Wszyscy wiedzą o wczorajszym, "dziwnym" zachowaniu ministra Kierwińskiego. Wiemy, że było to w obecności najwyższych władz i wiemy, że każdy, kto przed nim przemawiał, nie miał problemów z mikrofonem. Więc jak tłumaczyć jego zachowanie?
Ale wychodzi z tego jeden morał, który jak sądzę wyjdzie przy każdym, podobnym potknięciu rządu. Mianowicie: "co wolno wojewodzie, to nie Tobie smrodzie". To przysłowie idealnie pasuje. Czyli krótko: Tusk i jego ekipa ciężko pracują, przejeżdżają Polskę wzdłuż i wszerz, więc mają prawo do chwili zapomnienia. Bo to robi "władza demokratyczna". Ale jakby robiła to Konfa czy PIS, dymisja rządu to byłoby wtedy za mało. Teraz nawet mimo głosów oburzenia nawet przychylnych rządowi dziennikarzy, tłumaczenia Kierwińskiego same wystarczyły. Nie ma mowy o większym nagłośnieniu sprawy. W każdym normalnym kraju, człowiek ten byłby skończony.
To także jest policzek w twarz dla społeczeństwa. Pokazuje, że jesteście frajerami, bo obiecywaliśmy powagę i rozwiązywanie problemów, a dalej mamy mydlenie oczu. A jak wspomniałem tego będzie więcej. Pytanie jest: czy społeczeństwo obudzi się na czas czy dalej będziemy strugać idiotów?
Komentarze
Pokaż komentarze (8)