W ostatnich dniach po "ciężkich" bojach zmusiłem się i przejrzałem dokładnie złożone na ostatniej konwencji KO, ich flagowych "100 konkretów". Nie jest to lektura ciekawa, ale wiadomo jak się chce krytykować, najpierw trzeba się zapoznać. I zapoznałem się, choć jest tam więcej w mojej ocenie uwag niż klasycznych "przyklaśnięć" do prezentowanych propozycji.
Na pierwszy rzut w ich ofercie idzie brak merytoryki. Sporo jest ogólników, mało konkretów. Na przykład z kategorii "Unia Europejska": odzyskamy pieniądze z UE, wrócimy do grupy decyzyjnej czy chociażby, że dzięki środkom unijnym zwiększymy dostępność do pomocy długoterminowej. Są to postulaty krótkie, ale bez większego uzasadnienia. Idąc dalej mamy propozycję uwolnienia sądów od polityki (sic!), odwołanie RPD, zniesienia cenzury na polską kulturę (nie wiedziałem, że takowa istnieje). Zwłaszcza te dwa ostatnie, a także parę innych są skrajnie absurdalne, bo nie ma przedstawionych powodów dlaczego tenże rzecznik miałby zostać odwołany, a także nie ma dowodów na istnienie w Polsce cenzury na artystów. Ci przecież cały czas pełnymi garściami czerpią z dotacji rządowych, nikt nie ogranicza ich działalności ani nie zabrania oglądania ich publicznie.
Po drugie: postulaty gospodarcze są absolutnie gigantyczne i wymagają jak pewnie większość zauważyła ogromnych nakładów finansowych. Nie tylko tzw. babciowe, ale podwyżki dla nauczycieli, budżetówki o 20%, zniesienie niektórych podatków czy podwyżka rent socjalnych do bardzo wysokiego poziomu, to bardzo kosztowne projekty. Pytani o takowe źródła politycy KO argumentują to pozyskaniem środków z KPO czy likwidacji Funduszu Kościelnego. Albo, że wystarczy po prostu nie kraść. Zapomnieli chyba, że takie środki jak KPO czy likwidacja Funduszu to środki tymczasowe, jednorazowe, które potem znikną, a pożyczki z UE trzeba przecież spłacić. A programy będą trwały i wymagały wkładu finansowego. Na to pytanie odpowiedzi brak, ale nasuwa się jedna: cofnięcie z czasem niektórych obietnic argumentując to sytuacją ekonomiczną. Dużo propozycji, ale brak ich wyważenia: to nasuwa się po przeczytaniu kwestii gospodarczych w konkretach Tuska.
Podsumowując: nie zgadzam się opinią, że to całkowicie zmienia tok kampanii, że Tuska trafił w tzw. dziesiątkę. Absolutnie tak nie jest, zresztą mam kilka dni po konwencji i spora część widzów oraz opinii publicznej już zapomniała co proponował były premier. Większości są to postulaty, które dużo mówią, a niekoniecznie mogą trafić do wyborców i realnie im pomóc. Na pewno są ku temu duże obawy.
Inne tematy w dziale Polityka