Agnieszka Gozdyra to jak każdy wie jedna z najbardziej rozpoznawalnych dziennikarek w Polsce. Uchodzi ona także za jedną z tych najbardziej "energicznych" jeśli idzie o przeprowadzanie wywiadów oraz chcąca zachować "pozory" jeśli idzie o obiektywizm. Tym razem na jej celownik znalazł się hejt w internecie. Ewidentnie dziennikarka chce zostać jedną z tych, co uzdrowią polskie życie publiczne z obraźliwych haseł i chamstwa. Wszystko jednak w mojej ocenie co ładnie brzmi, w praktyce wygląda dużo gorzej.
Pani Agnieszka chce ograniczyć dostęp społeczności do kont w mediach społecznościowych; chce w ten sposób uwolnić dzieci i młodzież od przykrości, jakie niesie za sobą sieć. Chce logowania się na platformy społecznościowe za pomocą profilu zaufanego. Problem w tym, że samo takie hasło odnośnie walki z hejtem w internecie, niesie jak zawsze ryzyko ograniczenia wolności słowa. To bardzo niebezpieczne zjawisko, które przy okazji ACTA i ACTA 2, przysporzyło Polsce dużo przeciwników. Ale krótko należy omówić to, co proponuje dziennikarka:
Przede wszystkim internet od zarania dziejów, jest anonimowy. Poza oficjalnymi stronami m.in. rządowymi, gdzie trzeba ujawnić swoje dane, jest to miejsce swobodnej wypowiedzi. Wielu ludzi przesadza, to fakt, ale niejednokrotnie jest to jedyne miejsce, gdzie można wyrazić swoje poglądy i ukazać swoje emocje. Patrząc przez pryzmat obrażania i znęcania się poprzez stalking m.in. dzieci i młodzież, chce przez takie projekty, wprowadzić odpowiedzialność zbiorową i ograniczyć wszystko wszystkim. Nie jest to dobre rozwiązanie. Poza tym pomysł Gozdyry, idealnie wpisuje się w rządową walkę z hejtem, a przy okazji ograniczaniem wolności słowa. Gdyby takie rozwiązania, jakie proponuje dziennikarka weszły w życie, każdy ujawniając się poprzez logowanie przez profil zaufany, odsłoni jawność każdego profilu, a co za tym idzie, będzie można spokojnie weryfikować jego poglądy (nie wierzę, że nie powstanie coś, co by kontrolowało takie działania). Można więc będzie swobodnie zamykać za niewygodną prawdę. Absolutnie więc jestem w szoku, że dziennikarz proponuje takie rzeczy.
Pani Agnieszka została więc królikiem doświadczalnym rządu, nie można tego inaczej nazwać. Nie wiem czy jest tego świadoma, ale istnieje spore ryzyko, że Tusk może podchwycić ten pomysł. Lub zrobi to Bruksela. Idą ciemne czasy, teraz już nawet w myślach polskich dziennikarzy. Na koniec powiem, że to nie zmniejszy hejtu; ludzie przeniosą się w inne miejsce. Będzie gorzej.
Inne tematy w dziale Kultura
