"Tej fali już nic nie zatrzyma, idziemy po zwycięstwo". Te słowa wypowiedziane po marszu 4 czerwca przez D. Tuska miały iść w Polskę, w świat. Lud miał się ruszyć. Pierwsze sondaże po tym zgromadzeniu świadczyły o tym trendzie, bo KO miała w nich ok 30 lub trochę ponad 30% poparcia. Wielu zaznaczało, że to jest trend przejściowy, że jeśli to poparcie ma utrzymać się na podobnym poziomie, trzeba umieć to utrzymać. Niestety w tym okresie 2 tygodni, nie pojawiło się wiele tematów, które mogłaby dać paliwo opozycji do podtrzymania tych emocji, tego "podniecenia". Weźmy choćby kwestię tzw. ponownej polityki migracyjnej UE i odrzucenia przez opozycję uchwały w tej sprawie, a co za tym idzie odrzucenia ręki do współpracy z rządem w tej jednej z kluczowych kwestii dla Polski. Dlatego wiec Tuska w Poznaniu 16 czerwca przeszedł bez większego echa, nie był niczym emocjonującym.
Widać to było przede wszystkim po frekwencji. Wiadomo piątek dzień, kiedy większość pracuje, ale nie w takie dnie można było wykręcić większą liczbę uczestników. Poznań czyli miasto liczące 500 tys. ludzi nie uraczyło zatem frekwencją i nie poniosła tej fali, tej chęci faktycznego "odsunięcia PIS od władzy". Zresztą świadczyły o tym komentarze po zgromadzeniu, że gdzieś ta energia ulatuje, a sam Tusk po raczej jak na niego spokojnym przemówieniu w Warszawie, teraz znowu słowa niczym z ulicznego "rynsztoku". Ten kto miał wątpliwości czy zagłosować na opozycję tzn. KO czy Lewicę i wahał się czy iść na wybory, bo nie wiedział na kogo oddać swój głos, teraz może być albo jeszcze bardziej zdezorientowany albo na pewno się zagłosuję na partię Tuska czy Czarzastego.
Należy w mojej opinii także wziąć po uwagę dlaczego opozycja organizuje wiece tam, gdzie i tak ma najwyższe poparcie i wygrywa z PIS. Wiadomo trzeba w swoich matecznikach mobilizować wyborców, bo może być problem, ale trzeba musowo jeśli chodzi o KO czy Lewicę szukać poparcia w małych miejscowościach czy nawet na wsiach. Tam, gdzie PIS jest mocny. Inaczej wyborów się nie wygra. Trzeba sobie zadać pytanie: czy KO boi się tamtejszych mieszkańców? Sądzę, że może tak; tam ludzie widzą, że mimo błędów czasem większych czasem mniejszych, PIS chce dobrze dla Polski, coś dla Polski robi, dobrze stara się wyczuć nastroje społeczne z czym Tusk ma ogromny problem i nie wyczuł ich nawet po marszu 4 czerwca. Dlatego mieszkający tam głosują na Kaczyńskiego, a opozycji się boją, bo nie wiedzą czego można się po niej spodziewać, że będzie rządziła tak, aby nikogo nie urazić, aby nie było większych demonstracji niezadowolenia lub jakoś to będzie, co wiadomo, że społeczeństwa nie przekona. To jest problem Tuska, którego on nie zauważa albo wręcz nie ma argumentów, aby go w rozmowie z takimi ludźmi zbić.
Tak czy owak, powietrze moim zdaniem z opozycji uchodzi, a kiedy zejdzie do poziomu dla nich alarmującego, na to trochę poczekamy. Ale sądzę, że ta energia z 4 czerwca plus jakiś nowy impuls: sądzę, że to raczej nierealne.
Inne tematy w dziale Polityka