będzie on wspierał konkretną siłę polityczną. Nie wiem, którą formację, ale sądzę, że z dużą dozą prawdopodobieństwa, że wolałby, aby wygrał ktoś z tzw. strony demokratycznej. Czyli krótko mówiąc, profesor najprawdopodobniej uległ tej narracji, że ci co za Europą z nami, reszta za Putinem. W takim razie oczekiwałbym jasnej deklaracji na ten temat ze strony prof. Dudka, a potem reakcji UKSW na zaangażowanie polityczne pracownika. Bo przecież "tak walczymy" o neutralność uczelni.
Szkoda mi, bo Dudek prowadzi świetny kanał o historii na Youtube. Pisze ciekawe książki. Tak jak kiedyś powiedziałem: co, kto robi dobrze, niech robi. W inne sprawy lepiej niech się nie miesza.
Inne tematy w dziale Polityka
