Cenzura, kontrola mediów społecznościowych, hejt. Te słowa wracają jak bumerang do polskiej debaty publicznej. Były ACTA 1 i 2. Wydawało się, że fiasko tych projektów raz na zawsze zakończy dyskusję o jakimkolwiek ograniczeniu wolności słowa. Tymczasem kraje członkowskie same, na własną rękę próbują aktualnie, poradzić sobie z tym zjawiskiem. Oczywiście platformy X nie zamkną, ale inne, prewencyjne środki, wprowadzić już mogą. A zatem trzeba być czujnym.
Projekty takich przepisów zwykle przedstawiają ogólnikowy zarys problemu. Stąd nie tylko w tej materii, ale i w każdej innej, zostawiane są furtki do obchodzenia niektórych przepisów i interpretowania ich na własną rękę. Tak jak komuś się wydaje. I tak właśnie byliśmy w ostatnim czasie świadkami występu pani dr Bąkowicz z SWPS, która w dwóch programach na antenie Polsatu, postanowiła widzom wyjaśnić do czego właśnie nadmierna wolność słowa prowadzi i jak z tym walczyć, co robić.
Hejt w internecie bardzo modny w ostatnich latach, a teraz za sprawą J. Owsiaka, jest tematem bardzo głębokim. Ja jako zwykły obywatel uważam, że obie strony sporu politycznego, tego hejtu, potoku słów nieodpowiednich, wylewają na siebie za dużo. Obie więc "mają coś za uszami". Właśnie zwykły, normalny obywatel rozumie istotę tego zjawiska. Ale w naszym społeczeństwie jest dalej wielu, które nie do końca pojmuje istotę tego. I trzeba im śpieszyć z wyjaśnieniami.
Wielu ludzi szczególnie po tzw. stronie demokratycznej, bardzo często korzysta z opinii, poglądów ekspertów ( także tych tzw. niezależnych). Uważają ich za realną wykładnię. Słuchając właśnie pani dr Bąkowicz właśnie w sprawie hejtu, moim zdaniem dalej nie są wystarczająco poinformowani o istocie problemu. Red. Jankowski chciał dowiedzieć się na przykładzie tzw. ośmiu gwiazdek, jaką wykładnią posługuje się pani doktor. I znów zaczęło się kluczenie, delikatne objaśnianie, że to niecenzuralne etc. Dalej sedno sprawy, nie jest merytorycznie wyjaśnione. Zabrakło w tej wypowiedzi słów, że hejt uderza nie tylko w np. Owsiaka, ale także w drugą, prawicową stronę. Tym samym za pomocą dr Bąkowicz, zostało podtrzymane przeświadczenie strony demokratycznej, że to prawica odpowiada za hejt i przemoc, a że jest bardziej obecna w przestrzeni mediów społecznościowych, trzeba je zamknąć.
Dalej więc autorytety, którzy tak bardzo ubolewają, że wojna polsko - polska się pogłębia, sami nie potrafią albo nie chcą swoimi wyjaśnieniami jej zakończyć. Dr Bąkowicz miała idealną okazję do tego, aby właśnie z medialnego punktu widzenia, objaśnić elektoratowi uśmiechniętemu, że i oni są winni. Ale wolała w imię podejrzewam własnych przekonań politycznych, utwierdzić w swoich poglądach, a nie ogólnych, publicznych, ludzi jej słuchających. Po tym występie należy zadać sobie pytanie: kiedy stracimy zaufanie do elit, które zamiast prostować wiele spraw, dalej mącą. Chyba w mojej ocenie wtedy, kiedy pojmiemy, że my też mam mózgi, możemy włączyć myślenie i być często mądrzejsi od tych, co są teoretycznie wykształceni.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo