Już jutro odbędzie się długo wyczekiwana, choć w trochę zaskakującej formie, debata przedwyborcza. Zaskakującej, bowiem przyzwyczailiśmy się, że debaty w ostatnich latach albo odbywały się bez wszystkich uczestników (np. prezydencka w 2020 r. i błąd R. Trzaskowskiego w odmowie uczestnictwa w niej) albo były to połączone debaty 3 największych stacji telewizyjnych. Teraz, tą obecną organizuje tylko TVP. Jak na razie nikt w tym zakresie nie podniósł larum także chyba wszyscy jakby zaakceptowali to, że to Telewizja Publiczna, to widowisko zorganizuje.
Ja osobiście zanim potwierdzono tę debatę, nie byłem jej zwolennikiem. A na pewno nie na kilka, kluczowych dni przed wyborami. Patrząc na kampanię i to jako emocje ona niosła, tego samego ze strony lewicowo - liberalnej sobie wyobrażam. Nie będzie to z całą pewnością coś merytorycznego, co zadziwi publiczność, coś bardzo mocno wpłynie na wyniki wyborów. Nawet jak taki będzie starał się być premier Morawiecki, to cała reszta przybyła do studia postawi na jatkę, bowiem to najszybciej zapada w umysł społeczeństwa, ale niekoniecznie musi to przekonać tych, którzy się jeszcze wahają.
Teraz natomiast, gdy debata się odbędzie i wiadomo kto będzie poszczególne komitety reprezentował, uważam, że nie musi to oznaczać klęski PIS. Bo takie można odnieść pierwsze wrażenie patrząc, że premier będzie sam na całą resztę polityków. Należy zwrócić podstawową uwagę na miejsce, gdzie się ona będzie odbywać i samego organizatora. TVP w pojedynkę to nie to samo jak połączenie trzech stacji, gdzie wiadomo wszystko musi być wyważone, z niczym nie można przesadzić W tej sytuacji cała strona opozycyjna nie będzie miała takiego komfortu. Komfortu wyższości tylko i wyłącznie emocji, ciągłego atakowania premiera bez odpowiedzi na zadane przez niego pytanie, na zachowywanie się jakby byli na własnym podwórku i prezentowanie się tak, jakby to oni ustalali zasady, a nie organizator. To z całą pewnością jest atut PIS. Mogę być niemal pewnym, że Tusk nie będzie swobodnie kłamał, obrażał, bo gdy jednym z prowadzących będzie red. Rachoń, to nikt nie będzie mógł czuć się swobodnie. I nie będzie to potraktowane jako łamanie pluralizmu, bo sądzę, że redaktor będzie starał trzymać się pewnych zasad nie wykraczając poza pewne przyjęte, ogólne normy.
Wynik tej debaty uważam tak jak wielu wskazuje nie sprawi, że komuś kolosalnie przybędzie w sondażach, a drugim spadnie. To nie czasy z 2007 r. kiedy o wyniku wyborów decydowała debata. Teraz o wiele ważniejsze są merytoryczne sprawy, wizyty w małych miejscowościach i wsiach. Ale może być ciekawie, tego możemy być pewni.
Inne tematy w dziale Polityka