Dzisiejsza wizyta w Kijowie premiera D. Tuska ma być ukazana wielu jako symbol wielkiej przyjaźni między naszymi narodami. Chcą tak myśleć przede wszystkim Ukraińcy, którzy nie mieli na finiszu dobrych relacji z M. Morawieckim. Z całą pewnością należy wziąć poprawkę na to, co Tusk obiecuje, a na to co zrobi. Należy pamiętać, że sporo z tego, co Polska zdołała zrobić dla Ukrainy w kwestii pomocy wojskowej, humanitarnej i takiej po prostu ludzkiej, zostało już poczynione czynami poprzedniego premiera i prezydenta A. Dudy. Widać gołym okiem, że ukraiński przywódca chce pomijać polskiego prezydenta jak tylko może; nawet gest w Davos: taki powiedziałbym chłodny pokazuje, że ze względu na walkę o polski interes, A. Duda przestał być szanowany za wschodnią granicą. Z czego to może wynikać?
Także wizyta Tuska w Kijowie ma na celu zmazać to, co Polska jeśli chodzi o pomoc Ukrainie wywalczyła. A przynajmniej ma zostać to przykryte, jeśli można w największy sposób. Premier chce pokazać się jako największy pomysłodawca pomocy Kijowowi oraz, że tylko jego ekipa jest w stanie zrobić jak najwięcej. Zwyczajnie jest to chamskie i bezczelne, ale na szczęście Polacy mają wyrobioną opinię o Ukraińcach. I Tusk swoją polityką tego nie zmieni. A ta opinia jest delikatnie mówiąc bardzo chłodna.
Fot. PAP/Vladyslav Musiienko
Komentarze
Pokaż komentarze (21)