Zewsząd dobiegają nas nowe informacje nt. nowego, koalicyjnego rządu tzw. opozycji demokratycznej. Większość z obserwatorów sceny politycznej twierdzi, że to będzie trudny rząd. Jeszcze inni mówią, że nie dotrwa do końca nowej kadencji parlamentu tj. do 2027 r. Inni z kolei zaś mówią jasno i stanowczo, że mimo perturbacji z bólem, ale będzie rządził krajem i wypełni mandat przez najbliższe 4 lata. Ciekawsze jednak od tego ile będzie trwała nowa Rada Ministrów pozostaje fakt kto w nowym rządzie się znajdzie. Bo myślę, że od personaliów także sporo zależy. Czasem nie mają one większego znaczenia (tak jak w przypadku gabinetu PIS, gdzie bardziej liczyła się wizja), ale w tym przypadku kiedy nie ma jednoznacznego pomysłu jaki obrać kierunek, kto będzie jakim ministrem, ma kolosalny wpływ.
Gdy dzisiaj rano "Onet" podał powołując się na swoje źródła personalia, które wysunął D. Tusk, byłem przerażony. W skład RM ma wejść ponownie Bieńkowska, Sienkiewicz, Szczurek. Wymieniając te nazwiska, nasuwa się tylko jeden wniosek: absolutnie nie wyciągnięto w Platformie wniosków jeśli chodzi o jakąkolwiek zmianę linii po której mianuje się ministrów, zapomniano lub próbuje w raz z biegem czasu ludziom wmówić, że te osoby mają swoje za uszami, a społeczeństwo nie pamięta co narobili złego etc. Dla Tuska jeśli dojdzie do tych nominacji, będzie to strzał w kolano; wiedzieliśmy co te osoby robiły, co miał do zaoferowania i mogę przypuszczać, że będą kierowały swoimi ministerstwami tak samo, jak przed 2015 r. Nihil novi. Ale bardziej przerażają mnie nowe postaci w tym gronie. Szłapka jako szef MON, Lubnauer jako szefowa MEN czy Nowacka jako szefowa MSZ. Nie wiem czy mogą być w tym momencie gorsze wiadomości dla Polski. Ci ludzie nie mają absolutnie pojęcia o tych resortach, nie mają zdolności organizacyjnych jak je prowadzić. Już widzę Nowacką negocjującą kwestie w Brukseli i to jak ogrywają ją unijni urzędnicy. W czasach niepewnych, kiedy potrzeba ludzi, którzy będą prowadzili sprawy delikatnie, Tusk stawia na brak doświadczenia oraz śmieszność i "mocną" politykę. Dodatkowo Brejza jako minister sprawiedliwości. Nominacja ta przypomina mi tylko wdzięczność za jego walkę z Pegasusem oraz nagrodę za 4 lata w niebycie senackim. Nic więcej, kompetencji nie widzę żadnych, jedyna zdolność to walenie w PIS, nic więcej, nic dobrego dla Polski.
Obojętnie jednak jak ostatecznie te personalia się przedstawiają, będzie to gabinet "tragedii narodowej". Ludzie przypadkowi na swoich stanowiskach, bez werwy i chęci do robienia czegoś dobrego dla Polski. Czeka nas trudny czas dla Polski, gdzie przez decyzje osób słabych, możemy szybko pogrążyć nasz kraj. Nie będzie nacisku na żadną merytorykę, ale będzie silna polityka, nawet najbrudniejsza. Należy jednak zadać pytanie: czy to nie będzie gabinet przejściowy na kilka miesięcy umożliwiający Tuskowi za rok odejście na szefa KE? Może i stąd tak słabe nazwiska, które szybko pomogą mu usprawiedliwić ewentualne odejście ze stanowiska premiera.
Inne tematy w dziale Polityka