Ostatnie Marsze Papieskie zorganizowane w rocznicę śmierci Papieża Polaka znowu wywołały w Polsce falę dyskusji. Ona powtarza się co jakiś czas w związku z coraz bardziej postępującą laicyzacją polskiego społeczeństwa, ale w tym roku miały szczególny przebieg. Emocje wywołane dokumentem TVN24 spowodowały, że ludzie w większej ilości pojawili się na ulicach, a i zainteresowanie mediów było większe. Powrócił przy tej okazji temat ścisłych relacji religii z polityką. W tym miejscu należą się wyjaśnienia, bo jest to kwestia - rzeka, która ma swoje źródło od bardzo dawna.
Religia z polityką była związana od lat. Zawsze królowie, władcy Polski mocno podkreślali, że opieka Matki Bożej, Boga pomaga im rządzić, a w chwilach ważnych np. wojny, zawsze powierzali się w opiekę Matki Najświętszej. Z czasem jednak gdy następowały czasy współczesne, a rozwój technologiczny był coraz bardziej wyraźny, a Kościół jednocześnie stał twardo za swoimi dogmatami i przykazaniami, to wtedy następowała coraz bardziej powszechna laicyzacja kraju. Ludzie bowiem uznawali, że religia nie pasuje do nowych czasów, że reprezentuje czasy minione, a teraz gdy ludzie są tak bardzo mądrzy, sami mogą określić swój kodeks moralny, a Kościół jest im do niczego potrzebny. Nie chcieli tzw. przewodnika w swoim życiu. Niestety gdy to następowało, wiele krajów patrząc na demokrację w sposób bardzo mocno wyszczególniony i nie patrząc na swoją tradycję i co sprawiło, że te kraje przetrwały, całkowicie oddały sprawę religii pod egidę ludzi i ich wyboru. To, że jej nauka była obecna w szkołach to tylko zapis, każdy miał wybór czy się jej uczyć. Niemniej jednak oburzenie, że teraz PIS bardzo mocno trzyma związki z religią i to pokazuje, to efekt tylko i wyłącznie ich poglądów. Mamy z drugiej strony cały czas wybór, nikt nikomu nic narzuca, a kwestia wiary nadal nie stała się fundamentalizmem w naszym kraju. Podobnie jest we Włoszech, tam politycy często pokazują jak ważna jest dla nich obecność Boga w przestrzeni publicznej.
Konflikt, który teraz mamy jest tylko i wyłącznie wynikiem bezmyślności stacji TVN i wyemitowania przez nią reportażu o Janie Pawle II. A następnie dalej trzymanie się zdania, które tam zostało powiedziane. Skutki tego czyli dewastacje pomników, dalsze przerywania Mszy Św. i całkowita bierność TVN, aby to powstrzymać, są na dzień dzisiejszy złe. A mogą być tragiczne. Szkoda, że nikt z dziennikarzy tam pracujących nie uderzy się w piersi i nie wyjdzie do ludzi, aby się opamiętali. A nie wskazywali na jedną stronę sporu. Jeśli dojdzie do wojny religijnej do której powoli prowadzą nas media liberalno - lewicowe, to one właśnie będą odpowiedzialne za jej skutki. Z pełną odpowiedzialnością i cynizmem to czynią i wtedy ludzie mogą im tego nie wybaczyć.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo