Wczoraj mieliśmy do czynienia z brakiem wyroku na b. premiera W. Cimoszewicza. Był on sądzony ws. potrącenia kobiety na pasach na Podlasiu. Przez kilka lat Cimoszewicz był europosłem, co przez chroniący go immunitet (prawdopodobnie) utrudniało doprowadzenie sprawy do końca. Nie wiem czy było to celowe działanie czy faktycznie sądy u nas "nadal wolno mielą". Niemniej jednak uznano, że sprawa się przedawniła, co zakończyło temat. Jednak co najważniejsze, nie milkną echa tego umorzenia. Nie dziwię się, bo to bulwersuje zwłaszcza zwykłego "Kowalskiego". Doprowadziło to do pyskówki Giertycha ze Stanowskim. Ten pierwszy nazwał drugiego "nieukiem" za co przeprosił, ale niesmak oczywiście pozostał.
Nerwy mecenasa i karkołomne argumentowanie zasadności brak skazania b. premiera, są bardzo proste do wytłumaczenia. Chodzi w mojej opinii o krycie "swoich". Tzn. ci, co są po "odpowiedniej" stronie barykady, mogą czuć się bezpieczni. Weźmy choćby W. Karpińskiego. Kończy właśnie kilkumiesięczną przygodę w PE, a przecież siedział w areszcie, miał zarzuty. Nie słychać jakoś, aby szybko szykowała się przeciw niemu sądowa rozprawa i prawomocne skazanie. Zresztą sam mecenas jest też oskarżony, ale i tutaj spodziewam się szybkiego umorzenia sprawy. Tutaj zadziała nawet wyimaginowane uzasadnienie braku podstaw do skazania. Z drugiej zaś strony możemy się, mimo braku "twardych, naprawdę twardych przesłanek do skazania", lawinowych procesów polityków PIS. Dlatego też wyjaśnienia mecenasa mnie nie przekonują, a jedynie utwierdzają, że dojście do władzy koalicji 15 X miał tylko przywrócić spokój i tzw. uśmiech swoim. Obywatele są w tej układance na ostatnim miejscu.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo