Dzisiaj mandat po M. Kamińskim, przejęła posłanka M. Pawłowska. Właściwie do dzisiaj, a w zasadzie do ostatnich dni, nie było wiadomo, co stanie się z miejscami po przynajmniej M. Kamińskim. Hołownia sporo zwlekał, ale musiał wykonać krok podobnie jak PKW, bo głosowania w okrojonym składzie, budziły coraz większe wątpliwości. Pani poseł propozycję przyjęła, ale powstał dysonans, bo nie za bardzo chcą tą decyzję zaakceptować PIS, a inne kluby także niechętnie patrzą na ewentualne przygarnięcie posłanki. Na ten moment, sytuacja jest patowa; ja uważam patrząc na argumenty każdej ze stron, nie do rozwiązania na dzień dzisiejszy.
Po pierwsze: rozumiem reakcję partii Kaczyńskiego. Nikt nie rozwiązał ostatecznie kwestii mandatów posła Kamińskiego i Wąsika. Mógłby to teoretycznie zrobić TSUE, ale znając małą przychylność tejże instytucji do PIS, skończyłoby się na tym, że "nie wtrącamy się w sprawy wewnętrzne Polski" czyli defacto zostawiając otwarte pole do własnej interpretacji prawa przez Tuska. Dlatego w tym właśnie wariancie uważam, że posłanka Pawłowska pośpieszyła się, nie dając spokojnie i rzetelnie, wykorzystując wszystkie dostępne środki, dać biec sprawie własnym torem. Takie wyjaśnienie ze strony p. Pawłowskiej byłoby logiczne i pokazało dyplomatyczne wyjście z sytuacji; na pewno nic by nie traciła. Niestety to też po raz kolejny utwierdziło nas w przekonaniu, że posłowie często nie kierują się wartościami, chęcią ich realizacji, a własnym interesem. Nie wiem czy to znajdzie zastosowanie w przypadku pani poseł, ale jest ryzyko, że tak. Zmiana poglądów pod naciskiem politycznym i głosowania razem z KO nawet w kwestiach absurdalnych, jest możliwa.
Po drugie: z innego bieguna sądzę, że M. Pawłowska, miała pełne prawo tak postąpić. Nie rozumiem absolutnie chamskich wyjazdów posłów PIS, którzy zniechęcają wszystkich i wszystko nie tylko do pani poseł, ale także do własnej formacji. Wyjaśnienia, tłumaczenia: to wszystko powinno być spokojnie wykonane; teksty P. Czarnka nie poprawiają i tak zagmatwanej sytuacji.
Po trzecie: kwestię mandatów sprytnie, ale zgodnie ze swoją kompetencją "większości" tj. mamy większość więc możemy wszystko, rozegrał Sz. Hołownia. Marszałek chyba po raz pierwszy wyczuł polityczny instynkt i na chwilę przynajmniej, wcielił się w rolę premiera Tuska. Doskonale wiedział jaka niejasność panuje z klubie PIS, samej partii także w tej kwestii i błyskawicznie wysłał pismo z prośbą o objęcie mandatu. Wyprzedził ruch PIS aczkolwiek nie sądzę, by Kaczyński jakiś takowy wykonał; prezes chyba dał się ograć jak dziecko. Piłka jest po stronie Zjednoczonej Prawicy, ale Hołownia zagrał ją w taką część boiska, że trudno będzie na dokładnie jej odegranie.
Po piąte: analizując wszystkie argumenty uważam, że PIS powinien (o ile nie jest za późno), podejść do sprawy spokojnie i z większym szacunkiem i zrozumieniem dla posłanki. Preferowałbym spokojne rozwiązanie sprawy. Skreślanie swoich działaczy i wypychanie ich za margines partyjny, może skutkować osłabieniem szeregów i marginalizacją partii. To przy spadających sondażach, nie wróży nic dobrego. Na razie pewnie M. Pawłowska pozostanie posłanką niezrzeszoną, ale TD na razie negatywnie, z czasem może wykorzystać sytuację. PIS po prostu musi się obudzić!
Inne tematy w dziale Polityka