Wynegocjowane wczoraj porozumienie Polski i Ukrainy dot. przesyłu żywności zza naszej wschodniej granicy jest wedle zapewnień rządu sukcesem. Wielka obietnica dot. tego, że na naszej ziemi nie zostanie ani jedno ziarno zboża z Ukrainy, a co za tym idzie także żywności, może okazać się wielkim niewypałem. Zachodzą pogłoski i uważam jest za uzasadnione, że polski rząd ugiął się niejako pod pręgierzem UE, która mogła zagrozić kolejnymi karami, a co za tym idzie wstrzymaniem dopłat. Należy niepokoić się z prostych powodów:
2. Wydaje się do porozumienia polsko - ukraińskiego swoje "trzy grosze" wtrąciła UE. Polska być może widząc widmo otwarcia kolejnego frontu walki z Brukselą, próbowała ratować sytuację idąc na kompromisy. Zdaje się o to chodziło, bo zaraz po zakończeniu rozmów, Unia z zadowoleniem przyjęła ich wynik, a dzisiaj ustalono szczegóły pomocy unijnej. Polska tym porozumieniem wykonała w mojej ocenie "krecią robotę" za Unię, gdyż ta nie robiąc absolutnie nic, dała sobie kolejne miesiące na ewentualne (oby nie) tłumaczenia dlaczego pomoc nie nadchodzi, jest za mała albo nie tworzone są rynki zbytu lub korytarze solidarnościowe. Pamiętajmy, że w tym przypadku potrzebna jest solidarność krajów UE, które mogą być tym zainteresowane, a na teraz nie są. Są to ustalenia czysto pomiędzy KE a Polską. Nie chciałbym być złym prorokiem, ale UE mogła nas zrobić ponownie na szaro. Nie chciałbym ufać Komisji tym bardziej po jej niedotrzymaniu słowa ws. KPO.
Uważam, że min. Telus mógł na razie nie zasiadać do rozmów ws. porozumienia z Ukrainą. Trzeba było poczekać na konkrety ze strony Brukseli, a dokładniej czyny. Problemów to nie rozwiązuje, a rząd oby nie wkopał się w podobne kłopoty, a pomocy z Unii możemy nie zobaczyć.
Komentarze
Pokaż komentarze (11)