W ostatnich dniach po "ciężkich" bojach zmusiłem się i przejrzałem dokładnie złożone na ostatniej konwencji KO, ich flagowych "100 konkretów". Nie jest to lektura ciekawa, ale wiadomo jak się chce krytykować, najpierw trzeba się zapoznać. I zapoznałem się, choć jest tam więcej w mojej ocenie uwag niż klasycznych "przyklaśnięć" do prezentowanych propozycji.
Po drugie: postulaty gospodarcze są absolutnie gigantyczne i wymagają jak pewnie większość zauważyła ogromnych nakładów finansowych. Nie tylko tzw. babciowe, ale podwyżki dla nauczycieli, budżetówki o 20%, zniesienie niektórych podatków czy podwyżka rent socjalnych do bardzo wysokiego poziomu, to bardzo kosztowne projekty. Pytani o takowe źródła politycy KO argumentują to pozyskaniem środków z KPO czy likwidacji Funduszu Kościelnego. Albo, że wystarczy po prostu nie kraść. Zapomnieli chyba, że takie środki jak KPO czy likwidacja Funduszu to środki tymczasowe, jednorazowe, które potem znikną, a pożyczki z UE trzeba przecież spłacić. A programy będą trwały i wymagały wkładu finansowego. Na to pytanie odpowiedzi brak, ale nasuwa się jedna: cofnięcie z czasem niektórych obietnic argumentując to sytuacją ekonomiczną. Dużo propozycji, ale brak ich wyważenia: to nasuwa się po przeczytaniu kwestii gospodarczych w konkretach Tuska.
Podsumowując: nie zgadzam się opinią, że to całkowicie zmienia tok kampanii, że Tuska trafił w tzw. dziesiątkę. Absolutnie tak nie jest, zresztą mam kilka dni po konwencji i spora część widzów oraz opinii publicznej już zapomniała co proponował były premier. Większości są to postulaty, które dużo mówią, a niekoniecznie mogą trafić do wyborców i realnie im pomóc. Na pewno są ku temu duże obawy.
Komentarze
Pokaż komentarze (2)