Polska wybrała. Trochę zbierałem się do napisania mojego komentarza powyborczego, choć skomentować jest naprawdę co. Mamy aktualnie pejzaż powyborczy. Na razie jest on bardzo mglisty, ciemny i patrząc to, co się dzieje, ciężko stwierdzić kiedy nadejdzie dla parlamentu nowej kadencji słońce. Ale po kolei.
Po samym ogłoszeniu wyników exit poll, a następnie po kolei rezultatów przestawianych przez PKW, byłem w lekkim szoku. Byłem zdegustowany zachowaniem moich znajomych. Nie osobiście, ale poprzez krótkie filmiki zamieszczone w mediach społecznościowych. Wyciąganie szampana i jego spożywanie albo w kameralnym gronie albo w szerszej grupie mówiąc przy tym, że trzymany był na specjalne okazje, jest swoistą błazenadą i myśleniem ludzi typowo z nizin. Przypominało mi to zachowanie ludzi, którzy oglądając w telewizji reklamę jakiegoś produktu i widząc jego piękne opakowanie i przedstawianie przez lektora jego walorów, są przekonani, że po zakupie będzie on nie tyle taki sam, ale, że jego zakup będzie czymś w rodzaju przełomowego wydarzenia. Że to zmieni naszą rzeczywistość. Ale po zakupie okazuje się, że nie jest on tak idealny, a poza tym jego kupno niczego nie zmienia. Tak można po krótce opisać histerię ludzi, którzy w niedzielę udali się na głosowanie. Szampan, który takim produktem z reklam się okazał zawsze przez ludzi był otwierany faktycznie w ważnych chwilach, przełomowych, ale dla życia indywidualnie jak np.ślub, narodziny dziecka, urodziny itp. Czy zwycięstwo opozycji jest tak istotnym wydarzeniem? Nie sądzę, jest to typowa okazja z gatunku tych: wymyślmy okazję, aby się napić. Więc wymyślono. Jednak poziom radości niektórych ludzi cieszących się na niektórych filmikach jakby Lewandowski zdobył gola w finale MŚ dla Polski, jest żenująco słaby. Wynik wyborczy obojętnie jaki absolutnie nie jest okazją do otwierania szampana. Są jak wspomniałem ważniejsze okazje, a ci, którzy myślą inaczej, są objęcie "inteligencją z nizin", bo inaczej tego powodu nazwać nie można.
Chciałbym jednak wrócić do ludzi, którzy szturmem rzucili się na lokale wyborcze. Przyznam, że nie spodziewałem się aż takiej frekwencji. Nie wpadłem na to, że ci, dzięki którym PO odniosło sukces w 2007 r. ,obudzą się po raz kolejny. Ogólnie nie byłem przygotowany na deja vu z 2007 r., choć w którejś z poprzednich notek, o tym wspomniałem. Brakowało tych wstawienia odpowiedniej daty. Ludzie, którzy ochoczo zagłosowali na opozycję i tak zaciekle atakowali Kaczyńskiego, byli w Matrixie. Owszem żelazny elektorat PIS też, ale ci choć trochę posługiwali się argumentami i własnym przykładem poprawy życia porównując to z tym, co było przed 2015 r. Opozycyjni wyborcy chcieli utrzeć nosa PIS, byli przekonani, że usuwając z władzy Kaczyńskiego, życie w Polsce gwałtownie się polepszy. Nie przyjmowali argumentów drugiej strony, że żyje im się lepiej. W gruncie rzeczy nie utarli nosa PIS-owi, ale bardziej tym Polakom co widzieli zmiany, jakie Kaczyński wprowadził i tym, którzy widzieli Polskę w całkiem dobrych kolorach przy wielu minusach, gdyby dalej rządziła Zjednoczona Prawica. Ci nie patrzyli, że coś się zmieniło, ale nawet gdy oni korzystali z dobrodziejstw rządów prawicy, dalej uznawali, ze to samo zło. Po prostu zrobili Polakom na złość, na siłę próbując przekonać ich, że zmiana władzy da im większe korzyści. Ogólnie ci, którzy poparli tzw. opozycje demokratyczną naprawdę sądzili, że biorą udział w jakiejś rewolucji, że "jeszcze będzie przepiękniej, jeszcze będzie normalniej". Na razie pachnie to marazmem tak jak w latach 2007-15. Tusk po raz kolejny choć niespodziewanie przy pomocy wielu, sprytnie posłużył się Polakami. A ci po raz kolejny połasili się na przekaz medialny jeszcze bardziej niż 16 lat temu.
Ogólnie jestem przerażony głupotą ludzi, którą wykazali się przy urnach. Często zero myślenia przy wyborze, zastanowienia się co ja robię etc. Absurd ludzi po raz kolejny pobił poziom kosmiczny. I był on większy niż frekwencyjne 73%.
Inne tematy w dziale Polityka